2 listopada 2013

17. Bumb Blondes (1 część).



"I'm a blonde so excuse me.
I'm a blonde I get crazy.
And everybody knows, We're a little more than fun.
I like to play it up like I'm dumb.
'Cause I'm a blonde"

Cassie POV

— CASSIE! — Wysoki, eksplodujący głos rozniósł się w moich bębenkach. Sprawił, że otworzyłam oczy.
Ktoś uderzył w drzwi, a następnie je otworzył. Pokazała się wkurzona Chelsey. Jej zęby miały czarny odcień. Usiadłam na łóżku z uśmieszkiem na gębie.
— Chelsey, kochana. Masz coś na zębach — ostrzegłam ją, wskazując na własne zęby.
— Wiesz, byłam pod wrażeniem innych żartów, ale ten jest żałosny. Kopiowanie z filmów jest dla frajerów. — Dłonie oparła na biodrach.
— Potrzebowałam zaimprowizowanego planu, by mieć czas na wymyślenie czegoś innego — odpowiedziałam, wzruszając ramionami.
— Potrzebowałam zaimprowizowanego planu, by mieć czas na wymyślenie czegoś innego. — Chelsey naśmiewała się wysokim głosem.
— Hey! To moja sprawa — wykrzyknęłam, wstając.
— Hey! To moja sprawa. — Znowu powtórzyła.
— Przestań! — powiedziałam, podchodząc do niej. Odrobinę cofnęła się.
— Teraz już wiesz, jakie to irytujące. I uważaj na siebie, blondie. — Uniosła brew.
— Ty również, blondynko. — Teraz był mój czas, by ją wykpić. — I nawet tam nie idź, bo też jesteś blondynką.
— Nieważne. Po prostu uważaj. — Odwróciła się i opuściła pokój.
— Dawaj, suko! — wykrzyknęłam, zamykając drzwi.
Z powrotem położyłam się na łóżku, przypominając sobie psikusy, jakie robiłyśmy sobie z Płytką Dziwką, by rozkochać w sobie Justina. Dziewczyna dowiedziała się, że to ja spowodowałam u niej ‘krwawienie’.

‘Po filmie razem z Justinem, Chazem i Ryanem zasnęliśmy na kanapie. Spałam na kolanach Justina, kiedy poczułam, że coś łaskocze mnie w lewy policzek. Zignorowałam to i usłyszałam westchnięcie. Przysięgam. Łaskotanie zaczęło się przemieszczać, potem ktoś trzasnął drzwiami.
— Uhm… Cassie. Masz coś na twarzy. — Usłyszałam wysoki głos należący do niezwykle irytującej suki. Ale ona miała rację. Coś łaskotało mnie w twarz.
            Otworzyłam oczy i kątem ujrzałam dwa czułki, ciemnobrązową figurkę na policzku. Małe oczka spoglądały na mnie bez obaw na tym świecie, a następnie futrzane nóżki poruszyły się. I wtedy uświadomiłam sobie, że malutkie coś to karaluch. Jeden z moich największych wrogów.
            Zeskoczyłam z kanapy, przesuwając dłoń Justina, która spoczywała na mojej talii. Zaczęłam wrzeszczeć, skakać, kręcić głową i szarpać za włosy jakbym była jakimś maniakiem. Przez mój atak każdy się obudził.
— Co się dzieje? — wykrzyknął Ryan, podczas gdy ja zaczęłam płakać, ciągle podskakując i krzycząc ‘ew, ew, ew’.
Następnie pobiegłam do swojego pokoju. Już nie usłyszałam, jak Justin zapytał, co się stało.
— Oh, miała na twarzy karalucha. Serio musi częściej brać prysznic.
             Byłam piekielnie wściekła, ale zbytni zajęta braniem czwartego prysznica. Pocierałam policzek gąbką dopóki nie zaczął piec.
            Gdy skończyłam i przebrałam się w czyste ciuchy, stanęłam przed lusterkiem. Lewy policzek nie tylko palił, ale był strasznie czerwony, a z niektórych miejsc nawet odrobinkę leciała krew. To tyle. Jeśli serio chce się bawić, tak będzie.’

            Przez odświeżenie tych wspomnieć, czułam, jak robi mi się gorąco, ale chwilkę później na moich ustach pojawił się uśmiech, przypominając moją zemstę.

            ‘W siódemkę mieliśmy się wybrać do chińskiej restauracji. Przed wyjściem Płytka Dziwka postanowiła wziąć prysznic zanim wrócą Justin i Raul. Nie wiedziała, że coś na nią czeka.
            Razem z Ryanem i Paulem siedzieliśmy w salonie, grając w grę wideo. Usłyszeliśmy krzyk dziewczyny. Wykonałam ten plan na własną rękę. Oczywiście pomysł naszedł mnie, kiedy z Chazem oglądałam TCA. Substancję przy prysznicu sama zmontowałam i byłam z tego dumna.
            Podskoczyliśmy w trójkę, kiedy usłyszeliśmy krzyk dziewczyny. Po chwili w salonie pojawiła się cała pokryta zieloną mazią Płytka Dziwka. Owinięta ręcznikiem pozostawiała za sobą zielony ślad.
— Nie będę tego sprzątać — oświadczyłam. Oczy Płytkiej Dziwki przewiercały moją duszę.
— Oh, odpłacę ci się za to — wykrzyknęła przed powrotem na górę.
— Nie chcę być złapana — odkrzyknęłam. — Nawet się nie boję.’

            Pozwólcie, że coś wam powiem. Maź wyblakła po dwóch dniach, ale okropnie śmierdziało. Justin nie zbliżał się do Chelsey.
            Ależ oczywiście, odpłaciła mi się.

            ‘Zamówiliśmy pizze. Każdy jaką chciał. Moja była z kurczakiem i topionym serem. Kiedy je dostaliśmy, usiedliśmy w kuchni, ja obok Justina. Rozmawialiśmy. Dziwne było to, że Płytka Dziwka nie zrobiła tego przede mną. Powinnam ją znać lepiej niż coś innego.

            Po skończonym posiłku zostaliśmy z Justinem w kuchni. Rozmawialiśmy, jak mieliśmy to w zwyczaju. Nagle poczułam, że dzieje się ze mną coś dziwnego. Brzuch wydał dziwny odgłos, skręcając jedzenie, które niedawno zjadłam.
            Najgorsze było to, że Justin zaczął się do mnie zbliżać, kiedy nasza rozmowa przybrała poważniejszy ton. Kiedy opowiadał mi o swojej rodzinie, prawą dłoń przyłożył do mojej twarzy, kciukiem wodząc po policzku. Przybliżył swoją twarz z lekko rozchylonymi ustami gotowy, by mnie pocałować. To było to. Kiszki skręciły się i cała pizza postanowiła wrócić i powiedzieć hello.
            Wijąc się, zwymiotowałam całą zawartość żołądka na Justina buty.

            Nawet nie jestem w stanie skończyć tej historii. Po całym zdarzeniu poszłam wziąć prysznic – dlaczego zawsze tak kończę, gdy Płytka Dziwka robi mi psikusy? – dziewczyna trzymała butelkę syropu Ipecac*(Lek, który powoduje wymioty. W przeszłości stosowany, by częściowo opróżnić żołądek z trucizny. W Polsce nie ma odpowiednika tego leku). Teraz już wiem, dlaczego pizza dziwnie smakowała.
            Ta, może ostatni żart był ‘niedojrzały’, ale teraz jestem pewna, że Justin nie pocałuje Płytkiej Dziwki przez dłuższy czas. Dobre jest to, że dziewczyna całkiem się mnie boi. Nim wymyślę kolejny żart, muszę trzymać się od niedojrzałych, które nie są takie dobre.


            Najpierw potrzebuję pomocy Chaza. Jest niezły z wykonywania kawałów. 
            Gdy usiadłam na jego łóżku, wiedziałam, że wprowadzenie moich planów w życie będzie trudne. Dlatego potrzebowałam pomocy. Musiała to być osoba godna zaufania, a Chaz taki był, ponieważ Ryan miał coś do Płytkiej Dziwki. Chaz powiedział, że pomoże ze wszystkim, ale nie zaangażuje się fizycznie.
— Chaz, kochasz mnie? — zapytałam z miną porzuconego szczeniaka.
            Chłopak założył niebieską koszulkę, a następnie spojrzał na mnie, zdezorientowany. Podszedł, usiadł obok, po czym czule chwycił moje dłonie.
— Posłuchaj, Cassie. To nie ty jesteś problemem, jesteś seksowna i takie tam, ale nic takiego nie czuję, poza tym lubisz Justina.
            Rozszerzyłam oczy. CO? On myśli, że się w nim zakochałam? Zabrałam dłonie, będąc już zestresowaną.
— Nie mówię o takiej miłości, dziwaku. Zastanawiam się, czy kochasz mnie jako koleżankę! — powiedziałam ze złością.
— Phew, co za ulga! — powiedział uśmiechnięty. — Wiesz, że jesteś moją ulubienicą, bardzo cie kocham.
            Uśmiechnęłam się. Zdumiewało mnie, że nasza przyjaźń polepszyła się przez tych kilka dni. Chaz jest głupi. Czasami to fajnie mieć głupiego przyjaciela, który może robić głupie rzeczy albo zgadzać się w głupich planach.
— Okay! Musisz mi pomóc rozsypać proszek powodujący swędzenie na wszystkich rzeczach Chelsey, wszędzie, gdzie siada i czego dotyka — powiedziałam.
— Nie, Cassie. Powiedziałem już, że nigdy więcej się nie zaangażuję. Wiesz, że Justin może mnie zabić.— Pokręcił głową.
— Nawet się nie dowie — uspokoiłam go.
— Cassie, to nie jest miłe… — Właśnie w tym momencie zasłoniłam uszy; Chaz kontynuował swoją wypowiedź. Na szczęście nie rozumiałam nic poza niejasnymi i niespójnymi dźwiękami.
# &&&%%% $ $ # # / / / / / ((()) SHAHAHANJH? () (= / / / &&%% $ # $% $ ¨. — Zdjęłam ręce z uszy, by się przekonać czy zakończył swoją moralistyczną mowę. — Ona nie jest taka zła, jak ci się wydaje. Musisz dać ludziom szansę… — Ponownie zakryłam uszy. Ustąpił i kontynuował:
IA&%$%A9999898a69696969#2”””"&&%A%A €€®€®®€...
— CHOLERA, CHAZ! ZAMKNIJ SIĘ! — wykrzyknęłam, nie mogąc dłużej tego znieść.
            Spojrzał na mnie z drżącą dolną wargą. Wyglądał, jakby miał się rozpłakać. Poważnie?
— Przepraszam, Chaz, ale nie jestem w humorze, by teraz wysłuchiwać twojej przemowy. Potrzebuję twojej pomocy, a nie zgody. Wiesz, że nawet jeśli się nie zgodzisz być moim partnerem to ja i tak się nie poddam. — Byłam poważna.
— Nie. Boję się Justina — odpowiedział, krzyżując w nadąsaniu ramiona.
            Wywróciłam oczami. Najwyraźniej będę musiała wszystko odwołać.
— Poważnie boisz się kogoś kto boi się Barney’a? Poza tym ostatnio stałeś się moim najlepszym przyjacielem i nie ma znaczenia to, że jesteś dziwny i głupi, bycie obok ciebie to niezły ubaw, więc bezwarunkowo musisz być po mojej stronie. Biorę na siebie całą odpowiedzialność i dam ci w zamian co tylko chcesz.  
            Ku mojemu zdziwieniu, z nadąsanego zmienił się na zainteresowanego.
— Cokolwiek zechcę?
— Tak! — odpowiedziałam bez zastanowienia.
— Dajesz słowo?
— Tak, cokolwiek zechcesz.
— Zatem dołączam do ciebie — odpowiedział, wstając.
— Poczekaj, co chcesz w zamian? — spytałam, ciekawa.
— Wkrótce się dowiesz, Cassie. Wkrótce. — Jego demoniczny uśmiech lekko mnie przestraszył. Starałam się to zignorować, bo jakby nie patrzeć osiągnęłam to, co chciałam. Sprzymierzeńca.

(…)


            Uzyskanie kopii kluczy z szuflady z biura było proste. Musieliśmy wiedzieć, gdzie są pozostali, gdy będziemy w ich pokojach, by nie mogli nas złapać.
            Kiedy zeszliśmy na parter, spostrzegliśmy, że dom był pusty. Chaz popchał mnie w stronę ogrodu, gdzie zauważyliśmy chłopaków, a następnie Płytką Dziwkę w nadmiernie śmiałym bikini. Skąd ona wzięła strój kąpielowy?
            Justin wszedł do basenu z czarnych kąpielówkach Speedo. Uśmiechając się, potrząsnął głową. Moje oczy śledziły spływającą kroplę wody z jego policzka poprzez szyję i swobodnie w dół do pępka.
@ @ § € € &&%% $ & /)) / (& (&%% $ # "" jjahgdbvt § § § = 0 & — odezwał się Chaz.
— Huh? —  zapytałam, nic nie rozumiejąc, ponieważ ciągle wpatrywałam się w Justina.
Trzepnął mnie w plecy i powiedział…
— Pytałem, czy podziwiasz widok. — Zaśmiał się.
— Oh, tak. Mam na myśli, nie… jest… — Naprawdę nie wiedziałam co mam powiedzieć, a histeryczny śmiech stojącego obok mnie Chaza wcale nie pomagał.
— Chelsey też wcale nie jest taka zła — wyszeptał, lustrując Płytką Dziwkę z góry na dół. Wywróciłam oczami.
            Wpatrywaliśmy się w blond dziewczynę w niezwykle skąpym bikini, która leżała na leżaku z zamkniętymi oczami i książką w ręku.   
            Rozmawiała z Ryanem. Zastanawiałam się, jaki mógł to być rodzaj rozmowy, bo jedyną rzeczą jaką słyszałam był śmiech Ryana. Zdrajca. Nie mogę uwierzyć, że jest po jej stronie, bo się w niej podkochuje.
— Co robimy? — zapytał Chaz.
— Myślę, że to odpowiedni czas, by wcielić mój plan w życie — powiedziała, ciągnąc chłopaka do domu.
            Chaz nas prowadził, bo wiedział, gdzie znajdują się wszystkie pokoje.
            Po otwarciu drzwi ujrzałam bałagan; ciuchy rozrzucone na podłodze, pornole na łóżku, piwa na stoliku nocnym…
— Okay, co robimy w twoim pokoju, Chaz? — zapytałam z dłońmi opartymi na biodrach.
— Sorry… zapomniałem, że to mój. — Zarumienił się, szybko zamykając drzwi.
            Zaśmiałam się. Dosłownie to nigdy nie byłam w jego pokoju, jedynie w przedniej części, gdzie znajdują się komputer i sofa.
            Z torby, którą niósł, wyciągnęłam słoik z nalepką, na której pogrubioną czcionką widniało ‘Itching powder.
— Następny pokój, koleś — powiedziałam.
            Po wejściu do sypialni Ryana musiałam kontrolować dziwny impuls, by wszystkiego nie poprzewracać. Pomieszczenie było wyjątkowo zorganizowane; wyrównane poduszki bez jakichkolwiek fałdek i starannie ułożone książki na stoliku nocnym.
            Chwilę później podeszliśmy do szafki. Chaz w tym czasie robił sobie żarty z Ryana, ukazując jak dziwny jest. Szafka uporządkowana była podobnie jak reszta pokoju; kolorowe etykiety wskazywały jakiego rodzaju ubrania były używane. Rzeczy podzielone były kolor, rozmiar, a nawet markę. Chłopak musi mieć lekką obsesję na punkcie czystości i organizacji. Nawet tego nie wiedziałam.
— Szalony nigga! — To było  jedyne, co mogłam wyszeptać.
— Musimy to robić? Ryan nie zrobił ci nic złego — powiedział Chaz tuż za mną.
— Zdradził mnie z Płytką Dziwką! — powiedziałam, ostrożnie rozsypując puder na ubraniach Ryana tak, by nie spostrzegł, że ktoś tu był.
— Płytka Dziwka? — zapytał, unosząc brwi.
— Tak ją nazwałam — odpowiedziałam, na co Chaz zaśmiał się.
— Nieźle siostra, nieźle.
            W końcu weszliśmy do pokoju Justina. Niedługo po tym odnalazłam torbę. Oh, zapłaci za to. 
            Pokój wyglądał jak połączenie bałaganu z porządkiem Chaza i Ryana. Łóżko ledwo grało z schludnie położonym pośrodku trzech książek na nocnym stoliku tuż przy ramce ze zdjęciem kobiety i czarną gitarą w rogu.
— Dawaj, Cassie, ktoś może przyjść — poskarżył się Chaz, podchodząc do szafki, a następnie wyciągając z niej torbę. Podążyłam za nim.
            Przyjemność w tym momencie była ogromna.
            Nie mogłam się doczekać, by zobaczyć jak w niekontrolowany sposób swędzi Płytką Dziwkę, a ona nie wie dlaczego. Dla niej chciałabym przesadzić z proszkiem. Zasłużyła na to.
            Kiedy skończyliśmy z bagażem, powróciliśmy do pokoju, by rozsypać proszek na łóżku. Następnie zobaczyłam ręcznik i pomyślałam sobie, że należy do Płytkiej Dziwki, ponieważ był jasnofioletowy. Oczywiście i na nim rozpyliłam odrobinę proszku.
            Wtedy usłyszeliśmy głos w korytarzu.
— Chelsey, to nie potrwa długo, wezmę tylko prysznic. — Obok siebie ujrzałam białego jak papier Chaza.
            Cholera, co teraz?
            Szczęśliwie zamknęłam drzwi, więc włożenie przez Justina klucza i przekręcenie go umożliwi mi popchanie Chaza i mnie pod łóżko.
            Usłyszeliśmy, jak Justin wszedł do pokoju. Chaz wyglądał, jakby miał dostać atak. Nie był sam. Widzieliśmy nogi Justina. Musiał przyjść prosto z basenu.
            Byłam w szoku, kiedy zauważyłam spadające na ziemie bokserki Justina, które chłopak następnie kopnął na bok. Chaz zaśmiał się irytująco.
— Powinnaś zerknąć. Kiedy będziesz miała znowu taką okazje?  — Chaz wyszeptał mi do ucha.
            Posłałam mu zabójczy wzrok i prawie krzyknęłam:
CHCESZ UMRZEĆ?
            Dlaczego zawsze muszę wpakować się w niezręczne sytuacje z Justinem. Dlaczego to zawsze mnie się przytrafia?
— Mam paraliż mięśni — wyszeptał Chaz, czołgając się i prawie ujawniając naszą skrytkę. Gwałtownie pociągnęłam go do mnie. W tym momencie zadzwonił telefon Justina. Chłopak usiadł na łóżku i zaczął rozmawiać.
            Wciąż widzieliśmy tylko połowę.
            Miałam ochotę uciec, ale Justin tu był, leniwie rozmawiając przez telefon.
            W końcu pożegnał się i udał się do łazienki. Odetchnęliśmy z ulgą. Teraz albo nigdy!
— Uciekaj, Chaz!
            Wyszłam z prawej strony łóżka, a Chaz z lewej. Drzwi nie były zamknięte na klucz i to ułatwiło naszą ucieczkę.   
        Na zewnątrz zauważyłam, że Chaz wziął sobie zbyt poważnie ‘Uciekaj, Chaz!’, bo kontynuował ucieczkę na parter. Podążyłabym za nim, ale poczułam pustkę w dłoni.
            CHOLERA, GDZIE JEST PUDER?
            Jak najszybciej tylko mogłam wróciłam do pokoju Justina. Rzuciłam się na podłogę, by poszukać pojemniczka od pudru. Byłam już prawie za drzwiami, gdy…
— Cassie?
            Zaalarmowana obróciłam się i spojrzałam na Justina. Rozszerzyły mi się oczy, pojemniczek poleciał na podłogę, kiedy ujrzałam nagiego chłopaka. To był pierwszy raz. Myślę, że było to bardzo niezręczne.
— Co tutaj robisz? — zapytał bez cienia zażenowania.
            Szybko podniosłam pojemniczek z ziemi i opuściłam pokój bez odpowiedzi, gwałtownie zamykając drzwi.
            Sapając, oparłam się całym ciężarem o drzwi. Nigdy nie byłam tak zakłopotana. Musiałam mieć czerwoną twarz jak papryczka chilli. Chciałam zniknąć z mapy, by otworzyła się przede mną czarna dziura bym nigdy więcej nie stanęła twarzą w twarz z Justinem.
— OUUCH! — krzyknęłam, kiedy drzwi, o które się opierałam zniknęły i upadłam na podłogę.
            Zabolało, kiedy uderzyłam głową o podłogę. Zamrugałam, próbując odzyskać ostrość. Justin, dziękuję Bogu – tak myślę – miał na sobie ręcznik. Na moje nieszczęście jego Kalata wciąż była odsłonięta. Wciąż trzymał za klamkę i powstrzymywał śmiech.
— Teraz odpowiesz na moje pytanie? Co robiłaś w moim pokoju?
— Ja… ja… byłam… ja… — Cholera! Skąd wzięło się to jąkanie?
            Chciałam kopnąć samą siebie, ale musiałam wymyślić najbardziej rażące kłamstwo na świecie.
— Przyszłam zapytać czy wychodzicie gdzieś dzisiaj… Właśnie tak! Weszłam bez pukania, a ciebie nie było. Następnie… tam… hum… — Tylko nie jąkanie się!
            Widok nagiej piersi Justina jedynie sprawiał, że powracałam myślami do obrazu całego nagiego chłopaka… O Boże!
— Następnie… tam… hum… — Idiota naśladował mój głos, ubawiony zaistniałą sytuacją.
— Dobrze wiesz co!
— Grupa chce iść do klubu nocnego czy coś, ale myślę, że będziemy mogli pójść dopiero jutro. Czy starasz się wpasować, Cassie? I co trzymasz w dłoni?
— Ah… ah… Szampon.
— Ah… ah… i po co ci to? — Drwiąc, zapytał ponownie.
— Jeśli jeszcze raz będziesz mnie naśladować to… to…
— To… to… — Zaśmiał się.
— Idiota! — krzyknęłam, kiedy wstawałam. Zostawiłam go wciąż śmiejącego się.
            Ja i Chaz byliśmy jedyni, który siedzieli już w jadalni. Z niecierpliwością czekaliśmy na pozostałych, którzy jeszcze nie zeszli. Miałam wybuchnąć w napadzie lęku, kiedy…
AAAAAAAAAAAHHHHHH!!!! — Wpatrywaliśmy się w siebie nawzajem, dobrze wiedząc z którego pokoju dochodził krzyk.
— Kurwa! — wyszeptał blady Chaz. 



__________
Rozdzielam rozdział na dwie części. Dziękuję Wam, że wciąż jesteście. Przepraszam za tak długą zwłokę. Proszę Was tylko o jedno: nigdy się nie tnijcie. Po raz kolejny mam problemy w domu. Po raz kolejny nie miałam dostępu do jakiegokolwiek urządzenia, by przetłumaczyć rozdział.