3 maja 2013

7. The night club Revenge.


"Till the roof comes off, till the lights goout, Till my legs give out, can’t shut my mouth.Till the smoke clears out
- am I high?
Perhaps, I'mma rip this shit till my bone collapse."

Justin P.O.V


— Więc… Chciałabyś zatańczyć? — wyszeptałem gorącej blond lasce. Przeczesywała włosy w uwodzicielski sposób.
— Oczywiście. — Posłała uśmiech, wspaniały uśmiech. Złapała mnie za rękę i poprowadziła nas na parkiet.
Znałem tytuł piosenki, ale to nie powstrzymało mnie za złapaniem jej za biodra i przyciągnięciem do mnie bliżej. Jej tyłek ocierał się o moje krocze w takt. Przyciągnąłem ją jeszcze bliżej, jeśli było to tylko możliwe, położyłem jej dłoń na moim karku. Tańczyliśmy tak blisko siebie, że pomiędzy nami nie było ani jednego centymetra przestrzeni. Znudziłem się.
Zbliżyłem się do jej ucha, pozwalając jej usłyszeć mój oddech. Lekko zadrżała. Zgarnąłem kosmyk blond włosów, który przysłaniał jej oko i założyłem go za ucho. Ustami drażniłem jej szyję, co chwilę ją przegryzając. Uśmiechnęła się, więc przyjąłem to jako zgodę, by kontynuować.
Pocałowałem ją w szyję z żarem, cicho gryząc i ssąc póki nie odnalazłem jej czułego miejsca. Ciężko oddychała, aż w końcu z jej gardła dobył się jęk. Uśmiechnąłem się do siebie. Koleś, jestem ogniem.
Mocniej zacisnąłem uścisk na jej talii i pozwoliłem swojej prawej ręce wędrować po jej drobnym ciele. Od ud, po bok klatki piersiowej. Byliśmy w miejscu publicznym, więc nie mogłem jej tutaj dorwać, ale blondynka wydawała się tym nie przejmować. Obróciła się do mnie przodem i spróbowała mnie pocałować, ale jak zwykle obróciłem głowę i jej usta spoczęły na moim policzku.    
Były miękkie i gorące, więc rozważałem czy nie dać jej wyjątku. Moja prawa ręka powędrowała na jej szyję, a lewa na biodro. Najpierw pocałowałem delikatnie szyję, następnie przyspieszyłem, całując zaciekle. Jej biodra poruszały się w rytm piosenki, a dolna część zaczęła ocierać się o moją, sprawiając, że mój mały kolega był odrobinę szczęśliwszy.
Poruszałem biodrami z jej, ignorując jęk, który chciał wydobyć się z mojego gardła. Nigdy nie pokazuj, że dziewczyna ma nad tobą jakąkolwiek władzę. Przyciągnąłem ją bliżej, by bardziej się ocierała. A kiedy to zrobiła, nie mogłem powstrzymać niskiego jęku.
Nie mogłem się więcej powstrzymać, moje ręce wędrowały w dół jej pleców, by w końcu chwycić jej tyłek. Jednak uwolniła się z mojego uścisku. To było tak nagłe, że otworzyłem ze zdziwienia oczy i utkwiłem je w Todzie. Uśmiechnąłem się głupkowato.
— Co robisz z MOJĄ dziwką? — Todd wykrzyczał w moją twarz.
— Przepraszam? — zawołała zła blondynka.
— Nie teraz — krzyknął na nią. Cofnęła się. — Idź napić się drinka z Molly.
Posłała mu zabójcze spojrzenie. Poczułem do niej lekką sympatię, bo nigdy wcześniej żadna dziewczyna Todda nie sprzeciwiła się mu. Jestem pewny, że później dostanie się jej za to. Kiedy zniknęła nam z oczu, uśmiechnąłem się.
— Niezła sztuka, Toddy. Gorąca jak w piekle — powiedziałem, przypominając sobie, jakie jej ciało było w moich dłoniach. Widziałem furię w jego oczach. Podszedł do mnie. Nasze ramiona dotykały się.
— Myślisz, że jesteś lepszy?! — Jego głos przepełniony był jadem.
— Cóż, jeśli byłbyś lepszy, twoja dziewczyna nie macałaby mnie po jajach. — Uśmiechnąłem się na to wspomnienie. Oczywiście Toddy nie był szczęśliwy. Popchnął mnie, ale nie ruszyłem się za bardzo. Ryan i Chaz zrozumieli, że coś się kroki i podeszli do nas.
— Co się dzieje? — Ryan skrzyżował ręce.
— Co tam Toddy? — zawołał Chaz, klepiąc Todda w plecy. Chaz jest zawsze… Cóż, Chaz. Jednak Toddy ciągle wpatrywał się we mnie.
Zrób zdjęcie, będzie to trwać dłużej. — Mrugnąłem do niego i uśmiechnąłem się, widząc, jak jego twarz staje się czerwona ze złości.
— Lepiej, żebyś uważał, Bieber. — Wiedziałem, że mówi serio, ale szczerze – nie dbałem o to. Mój gang był dziesięć razy silniejszy niż jego, więc dlatego tak bardzo z nami nie zadzierał. A po dołączeniu Cassie, będziemy ogromną mafia. Ludzie będą musieli na nas uważać.
Toddy odszedł, a my zaczęliśmy z niego się śmiać.
— Stary, co się stało? — zapytał Chaz.
— Nic, po prostu się wkurzył, bo podrywałem jego sukę. — Uśmiechnąłem się.
— Ta gorąca blondynka? — spytał Ryan; skinąłem głową. Klepnął mnie w plecy. — Jesteś moim bohaterem.
— Wiedziałem — rzuciłem. — Napijmy się kilku szybkich.
Usiedliśmy na stołkach przy barze. Poprosiliśmy barmana o wódkę.
— Okay… Raz, dwa, trzy. — Wolno liczyłem. Przyłożyłem kieliszek do warg, czując alkohol. Odchyliłem głowę do tyłu i wypiłem zawartość szkła.
Wódka paliła mnie w gardle, ale było to przyjemne uczucie.
Wypiliśmy kolejnego i kolejnego i kolejnego i jeszcze jednego. Jesteśmy dość silni, też nie piliśmy szybko, ale po ósmym kieliszku czystej tequili poczułem różnicę w nastroju.
Chłopcy poszli tańczyć, a ja postanowiłem zostać i porozmawiać z brunetką siedzącą obok mnie. Nagle poczułem, że ktoś siada obok mnie. Spojrzałem w tamtą stronę i ujrzałem Toddyego. Nie wiedziałem czy to wina alkoholu, czy rzeczywiście było z nim czterech kolesi.
— Co tam kumplu? — Przymknąłem oczy. Tylko się zaśmiał w przerażający sposób.
— Drinka? Stawiam — mruknął. Spojrzałem na niego… Czy on jest poważny?
— Ahn… Jasne. Mogę się założyć, że skopię twój tyłek — zażartowałem.
— Przekonajmy się. — Klepnął mnie w plecy. Spojrzałem na jego dłoń, która ciągle spoczywała na moim ramieniu z dziwnym przejawem. Odwrócił się do barmana. — Hey, kolego, kolejka.
Barman skinął głowa. Nie byłem pewny czy miałem halucynacje, czy rzeczywiście barman spojrzał znacząco na Toddyego. Rozejrzałem się wokół podejrzliwie, czekając, aż barman pod nam drinki. Kiedy je podał, chwyciłem kieliszek, kiwając na Toddyego w toaście; przechyliłem głowę. Już nie paliło mnie gardło, przyzwyczaiłem się do tego.
— Szybko pijesz, koleś. Lepiej ode mnie. Masz mój szacunek. — Toddy znów poklepał mnie po ramieniu. Kiedy w końcu przestanie to robić? Serio.
— Teraz już wiesz… Co za frajer. — Posłałem mu uśmiech, "przyjazny" znak, że może już odejść. Zrobili to, a ja w końcu mogłem zwrócić swoją uwagę na brunetkę.
Śmialiśmy się z czegoś, co powiedziała, gdy nagle poczułem coś dziwnego. Mój wzrok stał się trochę nieostry, co sprawiało wrażenie, że wszystko wokół mnie szybko się porusza. Zacząłem czuć dreszcze. Starałem się utrzymać skupiony wzrok, gdy nagle wszystko pogorszyło się. Ledwo mogłem usiedzieć, głowa stała się ciężka, przez co miałem problem z jej utrzymaniem. Zakryłem twarz dłońmi, starając się nie zwymiotować.
Dreszcze zdawały się wciąż występować, gdy uświadomiłem sobie, że nie siedzę już na krześle. Nic nie czułem, gdy upadłem na ziemię. Ciężko oddychałem, twarzy ludzi, którzy mnie załapali, nie widziałem, bo wciąż niewyraźnie widziałem. Coś było nie tak. Zamiast posadzić mnie z powrotem na krześle, oni mnie wynieśli z klubu.
Chłodne powietrze uderzyło mnie w twarz, co było wspaniałe, ale nie pomogło, tak jak oczekiwałem. Ludzie, którzy mnie wyprowadzili, rzucili mnie na ziemię. To się nie powinno wydarzyć, prawda? Najlepiej jak tylko potrafiłem, starałem się jasno widzieć, nie zwracałem wtedy uwagi na śmiech. Coś uderzyło mój brzuch; wzdrygnąłem się. Mój oddech stał się cięższy, byłem pewny, że zwymiotowałem. Spojrzałem w górę, starając sprawdzić kto do cholerny uderzył mnie w brzuch. Jednak wciąż wszystko było zamazane. Ale ciągle słuchałem.
— Więc… Mówiłem ci, Bieber, byś uważaj na swój tył. — Jego głoś rozniósł się echem w moim uchu; jedynie co chciałem zrobić, to uderzyć pięścią w twarz tego skurwysyna. — Widzę, że nie czujesz się zbyt dobrze.
Chciałabym wyciszyć ludzi w prawdziwym życiu. Cholernie mnie irytował.
— Co mi zrobiłeś? — Splunąłem na niego; mój głos był zachrypnięty, jak nigdy.
— Zapłaciłem barmanowi, mojemu staremu znajomemu, by dodał do twojego drinka czegoś specjalnego. — Wzruszył ramionami. Miałem ponowną ochotę dać mu w twarz.
— Co? Twoja dzienne lekarstwo? — Starałem się, by nie zwymiotować.
— Ooh, to coś, co nazywa się spartuj, lek, który w nadmiarze zatrzymuje krążenie krwi w sercu. Powoli, w ciągu kilku godzin, zabije cie. Następnie będziesz musiał przedawkować. — Zaśmiał się Toddy.
— Cholera — mruknąłem do siebie. Fakt o mnie: moje usta zawsze wymawiały cholera, gdy działo się coś złego. Toddy znów mnie kopnął i jeszcze raz i jeszcze raz. Starałem się, jak tylko mogłem, by wstać i kopnąć go w jaja, ale musiałem utrzymać świadomość. Za każdym razem, gdy próbowałem wstać, upadałem z powrotem na ziemię.
— Nawet nie próbuj wejść do środka i szukać swoich kumpli, bo gdy to zrobisz, ktoś ode mnie stojący przy drzwiach zastrzeli cie. Mam nadzieję, że będziesz smażyć się w piekle — mruknął Toddy. Zaśmiałem się do siebie.
— Będziesz mógł powiedzieć to sobie. Spotkamy się tam wkrótce. — Uśmiechnąłem się, starając się utrzymać oschły nastrój, nawet jak umieram. Toddy znowu mnie kopnął. Na pewno czuł się teraz twardzielem. Najpierw podał mi narkotyk, a teraz stoi z pięcioma kolesiami. Przysięgam na Boga, zapłaci za to.
Ale najpierw potrzebuję pomocy. Jednak wszyscy byli w klubie. Jestem sam na ulicy, mój dom jest zaledwie kilka bloków stąd, ale nie jestem w stanie się utrzymać pionu.
Wtedy pomyślałem o czymś. Nie uratuje mnie to od narkotyków, które mam już w organizmie. Jest to naprawdę obrzydliwe, ale trochę uczyłem się o tym. Włożyłem dwa palce do buzi, co spowodowało odruch wymiotny. Kwas podszedł mi do gardła i w końcu zwymiotowałem cały alkohol, który łyknąłem i być może połowę narkotyku. Mam więcej czasu na przedawkowanie.
W końcu mogłem się podnieść, obraz wciąż był zamazany i z każdym krokiem potykałem się o własne spoty. Szedłem wolno, a każdy krok sprawiał mi problem. Na czole poczułem pot, inny objaw po narkotyku. Zaczynałem tracić kontrolę nad myślami zanim dotarłem do domu.
Kiedy zorientowałem się, że sytuacja zaczynała robić się okropna, przyspieszyłem kroku. W kieszeni wyszukałem klucza, który, miałem gorącą nadzieję, musiał być tym jedynym. Szczęśliwie okazało się, że trafiłem. Chociaż to było na moją korzyść. Otworzyłem z siła drzwi, wiedząc, że nie mam zbyt wiele czasu. Narkotyk działał szybko. Umysł zaczął wymykać się spod kontroli, jak pijany będąc bliski zamroczeniu.
Jedyną osobą w domu była Cassie, więc szybko zwróciłem się do jej pokoju. Wspinaczka po schodach była największym problemem, więc zmusiłem się ostatkiem sił, by po nich wejść. Otworzyłem drzwi jej pokoju. Czułem się jak zombie, wszystko było zamazane, a kąt widzenia stawał się czarny. Poczułem, że tracę przytomność. Nie mogłem dalej iść, oddech stał się ciężki, głowa jakby eksplodowała, a żołądek skręcał się.
Przed sobą zauważyłem nieostry obraz, brzęk przeszedł mi przez ucho, ale nie mogłem rozszyfrować, co głos chce powiedzieć.
Wszystko zrobiło się nieostre. Czerń pokryła moją ostatnią wizję, a następnie nie widziałem już nic. Nic nie czułem, nic nie słyszałem. Tylko ciemność.   


__________
@myperfect_jb

 
nowy= 5 komentarzy  


5 komentarzy:

  1. lghsoudfcouefd<3 <3 <3 <3
    kocham kocham kocham<3
    KIEDY DODASZ NN? ja chcę więcej, no ! <3

    zpraszam:

    www.ryzykującc-zycie.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże świetny rozdział... Ciekawe co sie stanie z Justinem nie moge sie doczekac kolejnego .. prosze pisz szybko ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział przetłumaczyłam już dawno, ale nie dodam póki nie będzie 5 komentarzy. Chcę po prostu wiedzieć czy ktoś to czyta ;)

      Usuń
  3. jejku już się wyjaśniło :)
    Todd to niezły kutas!

    OdpowiedzUsuń