"Till the roof comes off, till the lights goout, Till my legs give out, can’t shut my mouth.Till the smoke clears out
- am I high?
Perhaps, I'mma rip
this shit till my bone collapse."
Justin P.O.V
— Więc… Chciałabyś
zatańczyć? — wyszeptałem gorącej blond lasce. Przeczesywała włosy w
uwodzicielski sposób.
— Oczywiście. — Posłała
uśmiech, wspaniały uśmiech. Złapała mnie za rękę i poprowadziła nas na parkiet.
Znałem tytuł piosenki, ale
to nie powstrzymało mnie za złapaniem jej za biodra i przyciągnięciem do mnie
bliżej. Jej tyłek ocierał się o moje krocze w takt. Przyciągnąłem ją jeszcze
bliżej, jeśli było to tylko możliwe, położyłem jej dłoń na moim karku.
Tańczyliśmy tak blisko siebie, że pomiędzy nami nie było ani jednego centymetra
przestrzeni. Znudziłem się.
Zbliżyłem się do jej ucha,
pozwalając jej usłyszeć mój oddech. Lekko zadrżała. Zgarnąłem kosmyk blond
włosów, który przysłaniał jej oko i założyłem go za ucho. Ustami drażniłem jej
szyję, co chwilę ją przegryzając. Uśmiechnęła się, więc przyjąłem to jako
zgodę, by kontynuować.
Pocałowałem ją w szyję z
żarem, cicho gryząc i ssąc póki nie odnalazłem jej czułego miejsca. Ciężko
oddychała, aż w końcu z jej gardła dobył się jęk. Uśmiechnąłem się do siebie.
Koleś, jestem ogniem.
Mocniej zacisnąłem uścisk na
jej talii i pozwoliłem swojej prawej ręce wędrować po jej drobnym ciele. Od ud,
po bok klatki piersiowej. Byliśmy w miejscu publicznym, więc nie mogłem jej
tutaj dorwać, ale blondynka wydawała się tym nie przejmować. Obróciła się do
mnie przodem i spróbowała mnie pocałować, ale jak zwykle obróciłem głowę i jej
usta spoczęły na moim policzku.
Były miękkie i
gorące, więc rozważałem czy nie dać jej wyjątku. Moja prawa ręka powędrowała na
jej szyję, a lewa na biodro. Najpierw pocałowałem delikatnie szyję, następnie
przyspieszyłem, całując zaciekle. Jej biodra poruszały się w rytm piosenki, a
dolna część zaczęła ocierać się o moją, sprawiając, że mój mały kolega był
odrobinę szczęśliwszy.
Poruszałem biodrami
z jej, ignorując jęk, który chciał wydobyć się z mojego gardła. Nigdy nie
pokazuj, że dziewczyna ma nad tobą jakąkolwiek władzę. Przyciągnąłem ją bliżej,
by bardziej się ocierała. A kiedy to zrobiła, nie mogłem powstrzymać niskiego
jęku.
Nie mogłem się
więcej powstrzymać, moje ręce wędrowały w dół jej pleców, by w końcu chwycić
jej tyłek. Jednak uwolniła się z mojego uścisku. To było tak nagłe, że
otworzyłem ze zdziwienia oczy i utkwiłem je w Todzie. Uśmiechnąłem się
głupkowato.
— Co robisz z MOJĄ dziwką?
— Todd wykrzyczał w moją twarz.
— Przepraszam? —
zawołała zła blondynka.
— Nie teraz —
krzyknął na nią. Cofnęła się. — Idź napić się drinka z Molly.
Posłała mu zabójcze
spojrzenie. Poczułem do niej lekką sympatię, bo nigdy wcześniej żadna dziewczyna
Todda nie sprzeciwiła się mu. Jestem pewny, że później dostanie się jej za to.
Kiedy zniknęła nam z oczu, uśmiechnąłem się.
— Niezła sztuka,
Toddy. Gorąca jak w piekle — powiedziałem, przypominając sobie, jakie jej ciało
było w moich dłoniach. Widziałem furię w jego oczach. Podszedł do mnie. Nasze
ramiona dotykały się.
— Myślisz, że
jesteś lepszy?! — Jego głos przepełniony był jadem.
— Cóż, jeśli byłbyś
lepszy, twoja dziewczyna nie macałaby mnie po jajach. — Uśmiechnąłem się na to
wspomnienie. Oczywiście Toddy nie był szczęśliwy. Popchnął mnie, ale nie
ruszyłem się za bardzo. Ryan i Chaz zrozumieli, że coś się kroki i podeszli do
nas.
— Co się dzieje? —
Ryan skrzyżował ręce.
— Co tam Toddy? —
zawołał Chaz, klepiąc Todda w plecy. Chaz jest zawsze… Cóż, Chaz. Jednak Toddy
ciągle wpatrywał się we mnie.
— Zrób
zdjęcie, będzie to trwać
dłużej. — Mrugnąłem do niego i uśmiechnąłem się,
widząc, jak jego twarz staje się czerwona ze złości.
—
Lepiej, żebyś uważał, Bieber. — Wiedziałem, że mówi serio, ale szczerze – nie
dbałem o to. Mój gang
był
dziesięć
razy
silniejszy niż
jego,
więc dlatego tak bardzo z nami nie zadzierał. A po dołączeniu Cassie, będziemy
ogromną mafia. Ludzie będą musieli na nas uważać.
Toddy odszedł, a my
zaczęliśmy z niego się śmiać.
—
Stary, co się stało? — zapytał Chaz.
—
Nic, po prostu się wkurzył, bo podrywałem jego sukę. — Uśmiechnąłem się.
—
Ta gorąca blondynka? — spytał Ryan; skinąłem głową. Klepnął mnie w plecy. —
Jesteś moim bohaterem.
—
Wiedziałem — rzuciłem. — Napijmy się kilku szybkich.
Usiedliśmy
na stołkach przy barze. Poprosiliśmy barmana o wódkę.
—
Okay… Raz, dwa, trzy. — Wolno liczyłem. Przyłożyłem kieliszek do warg, czując
alkohol. Odchyliłem głowę do tyłu i wypiłem zawartość szkła.
Wódka
paliła mnie w gardle, ale było to przyjemne uczucie.
Wypiliśmy
kolejnego i kolejnego i kolejnego i jeszcze jednego. Jesteśmy dość silni, też
nie piliśmy szybko, ale po ósmym kieliszku czystej tequili poczułem różnicę w
nastroju.
Chłopcy
poszli tańczyć, a ja postanowiłem zostać i porozmawiać z brunetką siedzącą obok
mnie. Nagle poczułem, że ktoś siada obok mnie. Spojrzałem w tamtą stronę i
ujrzałem Toddyego. Nie wiedziałem czy to wina alkoholu, czy rzeczywiście było z
nim czterech kolesi.
—
Co tam kumplu? — Przymknąłem oczy. Tylko się zaśmiał w przerażający sposób.
—
Drinka? Stawiam — mruknął. Spojrzałem na niego… Czy on jest poważny?
—
Ahn… Jasne. Mogę się założyć, że skopię twój tyłek — zażartowałem.
—
Przekonajmy się. — Klepnął mnie w plecy. Spojrzałem na jego dłoń, która ciągle
spoczywała na moim ramieniu z dziwnym przejawem. Odwrócił się do barmana. —
Hey, kolego, kolejka.
Barman
skinął głowa. Nie byłem pewny czy miałem halucynacje, czy rzeczywiście barman
spojrzał znacząco na Toddyego. Rozejrzałem się wokół podejrzliwie, czekając, aż
barman pod nam drinki. Kiedy je podał, chwyciłem kieliszek, kiwając na Toddyego
w toaście; przechyliłem głowę. Już nie paliło mnie gardło, przyzwyczaiłem się
do tego.
—
Szybko pijesz, koleś. Lepiej ode mnie. Masz mój szacunek. — Toddy znów poklepał
mnie po ramieniu. Kiedy w końcu przestanie to robić? Serio.
—
Teraz już wiesz… Co za frajer. — Posłałem mu uśmiech, "przyjazny"
znak, że może już odejść. Zrobili to, a ja w końcu mogłem zwrócić swoją uwagę
na brunetkę.
Śmialiśmy
się z czegoś, co powiedziała, gdy nagle poczułem coś dziwnego. Mój wzrok stał
się trochę nieostry, co sprawiało wrażenie, że wszystko wokół mnie szybko się
porusza. Zacząłem czuć dreszcze. Starałem się utrzymać skupiony wzrok, gdy
nagle wszystko pogorszyło się. Ledwo mogłem usiedzieć, głowa stała się ciężka,
przez co miałem problem z jej utrzymaniem. Zakryłem twarz dłońmi, starając się
nie zwymiotować.
Dreszcze
zdawały się wciąż występować, gdy uświadomiłem sobie, że nie siedzę już na
krześle. Nic nie czułem, gdy upadłem na ziemię. Ciężko oddychałem, twarzy
ludzi, którzy mnie załapali, nie widziałem, bo wciąż niewyraźnie widziałem. Coś
było nie tak. Zamiast posadzić mnie z powrotem na krześle, oni mnie wynieśli z klubu.
Chłodne
powietrze uderzyło mnie w twarz, co było wspaniałe, ale nie pomogło, tak jak
oczekiwałem. Ludzie, którzy mnie wyprowadzili, rzucili mnie na ziemię. To się
nie powinno wydarzyć, prawda? Najlepiej jak tylko potrafiłem, starałem się
jasno widzieć, nie zwracałem wtedy uwagi na śmiech. Coś uderzyło mój brzuch;
wzdrygnąłem się. Mój oddech stał się cięższy, byłem pewny, że zwymiotowałem.
Spojrzałem w górę, starając sprawdzić kto do cholerny uderzył mnie w brzuch.
Jednak wciąż wszystko było zamazane. Ale ciągle słuchałem.
—
Więc… Mówiłem ci, Bieber, byś uważaj na swój tył. — Jego głoś rozniósł się
echem w moim uchu; jedynie co chciałem zrobić, to uderzyć pięścią w twarz tego
skurwysyna. — Widzę, że nie czujesz się zbyt dobrze.
Chciałabym
wyciszyć ludzi w prawdziwym życiu. Cholernie mnie irytował.
—
Co mi zrobiłeś? — Splunąłem na niego; mój głos był zachrypnięty, jak nigdy.
—
Zapłaciłem barmanowi, mojemu staremu znajomemu, by dodał do twojego drinka
czegoś specjalnego. — Wzruszył ramionami. Miałem ponowną ochotę dać mu w twarz.
—
Co? Twoja dzienne lekarstwo? — Starałem się, by nie zwymiotować.
—
Ooh, to coś, co nazywa się spartuj, lek,
który w nadmiarze zatrzymuje krążenie krwi w sercu. Powoli, w ciągu kilku godzin, zabije cie. Następnie będziesz
musiał przedawkować. — Zaśmiał się Toddy.
—
Cholera — mruknąłem do siebie. Fakt o mnie: moje usta zawsze wymawiały cholera,
gdy działo się coś złego. Toddy znów mnie kopnął i jeszcze raz i jeszcze raz.
Starałem się, jak tylko mogłem, by wstać i kopnąć go w jaja, ale musiałem
utrzymać świadomość. Za każdym razem, gdy próbowałem wstać, upadałem z powrotem
na ziemię.
—
Nawet nie próbuj wejść do środka i szukać swoich kumpli, bo gdy to zrobisz,
ktoś ode mnie stojący przy drzwiach zastrzeli cie. Mam nadzieję, że będziesz
smażyć się w piekle — mruknął Toddy. Zaśmiałem się do siebie.
—
Będziesz mógł powiedzieć to sobie. Spotkamy się tam wkrótce. — Uśmiechnąłem
się, starając się utrzymać oschły nastrój, nawet jak umieram. Toddy znowu mnie
kopnął. Na pewno czuł się teraz twardzielem. Najpierw podał mi narkotyk, a
teraz stoi z pięcioma kolesiami. Przysięgam na Boga, zapłaci za to.
Ale
najpierw potrzebuję pomocy. Jednak wszyscy byli w klubie. Jestem sam na ulicy,
mój dom jest zaledwie kilka bloków stąd, ale nie jestem w stanie się utrzymać
pionu.
Wtedy
pomyślałem o czymś. Nie uratuje mnie to od narkotyków, które mam już w
organizmie. Jest to naprawdę obrzydliwe, ale trochę uczyłem się o tym. Włożyłem
dwa palce do buzi, co spowodowało odruch wymiotny. Kwas podszedł mi do gardła i
w końcu zwymiotowałem cały alkohol, który łyknąłem i być może połowę narkotyku.
Mam więcej czasu na przedawkowanie.
W
końcu mogłem się podnieść, obraz wciąż był zamazany i z każdym krokiem
potykałem się o własne spoty. Szedłem wolno, a każdy krok sprawiał mi problem.
Na czole poczułem pot, inny objaw po narkotyku. Zaczynałem tracić kontrolę nad
myślami zanim dotarłem do domu.
Kiedy
zorientowałem się, że sytuacja zaczynała robić się okropna, przyspieszyłem
kroku. W kieszeni wyszukałem klucza, który, miałem gorącą nadzieję, musiał być
tym jedynym. Szczęśliwie okazało się, że trafiłem. Chociaż to było na moją
korzyść. Otworzyłem z siła drzwi, wiedząc, że nie mam zbyt wiele czasu.
Narkotyk działał szybko. Umysł zaczął wymykać się spod kontroli, jak pijany
będąc bliski zamroczeniu.
Jedyną
osobą w domu była Cassie, więc szybko zwróciłem się do jej pokoju. Wspinaczka
po schodach była największym problemem, więc zmusiłem się ostatkiem sił, by po
nich wejść. Otworzyłem drzwi jej pokoju. Czułem się jak zombie, wszystko było
zamazane, a kąt widzenia stawał się czarny. Poczułem, że tracę przytomność. Nie
mogłem dalej iść, oddech stał się ciężki, głowa jakby eksplodowała, a żołądek
skręcał się.
Przed
sobą zauważyłem nieostry obraz, brzęk przeszedł mi przez ucho, ale nie mogłem
rozszyfrować, co głos chce powiedzieć.
Wszystko
zrobiło się nieostre. Czerń pokryła moją ostatnią wizję, a następnie nie
widziałem już nic. Nic nie czułem, nic nie słyszałem. Tylko ciemność.
__________
@myperfect_jb
nowy= 5 komentarzy
lghsoudfcouefd<3 <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńkocham kocham kocham<3
KIEDY DODASZ NN? ja chcę więcej, no ! <3
zpraszam:
www.ryzykującc-zycie.blog.pl
Boże świetny rozdział... Ciekawe co sie stanie z Justinem nie moge sie doczekac kolejnego .. prosze pisz szybko ;D
OdpowiedzUsuńRozdział przetłumaczyłam już dawno, ale nie dodam póki nie będzie 5 komentarzy. Chcę po prostu wiedzieć czy ktoś to czyta ;)
UsuńcZYTAM <3
OdpowiedzUsuńjejku już się wyjaśniło :)
OdpowiedzUsuńTodd to niezły kutas!