7 maja 2013

9. Once Upon a Time.



"As a blonde, will I get whatever I want? Yeah, when I'm gone, I'm gonna come back as a blonde."

Cassie P.O.V

Pot kapał z moich ubrań i czoła. Było to męczące, ale przydatne i wartościowe. Byłam na siłowni, w skrzydle, gdzie odbywają się walki. Byłam sama. Zostawili mnie tutaj dopóki nie rozwiążą "sprawy", co znaczy, że jeszcze nie zostałam włączona do roboty.
Na siłownię mieli przyjść później. Cieszyłam się, że mogę być sama, mogłam ćwiczyć, nie wysłuchując żartów na temat moich umiejętności lub ich braku.
Ćwiczyłam uderzenia i kopnięcia, mając założone rękawice.

Tak, byłam wolna… Sama.
Więcej nie zamykali moich drzwi na klucz, więc również nie byłam więźniem.
Powiedzieli, że miałam okazję, by uciec, ale tego nie zrobiłam. I najwyraźniej to wystarczyło, aby przejść do nowego etapu. Testu lojalności.
Trzy tygodnie po wyzdrowieniu Justina postanowili wyjść w nocy, kiedy spałam. Nie wiedziałam, czy to był test.
W kuchni usłyszałam szum; zeszłam na dół, nie wiedząc co we mnie wstąpiło, bo zawsze zamykałam się w swoim pokoju, czekając aż ktoś przyjdzie. Ale z tymi wszystkimi zajęciami z walk i strzelania czułam się odważniejsza.
Zanim weszłam do kuchni, zgarnęłam broń wiszącą na ścianie.
Oczywiście, jak tam weszłam, nikogo nie było, w końcu tylko rozbite szkło, które spadło na podłogę. Nie zamierzałam tego posprzątać. Jednak coś przykuło mój wzrok. Drzwi. Były otwarte. Na stole postawiłam broń i podeszłam do nich, prowadziły do ogrodu. Lekko je pchnęłam, otwierając je na oścież.
W domu byłam sama, drzwi były otwarte, więc mogłam pójść, gdzie chciałam. Ale z jakiegoś powodu nie zrobiłam tego. Bałam się, co mogłoby się wydarzyć, gdybym pojawiła się w domu. Policjanci zaangażowali by się, i szczerze mówiąc, nie chciałabym dać uciec chłopakom. Byli dla mnie mili (cóż, nie wtedy, gdy mnie porwali, ale… Nie zrozumielibyście tego). Poza tym, bałam się, że mogliby przyjść po mnie.
Zamknęłam więc drzwi na klucz, a następnie wróciłam do swojego pokoju. Myślę, że odnieśli złe wrażenie, dlatego teraz jestem wolna, mimo że Justin tego nie popierał. Pozostawał najtrudniejszą ze wszystkich członków osobą, której można było dogodzić.
Myślałam, że po tym, jak otaczałam go opieką (karmiłam go), będzie odrobinę milszy dla mnie. Hey… było to ostatnie, co by zrobił. Ale NIEEEEE! Zamknął się w sobie jeszcze bardziej. Na jego zajęciach już nie rozmawialiśmy. Ale mnie irytował. I to bardzo. W zamian wkurzałam go Barney’em. Nienawidził tego.
Jednak prawdę mówiąc, nie byłam pewna czy powiedzieli, że jestem wolna, aby wrócić do domu. Naprawdę chciałam odejść. Moje wcześniejsze życie było odrobinę nudne. Nic dziwnego, że cały czas spędzałam na imprezach. Tutaj jest przynajmniej dosyć interesująco. Czy to sprawia, że jestem złą osobą? Mam nadzieję, że nie.
A co z moim i Justina zakładem? Nie mam zielonego pojęcia, jak to dalej pójdzie. Justin nic nie próbuje, ja tak samo. Ale wiecie co jest w tym dziwnego? Może trochę nim "gardzę", ale w tym samym czasie, chciałabym by mnie lubił… Wydaje mi się, że jest osobą, którą ludzie chcą, by ich lubił.

W każdym razie. Justin przyjedzie po mnie, więc mogę trochę "popracować nad swoim wyglądem".
Boksowałam, gdy ktoś się pojawił. Facet, był ładny, ale nie mogłam sobie wyobrazić, jak się z nim całuję.
— Oh, sorry — przeprosił; spojrzał na mój nagi brzuch. Miałam na sobie sportowy stanik i krótkie spodenki… Hey, spodziewałam się, że będę sama. — Nie wiedziałem, że ktoś tu jest.
— W porządku. — Posłałam mu przyjazny uśmiech. Złe posunięcie. Sprawiłam, że nie odszedł, a chciałam by to zrobił.
— Kim jesteś? Nigdy wcześniej nie widziałem tutaj dziewczyny. — To prawda. Nie było tutaj żadnej dziewczyny prócz mnie. Dlatego wszyscy znają mnie tutaj jako "dziewczyna
Justina", więc nikt nie mógł się do mnie dostać.
— Jestem Mel. Przezwisko od Melaine. — Więc chodzi o to: po moim "uwolnieniu" zawarliśmy układ. Dosłownie, nawet podpisałam go na papierze. Układ mówił o tym, że nie mogę chodzić tam, gdzie chcę, gdzie ludzie mogą mnie rozpoznać.
Zasadniczo dla reszty świata oznacza, że jestem nieżywa. Wysadzili mój samochód, znajdujący się na szkolnym parkingu. Poważnie, serio spalili mój samochód. "Raul" jego ciało znajdowało się w aucie, które eksplodowało w momencie, w którym nie mogło go tam być. Ciało było moje i jestem martwa… Justin powiedział, że dzisiaj przejdę metamorfozę. Zabierze mnie po siłowni.
— Ooh! Jesteś dziewczyna Justina, tak? — spytał, puszczając oczko. Nie wiedziałam, co mnie bardziej wkurzyło. Fakt, że puścił mi oczko lub nazwanie mnie "dziewczyną Justina" było tak seksowne. Nawet gdybym była z Justinem, nie chciałabym być "jego". Gdzie moja prawa, eh?
— Tak. — Odwróciłam się, przenosząc uwagę na worek treningowy. Przypatrywałam się każdemu szczegółowi, bo mogłoby mi to pomóc.
— Więc… Gdzie jest Justin? — Walczyłam z ochotą wywrócenia oczu. Dlaczego nie może zostawić mnie samej. Boże.
— Pracuje, ale za niedługo przyjdzie. — Dałam nacisk na "niedługo przyjdzie" jeśli coś by próbował.
— Dlaczego sama tutaj trenujesz?
— Nie wydaje mi się, by była to twoja sprawa. — To to, co chciałabym powiedzieć, ale nie mogłam. Justin powiedział, że nieważne co, mam być przyjazna.
— Muszę ćwiczyć, wiesz, móc walczyć z wielkimi gośćmi. — Zaśmiałam się lekko. Chłopak zbliżył się i wtedy poczuła, jak się napinam. Kątem oka obserwowałam jego ruchy.
— Jeśli chcesz mogę pomóc. Jestem w tym naprawdę dobry. — Jego głos był miękki, ale dokuczliwy.
— Dzięki, ale wolę sama ćwiczyć — rzuciłam przyjaznym tonem.
— Wiesz, Justina tutaj nie ma. — Oh, naprawdę oczywisty kapitanie.
— Tak?
— Więc możemy się trochę zabawić, kiedy wyjdziemy. — Uśmiechnął się; odrobinę cofnęłam się.
— Ponownie… dziękuję, ale pasuję.
— Oh, no weź. Nie bądź taka. — Wciąż się uśmiechał.
— Jaka? — Splunęłam, trochę zbyt niegrzecznie niż powinnam.
— Ciągle zaprzeczać. — Zrobił krok do przodu.
— Nie zaprzeczam. Nie pamiętasz? Jestem dziewczyną Justina. — Sztucznie się uśmiechnęłam na te określenie.
— Tak, ale… on jest niczym w porównaniu ze mną, zaufaj mi. Poza tym jego tutaj nie ma. — Zbliżył się jeszcze bardziej; złapał mnie za podbródek. Ściągnęłam jego dłoń z mojej twarzy.
— Zapamiętam to, ale… naprawdę lubię Justina i nie jestem tego typu dziewczyną. — Wpatrywał się w moje oczy; napięłam się bardziej, gdy  podszedł bliżej.
— Kochanie, wybieraj: albo łatwy sposób, albo ciężki. — Moja krew zamarzła, serce szybciej biło. Wpakowałam się w kłopoty. Znowu… Co za radość. Powinnam wiedzieć, że przyjście samej na siłownię pełną kolesi i ŻADNYCH dziewczyn nie jest dobrym pomysłem. Złapał mnie za nadgarstki.
— Nie dotykaj mnie! — krzyknęłam, odtrącając go.
— Uuh! Zadziorna, huh?! Lubię takie. — Po tym brutalnie popchnął mnie na ścianę. Cholera, będę posiniaczona. Jego lewa ręka spoczywała na moim pasie, prawie dotykając mojego tyłka. Moje dłonie powędrowały na jego klatkę piersiową, próbując go odtrącić.
— Odwal się o… — Jego usta zaatakowały moje, więc nie mogłam skończyć. Czułam się chora faktem, że jego ciepły język najechał na moje usta bez pozwolenia. Obróciłam głowę w bok, oddzielając nasze usta, a ten dupek zaczął całować moją szyję. Jaki jest jego problem? — Odwal się ode mnie, ty chory zboczeńcu.
Po tym uderzył mnie w twarz. Piekło, ale będę szczera, już się przyzwyczaiłam do bólu, nie przeszkadza mi to. Jedyne co teraz czułam to wściekłość.
— Puść mnie! — Złapałam za jego ręce, próbując się uwolnić. Jednak na próżno.
— Zobaczmy, jak potrafisz ssać. — Nie musiałam się na niego patrzeć, by wiedzieć, że się uśmiecha. Jego ręce powędrowały na jego sportowe spodenki, które ściągnął. Zaczął ściągać bokserki i zanim mogłam zobaczyć jego… coś, został odepchnięty i byłam wolna.
Wstałam, moje serce biło bardzo szybko i czułam, jakbym miała zwymiotować.
Rozejrzałam się, by zobaczyć co się dzieje, a wtedy otworzyłam usta w szoku. Justin siedział na pieprzonym kolesiu, okładając jego twarz póki nie stała się czerwona z krwi. Bieber miał opuszczone spodnie, czarny podkoszulek i kurtkę, jego twarz wyrażała wściekłość, a ja próbowałam ignorować fakt, że wygląda cholernie seksownie.
Powiedzieć, że czułam litość byłoby kłamstwem. Wiedziałam, że coś powinnam zrobić, ale zanim coś zrobiłam, Justin chwycił kolesia za kołnierz i popchnął go.
— Nigdy więcej nie waż się dotknąć mojej dziewczyny, słyszysz mnie? — Skarciłam się za lekki rumieniec i pozwoliłam delikatnemu uśmiechowi wkraść się na usta po słowach Justina. Nie miał tego na myśli, nie jestem jego dziewczyną. — A teraz chcę, byś zabrał stąd swój tyłek. Jeśli zobaczę cie w jej pobliżu, mogę się założyć, że twój szef będzie bardzo szczęśliwy, że zadarłeś ze mną.
Twarz gościa (którego imię powinnam znać, ale nie dbałam o to) skamieniała po słowach Justina. Justin podniósł się, koleś stał i, nie żartuję, uciekł. Bał się. Czułam wstręt do siebie, pozwalając gościowi być silniejszym ode mnie.
Justin obrócił twarz w moją stronę.
— Wszystko w porządku? — spytał, sprawdzając czy jestem zraniona. Dzięki Bogu, nie było nic oprócz policzka, który musiał być czerwony.
— Tak, w porządku. — Skrzyżowałam ramiona; mój głos lekko drżał. Justin uniósł brew, oczywiście nie wierząc. — Jestem!
— Ok, ok! — W obronie podniósł ręce do góry.
— Tak przy okazji to dziękuję — powiedziałam, lekko się uśmiechając; skinął głową. Jęknęłam.
— Co? — spytał, marszcząc brwi w zdezorientowaniu.
— Myślałam, że jestem coraz lepsza w walkach, ale pozwoliłam sobie przegrać z tym kutasem. — Justinowi wymsknął się śmiech.
— Mówiłem ci, że musisz więcej ćwiczyć, ale wątpiłaś. Teraz spójrz na swoją sytuację. Gdyby mnie nie było, byłabyś rżnięta. — Posłałam mu wrogie spojrzenie.
— Dzięki za przypomnienie. Ale mogę się założyć, że skopię twój tyłek. — Patrzyłam na niego w wyzwaniu. Uniósł kpiąco brwi.
— Chcę to zobaczyć. — Wskazał na mnie palcem. Odetchnęłam głęboko, starając się pozwolić wyjść mojej walczącej osobie.
Posunęłam się, a następnie wzięłam go techniką, którą poznałam na judo. Spadłam na podłogę, a Justin na mnie. Cholera, jest dobry. Naprawdę muszę wziąć na poważnie, jeśli chcę kogoś powalić na ziemię.
— Więc co mówiłaś? — Kpiąco się uśmiechnął, jego twarz była bardzo blisko. Posłałam mu fałszywy uśmiech.
— Szczęście początkującego. — Zaśmiał się.
— Jesteś zbyt zarozumiała. — Zszedł ze mnie i pomógł mi wstać. — Pomyśl zanim zaatakujesz. Znasz techniki, masz mięśnie, ale nie możesz pozwolić sobie dać się wypuścić.
— Jak mam "dać się wypuścić"? — Zrobiłam cudzysłów.
— Pierwszy krok. Nie wyśmiewaj osoby, która cie uczy. Masz poważne problemy z postawą. — Stuknęłam go w ramię.
— Po prostu mi pomóż. Jesteś najlepszy z grupy. — Justin dramatycznie pogłaskał się w miejscu, w które go uderzyłam. — POMÓŻ MI!
— Okay, wyluzuj. Nie denerwuj się. — Podeszłam do niego, a on trochę się oddalił. — Okay, okay! Chodź tu.
Zbliżyłam się, po czym Justin chwycił moje nadgarstki. Przez cały czas wpatrywałam się w złote oczy.
— Pierwsza rzecz to nie myśl. W czasie walki, wszystkiego czego się nauczyłaś, nadejdzie poprzez twoje pięści. To instynkt. Kiedy będziesz musiała kogoś powalić na ziemię, wszystkie techniki ujawnią się automatycznie. — Gdy mówił, jego oddech muskał moją twarz, ale trzymałam na nim uwagę.
— Okay — mruknęłam.
— Kolejne. Nie bój się skoczyć na kogoś. — Skinęłam głową. — I musisz nauczyć się, jak się uwolnić.
Po tym objął swoimi nogami moje kolana i popchał je. Po raz kolejny upadłam, a on wylądował na mnie.
— Uczyłaś się, jak uciec, więc to zrób. — Naprawdę się tego uczyłam. Ale z nim będącym na mnie, to była bardzo trudna rzecz do zrobienia. Poza tym było mi trochę zimno, a ciało Justina rozgrzewało mnie… Okay, gówno prawda. Po prostu lubiłam, gdy był na mnie.
— Argh!!! — jęknęłam, próbując wydostać się spod Justina. — Może gdybyś się mniej naprężał.
— Haha, niezła próba. Ale gwałciciel nie będzie tego robić dla ciebie, kotku. — Puścił oczko, a ja jeszcze raz spróbowałam się uwolnić. Na próżno. — Okay, spróbujmy inaczej. Spróbuj mnie zrzucić z siebie.
Wydaje się, że przeznaczeniem dla Justina jest skończeniem bycia na mnie, bo za każdym razem staram się go zaatakować, on unika i zadaje cios, przez co lądują na ziemi. Nie wiem już, który to raz.
Na końcu byłam cała spocona, a moje mięśnie były twarde. Byłam trochę lepsza, bo uniknęłam kilku ciosów Justina, coś, czego na początku nie potrafiłam.
Teraz oboje leżeliśmy na podłodze, patrząc w sufit i ciężko oddychając.
— Zróbmy to. Pozwól mi siebie trenować — powiedział ochrypłym tonem.
— Hmm. Tak, oczywiście. Nie będę lepsza sama trenując.
— Mogę to powiedzieć — mruknął. Wrogo spojrzałam na niego, a on się zaśmiał.
Podniósł się i podał mi dłoń. Chwyciłam ją i byłam na nogach.
— Za pół godziny mamy spotkanie w innej części miasta. Lepiej byśmy się pospieszyli.
Kiedy powiedział, że jest w innej części miasta, nie żartował. Jechaliśmy w ciszy przez trzydzieści minut. W końcu nie mogłam tego wytrzymać, więc postanowiłam włączyć radio, ignorując wrogie spojrzenie Justina. Kiedy muzyka zaczęła grać, atmosfera stała się lżejsza.
— Tak, oczywiście, Cassie. Możesz włączyć radio, dzięki, że pytasz. — Kpił.
— Nie ma sprawy. Jak bym się niegrzecznie zachowała, włączając radio bez czyjejś zgody, prawda? — Spojrzałam na niego, śmiejąc się.
— Możesz być zaskoczona ilością osób, które to robią. — Wpatrywał się w ulicę.
— Naprawdę? Dzieci tych czasów. — Pokręciłam głową w rozczarowaniu.
— To tylko pokazuje, jak mentalnie są głupi, nie? — Uśmiechał się.
— Hey! Zniszczyłeś zabawę — poskarżyłam się.
— Myślisz, że to jest śmieszne? Wow, pewnie masz niesamowite życie.
— Prawda., ponieważ mogę mieć tak wiele zabawy, tkwiąc w pokoju jako więzień. — Justin wywrócił oczami. — Założę się, że nie dasz rady być dla mnie miłym przez tydzień.
— Zaczynamy kolejny zakład, Cassie? — zapytał.
— Nie. Tylko mówię. Nie musisz być podłym cały czas — wyjaśniłam.
— Jestem podły dla tych, którzy są podli dla mnie. Proste. — Wzruszył ramionami.
— Więc to zróbmy. Bądźmy mili dla siebie. — Uśmiechnęłam się, kiedy dziwnie na mnie spojrzał. — Co jest? Z Ryanem jesteśmy coraz lepsi.
— Ty i ja… Mamy być przyjaciółmi? To będzie interesujące. — Pochylił się, szukając znaku na ulicy.
— Cóż… Jeśli mam dołączyć do gangu to jest najlepszy sposób, by zacząć.
— Zobaczymy — skomentował. — Jesteśmy na miejscu.
— Kiedy miałeś na myśli zmianę… — zaczęłam.
— Zrobimy co w naszej mocy, byś była nie do poznania — dokończył.
— Nie mogę się doczekać. — Wywróciłam oczami.
Miejscem okazał się salon kosmetyczny. Justin również wyglądał na zdezorientowanego. Wychodzi na to, że przysłał nas Chaz. Matka jego dziewczyny tutaj pracuje. A w tej części miasta nikt mnie nie zna.

Nienawidzę salonów piękności. Kobiety przychodzą tutaj tylko po to, by poplotkować. I nienawidzę tych dwulicowych suk. Kiedy weszliśmy do środka śliczna dziewczyna, dzisiaj dziewczyna Chaza, poprosiła bym usidła na krześle przed lustrem. Wtedy pojawił się pedał.
— Przepraszam… Co będziesz ze mną robić? — spytałam, lekko przestraszona.
— Oh, wyluzuj. Twój przyjaciel powiedział, że mamy wszystko zmienić. Pokochasz to. — Miałam wielką chęć wywrócenia oczami.
— Zamierzasz zafarbować mi włosy? — Ponownie zapytałam. Uwielbiałam swój kolor, taki miodowy, prawie rudy.
— Niestety tak. Masz niesamowity kolor włosów. Ale będziesz mieć niesamowicie blond. — Moje oczy się rozszerzyły i podskoczyłam na krześle.
— Blond??? — krzyknęłam, sprawiając, że wszyscy spojrzeli na mnie. Gejowski fryzjer cofnął się przez moje nastawienie. — NIE CHCĘ BYĆ BLONDYNKĄ.  
— Melaine. — Głos Justina ostrzegał mnie; to była przestroga, bym się zamknęła.
— Dobrze — mruknęłam gniewnie. — Zaczynaj.
Przez cały czas miałam zamknięte oczy. Czułam ból, gdy regulowali mi brwi. Czułam okropny zapach farby i zimno na głowie. Kiedy nikt już mnie nie dotykał, zgadywałam, że skończyli.
— Wohoo! — wykrzyknął Justin, zaskoczony. — Rzeczywiście wyglądasz seksownie.
Otworzyłam oczy, po czym spojrzałam na niego wrogo. Następnie przygotowałam się do spojrzenia w lustro. Moje oczy rozszerzyły się w szoku. Moje krótkie miodowe włosy były teraz długie – dobra robota – i delikatnie blond. Wyglądało to dobrze, nie będę kłamać. Moje brwi miały inny kształt. Szczerze, zmieniło to cały wygląd mojej twarzy. Nie była to "taka" duża zmiana, ale z pewnością zmieniło to radykalnie mój wygląd.
— Odwaliłeś dobrą robotę, człowieku. — Justin skinął fryzjerowi. Następnie podszedł do kobiety i dał jej kasę. — Idziemy Ca… Mel.
Mruknęłam zirytowana, że nie będę już wyglądać jak dawniej.
Kiedy doszliśmy do samochodu, byłam już lekko wkurzona, więc nie mówiłam za dużo.
— Naprawdę mi się podoba. Nie powinnaś być smutna — zapewnił mnie. Posłałam mu dziwny uśmiech, ale nie mogłam zignorować faktu, że starał się mnie pocieszyć.
— Dzięki, Justin.
— Proszę bardzo. — Jego spojrzenie powróciło na drogę. Nie wiem dlaczego, ale czułam się bujnie. Wyjrzałam przez szybę, zasłaniając policzek nowymi włosami. Może to będzie pomocne, kto wie?
W końcu przyjechaliśmy do domu. Prosto udałam się do swojego pokoju, a następnie łóżka. Słyszałam chłopaków, jak mówili "woho, wyglądasz seksownie". A ja po prostu zamknęłam oczy i poczułam się śpiąca.
Niedługo potem ktoś mnie obudził. To był Justin.
— Chłopcy zamówili pizzę, ale ty spałaś, ja w sumie też. Dołączysz do mnie? — Uśmiechnął się. Zaskoczyło mnie to. Justin właśnie spytał, czy chcę z nim zjeść. To było coś nowego. Biorąc pod uwagę, że zgodziliśmy się być przyjaciółmi… było ok.
— Tak… Jasne… — powiedziałam, idąc do kuchni. Napiłam się po zjedzeniu pizzy, nie zdawałam sobie sprawy, że byłam tak głodna. — Jestem w szoku, że jecie pizzę.
— Mamy przerwę.
Jedliśmy w ciszy, z wyjątkiem, gdy Justin upuścił sodę na moje kolano. Uderzyłam do w ramię. Byłam naprawdę zmęczona, więc powiedziałam mu, że pójdę do swojego pokoju; zgodził się.
Szedł za mną, nasze pokoje znajdowały się blisko siebie. Jakimś cudem drzazga ze schodów dostała się do jednego z moich palców. Skrzywiłam się z bólu, wykrzykując. Zauważyłam krew.
— Co? — spytał Justin.
— Mam drzazgę w palcu.
— Czasami zachowujesz się jak blondynka. — Zachichotał.
— Ha ha! Bardzo śmieszne — rzuciłam sarkastycznie.
— Chodź tutaj i mi pokaż. — Chwycił moją dłoń, ale odeszłam od niego.
— Nie mam mowy. Boli, ale poczekam, aż sama się usunie — stwierdziłam, wchodząc do pokoju.
— Przestań zachowywać się jak dziecko. — Uśmiechnął się. — Usiądź na łóżku.
Zrobiłam, co powiedział. Zniknął w łazience, a po chwili wrócił z pęsetą.
— Justin, powiedziałam ci, że poczekam, aż sama zniknie. — Prychnął.
— Dorośnij. — Odrobinę zaśmiałam się. — Okay, gdy to wyciągnę, opowiem ci historię.
— To jak "To w tobie lubię". Tak to nie działa — wyjaśniłam.
Shhiiu! Po prostu daj mi opowiedzieć historię. — Zaśmiałam się.
— Okay, dobrze. Opowiedz mi. — Skinęłam głową, by zaczął.
— Więc opowiem ci prawdziwą historię o Królewnie Śnieżce.
— Że co? — Otworzyłam usta w szoku. Czy on był poważny?
— Uznam to za zgodę. Dawno, dawno temu w odległym królestwie nazwanym San Francisco, niezdarna dziewczyna o imieniu… Chaza… — Przerwałam mu, śmiejąc się głośno.
— Ta "dziewczyna" to przypuszczalnie Chaz? — spytałam, śmiejąc się do rozpuku.
— Nie przerywaj, młoda damo, kiedy opowiadam bajkę — wyjaśnił, chichocząc.
— Przepraszam. To się więcej nie powtórzy.
— Lepiej nie. Więc jej skóra była bardzo biała, ale tak biała, że siniaki pojawiały się z każdym jej upadkiem. Nazywała się Chaza. Śnieżka Chaza mieszkała w zamku kontrolowana przez złą królową. Królową Raully. — Musiałam opanować kolejny wybuch śmiechu. — Królowa kontrolowała wszystko i każdego, więc kiedy jej magiczne lustro ujawniło, że Śnieżka Chaza jest najpiękniejszą dziewczyną w królestwie, wpadła w furię i zawołała majstra, pana Optmuna, by sprawił, żeby biedna księżniczka znikła.
— Tą biedną księżniczką jest Chaz, tak? — spytałam.
— Chcesz opowiadać? — Szybko przeprosiłam, kiwając głową. — W każdym razie, majster poszedł do Śnieżki Chazy i powiedział: "Hey, w Mercedesie mam słodycze, chodźmy".
— Mógłbyś przestać tak gadać? — zapytałam.
— Muszę wczuć się w rolę, przepraszam? — odpowiedział. — Więc Śnieżka Chaza, naiwna, podążyła za majstrem w las. Zanim doszli do samochodu…
— Ujrzeli wilka? — spytałam, podniecona.
— Cassie, biedactwo, w tej bajce nie ma wilków. — Zmarszczyłam brwi.
— Co z Trzema Małymi Świnkami albo Czerwonym Kapturkiem? — Posłał mi wrogie spojrzenie.
— DAJ MI OPOWIEDZIEĆ HISTORIĘ — krzyknął.
— Okay, okay! Sorry, nie chciałam. — Uniosłam tylko jedną dłoń, bo drugą trzymał Justin.
— W każdym bądź razie… Kiedy dotarli do lasu, Śnieżka Chaza oczywiście wiele razy upadła. Majster, świadomy, że Śnieżka Chaza sama może umrzeć w każdej chwili, oszczędził się i postanowił odejść, zostawiając ją w lesie.
— To podłe. — Moje oczy rozszerzyły się w szoku.
— Zamknij się. Chaza chwilę wędrowała i pomyślała, że to dziwnie, że na drodze nie spotkała żadnego dzikiego zwierza. Później ujrzała wielki biały dom. Zadzwoniła dzwonkiem, ale nikt nie odpowiedział. Drzwi otworzyły się i ciekawska Chaza postanowiła wejść. Dom wydawał się pusty. Tak myślała. Nagle pojawiło się siedem postaci i zapytało: "Kim jesteś?". Najstarszy nazywał się Ryan i był liderem grupy. Nieśmiała i delikatna nazywała się Selena, a najbardziej dokuczliwa Cassie…
— HEY! — wykrzyknęłam.
— Po prostu daj mi skończyć. Najszczęśliwszy nazywał się Paul, śpioch i bezwartościowy, który nie robił nic prócz spania nazywał się Raul. Inny, martwy, to Bob, ale wciąż go liczyli. Nie mam pojęcia dlaczego. I ostatni, najsilniejszy i najprzystojniejszy to Justin.
Zaśmiałam się.
— Dlaczego się śmiejesz? — spytał poważnie.
— Bez powodu… — Zamknęłam buzię.
— Śnieżna Chaza była zachwycona pięknem Justina, zwłaszcza jego siłą. Cassie zapytała: "Nie bądź chytrą dziewczyną, reaguj natychmiast, co powiedział Ryan. Kim ty jesteś?" Bo wiesz… była strasznie irytująca. — Prychnęłam. — "Jestem Śnieżną Chaza. Błąkałam się po lesie, zanim tu trafiłam". Selena, najmniejsza, błagała Ryana, by Śnieżna Chaza z nimi została. Zgodził się, chociaż Cassie i Raul byli temu przeciwni. Faktycznie życie z nią nie stało się prostsze, ale z pewnością zabawniejsze. Głównie dla Justina, który śmiał się za każdym razem, gdy Śnieżna Chaza potykała się o własne nogi.
— Nie widzę w tym nic śmiesznego — powiedziałam mu.
— To dlatego, że nie widziałaś Chaza potykające się w szkole. To jest śmieszne. Raz posmarowałem woskiem szkolne korytarze.
— Jaki był tego cel? — Spojrzałam na niego.
— Oczywiście wspominać to — powiedział. — Więc… Królowa Raully dowiedziała się, że Chaza wciąż żyje.
— Jak? — spytałam.
— Miała na Twitterze fałszywe konto i zobaczyła tweeta Justina "Śnieżna Chaza wciąż tu jest. Myślę, że Cassie powinna zafarbować włosy na taki sam kolor jak ma Chaza. Wyglądałaby lepiej". Następnie Justin, ten przystojny, usłyszał w lesie, że Królowa przyjdzie po Chazę. Zdecydowali, że odejdą zanim pojawi się czarownica.
— I co zrobili?
— Weszli do Szafy, oczywiście.
— Szafy? — Zmarszczyłam brwi.
— Tak… I dotarli do Narni — powiedział szczęśliwie.
— Gdzie to było? — spytałam. Nie obawiajcie się, oglądałam film i w ogóle, ale chciałam, by to wytłumaczył.
— Nie mam zielonego pojęcia — odparł. — Nie zdajesz sobie sprawy, jak frustrujące jest to, że podchodząc do szafki, może przejść do Narni. Zawsze chciałem przyjaciela takiego jak Tumnus… — Myślał o czymś, ale przypomniał sobie, że opowiadał historię. — W każdym bądź razie… Wiem tylko tyle, że gdzieś się dostali. Później znaleźli wielkiego białego królika. Selena goniła go, a za nią wszyscy (Śnieżna Chaza troszkę za nimi, potykając się). Królik wszedł do jaskini i cała grupa zaczęła spadać… spadać… spadać… spadać… spadać… spadać… — Pół godziny później. — … spadać…
— Zamiarem było bym poczuła się śpiąca? Jeśli tak, udało ci się.
— W ten sposób chciałem zwrócić uwagę na wielkość jaskini — powiedział.
— Tak, ale powiedzenie "spadali przez półgodziny" byłoby wystarczające — mruknęłam.
— Hum… Zapamiętam na przyszły raz. W końcu osiągnęli dno jaskini. "Jak się stąd wydostaniemy", spytała Cassie. "Nie martw się, pani, znam drogę", odpowiedział królik.
— Królik potrafił mówić? — spytałam, marszcząc brwi.
— PO PROSTU daj mi opowiedzieć. Więc Selena, cała szczęśliwa, powiedziała "Dobrze, królik nam pomoże i…" BUUUUURP!
Podskoczyłam przez nagły dźwięk.
— Co to było? — Serce biło mi trochę za szybko.
— Projekcja dźwięku. — Spojrzał na mnie, jakbym była głupia, wcześniej nie uświadamiając sobie tego.
— Zabrzmiało to, jak czknięcie.
— Ale to było beknięcie.
— Więc kto beknął? — spytałam.
— Raul. — Wzruszył ramionami.
— Zjadł królika, prawda? — spytałam, wpatrując się w jego oczy.
Spojrzał w bok, nic nie mówiąc.
— Zrobił to! Ale broniąc go, powiem, że królik był bardzo pulchny i smaczny, a Raul był głodny. "Oh, nie. I co teraz zrobimy?", spytała Śnieżna Chaza, podczas gdy reszta trzymała wściekłą na "biednego" Raula Cassie, która próbowała go uderzyć. W tym czasie pojawił się uśmiechnięty kot i powiedział, zna drogę powrotną do jego domu. "Trzymajcie Raula z dala od kota!", krzyknął Justin. "Musicie podążać szlakiem róż do pałacu królowej", powiedział kot, znikając w powietrzu. "Jak on to zrobił?", zapytał Justin. "Zamknij się, Justin. Idziemy!". Cassie, zła, jak zawsze, ruszyła do przodu. Kiedy zbliżali się do celu, ujrzeli wielką plantację róż obok pałacu. Ale coś się stało. Cassie przeżywała kryzys.
— Dlaczego? — zapytałam.
— Głos dobywający się z kwiatów oznajmił, że "brunetki są lepsze od blondynek". Z ust Cassie zaczęła toczyć się piana. "ZABIJĘ WSZYSTKICH!" i zaczęła po kolei wyrywać, niszczyć, deptać, masakrować i mleć kwiaty.
— To nie mogło się dobrze skończyć. — Posłałam mu wrogie spojrzenie.
— Nie skończyło. Królowa miała fioła na punkcie swoich kwiatów. Kiedy ujrzała, co Cassie robi, krzyknęła "ODCIĄĆ GŁOWY". "Obetnę twoją głowę, ty małoistotna suko", krzyknęła Cassie, zamierzając zaatakować królową. Wtedy królowa ujrzała wściekłą twarz dziewczyny, przeraziła się i schowała się za jednym ochroniarzem, po czym powiedziała "Oh… Cóż, to tylko kilka małych kwiatków, prawda? Nie musimy się chwalić… Ale dzisiaj jest dzień ‘ścinania głów’… i głowa musi być ścięta!". Cassie pomyślała i nagle wyparowała "Dla mnie możesz wziąć tę białą dziewczynę". Śnieżna Chaza, roztargniona, wpatrywała się w piękność Justina, nie zdając sobie sprawy, że jej życie wisi na włosku. Jeden ze strażników pociągnął ją z dala od ukochanego i wtedy uświadomiła sobie, że coś się dzieje. "Ahn, co, oni zabierają mnie od Justina? Nie, Justiiiiiiin, Justin!". Oczywiście Justin był otoczony gorącymi laskami, które próbowały zwrócić na siebie jego uwagę. Szczęśliwie pojawił się Ryan, by ją uratować. "Nie bój się, Śnieżna Chazo, słońce mojej egzystencji, świetle mego życia, gwiazdo galaktyki, wodo mej sadzawki, jeżyno mega drzewa… Ocalę cię… Oops, fortepian! Ale wcześniej skomponuję symfonię na twą cześć". Śnieżna Chaza zatrzymała się, patrzyła z niedowierzaniem na blondyna, siedzącego przy białym fortepianie i grającego melodię. "Co? JUSTIIIIN". Potem obudziła się, odkrywając, że był to tylko koszmar, że była w domu bandytów i że faktycznie była facetem… Koniec. — Justin uśmiechnął się do mnie, dumny ze swojej historyjki. Mrugnęłam, po czym spojrzałam na niego, niedowierzając.
— To była najgorsza historia — powiedziałam mu; uśmiechnął się głupkowato.
— Oh, tak? Ale spójrz. Niczego nie czułaś. — Podwójnie uniósł brwi, pokazując mi drzazgę, która wcześniej była w moim palcu. Odetchnęłam cicho, zaskoczona. Z powrotem spojrzałam na Justina.
Wpatrywałam się w jego nieskazitelną twarz. W jego lekki uśmiech, jego pulchne różowe usta w kształcie serca i w jego policzka z lekkim rumieńcem. Nie lubię go, nie lubię go, nie lubię go. Ale byłam zbyt zajęta wpatrywaniem się w jego złote oczy, by zaprzeczyć.


__________
Czyżby Cassie zakochała się w Justinie? Biedna, bo będzie wiele znosiła. I spokojnie, Justin ma daaaaaaaaaaaaaleko do polubienia Cassie, także jeszcze nie będzie "Jassie moments".
W ogóle ta bajka jakaś do kitu xD No ale nie narzekajmy, też bym chciała coś takiego. 

nowy = 10 komentarzy

16 komentarzy:

  1. fdusfgfy czekam na NN

    OdpowiedzUsuń
  2. dodaj proszę jak najszybciej nn <3
    proszę nie szantarzuj nas że 10 i bd nowy :)
    dodawaj <3 bo są tu tacy którzy są wierni i czekają

    ~ ryzykujac-zycie.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. dodawaj nowy rozdział szybko ! :) czekam!! b. fajne ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Boze swietny rozdzial ... juz nie moge sie doczekac nastepnego ..;p

    OdpowiedzUsuń
  5. nie mogę się doczekać następnego, :D

    OdpowiedzUsuń
  6. jak dodam jeszcze 4 komentarze to będzie się liczyło?
    haha D:

    OdpowiedzUsuń
  7. rgtjrgjhj czekam na nowy rozdział!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Awwwww... kgsahfdkcddjjdjjfdggjsjl. swietny rozdzial juz czekam na nastepny...

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie podobała mi się ta bajka :c i biedna Cassie :c + naprawdę Cię podziwiam dziewczyno ! <3 świetnie tłumaczysz i ciężko się dopatrzeć jakichkolwiek błędów :3 oby tak dalej :3

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham to tak bardzo,!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Swietny rozdział. czekam w koncu na Jassie moment .... hyhyhy ... świetnie ci idzie tlumaczenie . tylko tak dalej Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Hahahhah fajna bajka az mi sie spac zachcialo. ;p

    OdpowiedzUsuń
  13. bajka Justina była dziwna :d Chciałabym już jakiś Jassie moment !! :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Ta historyjka to Cudo !!! Nobla powinno się za nią dostać !!!

    OdpowiedzUsuń
  15. nie mogłam ze śmiechu! Uwielbiam te tłumaczenie!

    OdpowiedzUsuń
  16. Justin nie ma talentu do opowiadania bajek :)

    OdpowiedzUsuń