"I just had sex, And it felt so good, I
just had sex.
And I'll never go back, To the not-having-sex, Ways of the past."
And I'll never go back, To the not-having-sex, Ways of the past."
Ostrzeżenie: Scena seksu.
Nie odpowiadam za to, co czytasz.
Cassie P.O.V
Światło
przenikające przez okno torturowało moje oczy. Czułam, jakby głowa miała
eksplodować. Obróciłam się i przykryłam głowę kocem. Myślę, że miałam szalony
sen, niewyraźnie wspomnienia przewijały się przez moją głowę. W tym śnie
śmiałam się jak szalona, tańczyłam i… całowałam się z kimś? I był też basen.
Człowieku, co za złowrogi sen! Przewróciłam się w łóżku, wykończona. Koc
okrywał moją twarz; otworzyłam jedno oko. Miałam całe mokre łóżko, ubrania tak
samo.
Usiadłam zbyt
szybko, bo pokój wydawał się wirować, oczy spieprzyły, a oddech zniknął.
Pojawiły się przebłyski wspomnień ostatniej nocy.
Wyścig,
kompromitacja, bar, toaleta, żart, ciasto, euforia, śmiech, taniec, czerwono
włosa dziewczyna, Chaz… CHAZ? EEWWW, EW! O mój cholerny Boże!
Tego było za wiele
w mojej głowie. Nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Położyłam się, chwyciłam
poduszkę, którą zakryłam głowę i…
—
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAH!
Kiedy postanowiłam
wyjść z pokoju, była pora kolacji. Nie chciałam jeść, jedynie potrzebowałam
sporej dawki aspiryny. Głosy, które usłyszałam, pochodziły z mojej głowy czy
ktoś rozmawiał w pokoju? Przyspieszyłam kroku i zeszłam po schodach. W salonie
na kanapie leżeli Ryan and Chaz. Kiedy ten drugi zauważył mnie, wybuchnął
śmiechem.
— Nie mów nikomu co
się stało! Lepiej, żebyś mnie słyszał, Chaz! — Wskazałam na niego.
— To nie moja wina!
Byłaś pierwszą, która zaczęła, pamiętasz? — powiedział to seryjny morderca ze
śmiechem. Miałam cholerną ochotę, by go uderzyć.
Justin i Paul
zeszli po schodach. Justin zatrzymał się koło mnie z zarozumiałym uśmieszkiem.
— Co się tutaj
dzieje? — spytał zdezorientowany Ryan.
Justin położył dłoń
na moim ramieniu, śmiejąc się.
— Ona i Chaz lizali
się wczoraj. — Ryanowi opadła szczęka, a Paul zaczął się śmiać.
— Zamknij się,
Bieber. Nie mów tego głośno. — Uderzyłam go w ramię. Justin powinien być
ostatnią osobą, która wie, że całowałam się z Chazem.
— Dlaczego nie?
Podobało ci się. Spójrz co mi zrobiłaś, ty zboczony karle — rzucił Chaz,
pokazując malinkę na szyi.
Moje oczy rozszerzyły
się, wyraz szoku i niedowierzania był tak komiczny, że każdy się
śmiał.
— Nie pamiętam
tego. — Broniłam się, krzyżując ramiona; chciałam ukryć zakłopotanie.
— Nie chcę dolewać
oliwy do ognia, ale wydaje mi się, że zrobiliście coś więcej niż tylko to —
przekazał rozbawiony Justin.
— Co? — zapytaliśmy
razem z Chazem.
— Myślę, że
uprawialiście seks.
Roześmiałam się;
Chaz skrzyżował ramiona, cicho wpatrując się we mnie.
— Nie muszę się o
to martwić… — Pogładziłam piżamę, prostując się. — Wiesz, Chaz… zawiódł.
— Nie prawda! —
zaprotestował Chaz.
— Tak, zawiodłeś.
Przyznaj się. — Zaśmiałam się. Wszyscy kolesie nienawidzą nie… Sami wiecie,
kiedy im "nie staje".
Justin podszedł do
Chaza i tym razem jego objął ramieniem.
— Stary,
zawstydzasz mnie!
— ZAMKNIJ SIĘ! —
wykrzyknął Chaz, a my się roześmialiśmy. — Po prostu za dużo wypiłem… światło
nie było korzystne… — Zakończył cienkim głosikiem, rękoma w kieszeni i
spuszczoną głową.
— Tak czy inaczej
to ulga, że się nie bzykaliśmy, Chaz… Nie masz pojęcia — wyjaśniłam.
— Hey, jestem
gorący, ale nadal mam uczucia — powiedział smutno Chaz.
— W każdym razie! —
powiedział to Ryan, obracając się do Justina. — Gdzie idziesz?
— Dzisiaj odbywa
się turniej piłkarski. Opuściłem drużynę, ale Larry zapytał się, czy pokibicuję
mu dzisiaj. — Zauważyłam jego ciuchy: kurtkę, jeansy i białą koszulkę. Wyglądał
sexy.
— Larry dzisiaj
gra? — spytałam, marszcząc brwi.
— Tak. Dlaczego
jesteś zaskoczona? — zapytał Justin, zgarniając klucze od swojego samochodu.
— Myślałam, że
wywalili go z drużyny. — Justin zachichotał.
— Tak, ale poprawił
oceny i powrócił. Jesteśmy dobrymi znajomymi. Spadam — rzucił.
— Czasem to nie ty
nalałeś mu wody do łóżka, nagrałeś to, mówiąc że się zsikał, a kiedy Larry to
zobaczył w necie, podbiegł do ciebie w szkole, a ty złamałeś mu nogę? —
zapytałam, odwołując się do wyrażenia "jesteśmy dobrymi znajomymi".
Justin pociągnął nosem, patrząc na mnie przez chwilę.
— Może! — Wzruszył
ramionami, patrząc na mnie z pogardą, następnie zrobił znak pokoju. — Do
później!
Czekaliśmy aż Paul
pójdzie za Justinem i zamknie drzwi.
— Ludzie ze szkoły
zastanawiają się, gdzie jestem? — spytałam nagle, siadając na kanapie obok
Ryana i Chaza, którzy grali w gry wideo.
— Dla reszty jesteś
martwa — odpowiedział Chaz, patrząc w grę. Starałam się nie czuć smutna, bo
jakby spojrzeć byłam dla nich nieżywa. To oznacza, że jestem niewidzialna, więc
jeśli pewnej nocy pojawię się w ich pokojach, będą myśleli, że jestem duchem…
ZABAWNE! Muszę
kiedyś tak zrobić.
— Więc… mogę do was
dołączyć? — spytałam, uśmiechając się. Byłam skurwysyńsko znudzona,
prawdopodobnie gry wideo dobrze na mnie podziałają.
— Ahn… — wymamrotał
Ryan nie spuszczając z tv wzroku. — Wiesz, jak w to grać?
— Nawet nie wiem w
co gracie. — W tv zauważyłam tylko dwóch ludzi z jakimś mieczem światła, jeden
był niebieski, a drugi czerwony. Obaj byli bardzo blisko siebie, walcząc przeciwko
żołnierzom w białych zbrojach.
— Nie znasz
Battlefront? — zapytał zszokowany Chaz wciąż ze spojrzeniem skierowanym w
telewizor.
— Sorry, ale jakoś
nigdy nie byłam wielką fanką Star Treka. — Mój nieśmiały uśmiech szybko
zniknął, gdy Ryan spauzował grę i razem z Chazem spojrzeli na mnie, jakbym była
pewnym rodzajem zagrożenia jako ogromny zielony robak.
— Star Trek? —
powtórzył Ryan. Byłam zmieszana. Powiedziałam coś źle?
— Co? — spytałam.
— Myślę, że nie
mogę teraz na nią patrzeć. — Chaz odwrócił głowę w inną stronę. — Nie wierzę,
że się z nią całowałem. Co za hańba.
Zmarszczyłam brwi…
Co się dzieje?
— Co? — Spojrzałam
na Ryana.
— To nie jest Star
Trek. To Star Wars. — Pokręcił rozczarowany głową.
— Okay,
przepraszam, ale… dlaczego robicie z tego tak wielką sprawę?
— Fani Star Treków
i Star Warsów są pewnego rodzaju "wrogami". — Zrobił cudzysłów w
powietrzu.
— Mój błąd —
rzuciłam, siadając na kanapie.
— Mój błąd? — Chaz
podniósł głos. — Mój błąd? Popełniłaś zbrodnię i jedyne co masz do powiedzenia
to "mój błąd"?
To będzie
dłuuuuuuugi dzień.
Justin P.O.V
Kiedy wchodziłem na
arenę, zagrzmiał irytujący dźwięk trąbki. Ludzie bardzo głośno wiwatowali.
Szkolna hala była ogromna. Jeśli była cała wypełniona, rozgrywała się wtedy gra
"roku". Szczerze – nie obchodziło mnie to. Mogłem robić dużo więcej rzeczy, ale
nieeeeeeeeeee, bo obiecałem Larremu. Tak jakby dbał o to czy przyjdę, czy nie.
— Hey, Justin! —
Rob, otoczony przez naszych kolegów w pierwszym rzędzie na boisku, zawołał mnie
i pomachał bym do nich dołączył. Gapiłem się za wolnym miejscem, przy okazji
przybijając każdemu piątkę. Usiadłem obok Hannah i Lauren.
— Siema, Rob. Co
tam? — Skinąłem na niego głową.
— Nic, stary. Mecz
zaczyna się za dziesięć minut. — Gadaliśmy z grupą jeszcze przez jakiś czas,
kiedy poprosiłem Hannah, by zajęła mi miejsce, a ja w tym czasie pójdę po coś
do jedzenia.
Gdy wróciłem
jeszcze rozmawiali, ale wyglądali bardziej na poważnych. Usiadłem, trzymając
hot-doga i wodę, kiedy ich rozmowa przykuła moją uwagę.
— Myślę, że nadużyłeś
cracku*
— rzucił Paul, posyłając mi ostrzegawcze spojrzenie. Hannah zaśmiała się jednym
z tych swoich śmiechów.
— Przysięgam, że ją
widziałem. — Nathan wykrzyknął.
— Kogo
widziałeś? — spytałem, upijając łyk
wody.
— Cassie Hermiston.
— Wyplułem wodę z ust. Każdy posłał mi dziwne spojrzenie, ale jestem… cóż,
jestem Justin Szalony Bieber, nikt nie odważy się rzucić zabawnego komentarza.
— Ale… ona jest… no
wiesz, martwa. — Wzruszyłem ramionami. Nikt nie mówił o tym, co przydarzyło się
Cassie. Dzień po tym, jak znaleźli jej ciało w samochodzie zamknęli szkołę.
Była znana, ale każdy w jakimś sensie się jej bał, bo mogła każdemu skopać
tyłek. Dlatego trochę ciężko jest zrozumieć czy była popularna, bo była fajna,
czy dlatego, że obawiali się jej.
— Wiem, ale
przysięgam! Wyglądała dokładnie jak Cassie, ale… — Nathan urwał.
— Ale co? —
Utkwiłem w nim wzrok.
— Cóż… jej twarz
wyglądała tak samo jak Cassie, ale miała… długie blond włosy. — Wzruszył
ramionami. — Przysięgam, mogłyby być bliźniaczkami.
— Cassie nie jest
blondynką. Włosy tej suki były okropne, uwierz mi. Wiedziałbyś, gdyby to była
ona. — Spojrzałem na Hannah. Ona jedna mogła mówić śmieszne rzeczy na temat
Cassie. Ta laska serio zaczynała mnie denerwować. Wywróciłem oczami i miałem
już coś powiedzieć, gdy zaczęły się okrzyki.
Drużyna wchodziła
na boisko. Mam nadzieję, że stanie się coś okropnego. Gra bez dramatu jest
tylko nudą grą. Jestem tutaj tylko dla bójek i lasek.
— Nie wiem dlaczego
mecze piłki nożnej sprawiają, że się denerwuję. Szczególnie finał taki jak ten
— przyznała Lauren. Uśmiechnąłem się.
— Wszystko sprawia,
że się denerwujesz, Lauren. — Wywróciła oczami i zaśmiała się.
— Nie prawda. Jestem
twardą osobą, ze wszystkim sobie radzę. — Posłała mi uśmiech.
— Tak, oczywiście,
biorąc pod uwagę ostatni raz, kiedy uderzyłaś się w rękę i ją złamałaś. —
Uniosłem brwi.
— To był naprawdę
przykry wypadek. — Broniła się Lauren.
— Zrobiłaś to na
kanapie w domu Morgan. — Odrobinę zarumieniła się.
— Nieważne. To tak
jakbyś ty czasami się nie denerwował.
— Niee! W
odróżnieniu od ciebie jestem prawdziwym twardzielem. — Puściłem oczko przez co
Lauren zarumieniła się jeszcze bardziej. Hmm, znalazłem laskę na dziś. Teraz
tylko czekać na bójkę. Przeważnie zdarza się pod koniec meczu.
Nad nami zabrzmiał
kolejny dźwięk trąbki, co oznaczało, że gra miała się rozpocząć. Również wzmógł
się hałas na widowni. Poprawiłem się w krzesełku, lekko podekscytowany – nie grą
– ale tym, że mogę być chociaż raz zwykłym nastolatkiem, robiącym to co inni
ludzie, nie musząc obawiać żadnych niespodzianek.
Moje oczy podążały
za przypadkowym graczem z przeciwnej drużyny, nazywają go upadek, który
pogłębił piłkę na co najmniej dziesięć metrów w kierunku naszego pola
punktowego, zwyciężając pierwszą połowę. Zrobiłbym to lepiej. Usłyszałem gości,
którzy rozmawiali o szansach na naszą wygraną. Kilka cheerlederek wbiegło na boisko,
wiwatując i wesoło machając rękami. Uh, uwielbiam cheerlederki. Nie zauważyłem
nawet, kiedy skończyła się przerwa i rozpoczął mecz, dopóki mojej uwagi nie
przyciągnęły okrzyki za zdobyty punkt dla naszej drużyny.
Po chwili wszyscy
się uciszyli i patrzyli na boisko, gdzie nadal rozgrywał się mecz.
Mój wzrok padł na
gościa z przeciwnej drużyny, który przemknął na drugą stronę boiska. Skupiłem
się na grze; siedziałem i obserwowałem co się dzieje. Kątem oka widziałem
Lauren, która mozolnie stukała palcami o udo. Ona również była znudzona. Chyba
czas to zmienić.
— Wracam za chwilę
— rzuciłem; skinęli głowami po czym ponownie wbili wzrok na boisko. Prócz
Hannah, która złapała mnie za nadgarstek.
— Gdzie idziesz? —
zapytała. Walczyłem z ochotą wywrócenia oczami. Była tak zdesperowana, a poza
tym zachowywała się, jakbyśmy się spotykali. Po prostu mnie zostaw.
— Przejść się.
Zaczynają drętwieć mi nogi — powiedziałem, wstając. Na nieszczęście Hannah
zrobiła to samo.
— Mogę pójść z
tobą. — Chciałem ją odepchnąć. Dziewczyno, chcę się lizać z twoją koleżanką,
nie z tobą.
— Pójdę sam —
mruknąłem, a następnie obczaiłem ją z góry do dołu. Cóż, Hannah jest seksowna.
Mogę zabawić się z dwiema dziewczynami. — Dobrze, ale tylko pięć minut.
Nie czekałem na
odpowiedź, wiedziałem że zgodzi się na wszystko, co powiem.
Ruszyliśmy w dół
hali. Udaliśmy się na sam dół klatki schodowej. Okazało się, że w tym miejscu
ty widzisz każdego, ale on nie widzi ciebie. To moje miejsce, każdy mówi na nie
"miejsce Justina", wiedzą gdzie ono jest. Kiedy do niego dotarliśmy,
nie miałem jakiejkolwiek szansy, by się odezwać.
Dłonie Hannah
wędrowały po mojej szyi, a usta wbiły się w skórę gardła. Ona naprawdę była
zdesperowana. Wsparłem ją o ścianę, jej usta nie oderwały się ode mnie ani
razu. Staliśmy tak dobrą minutę, ale w końcu się znudziłem. Czekałem, aż się do
mnie dobierze. Człowieku, myślałem, że jest w tym o wiele lepsza.
Złapałem ją za
włosy, po czym zaatakowałem jej szyję. Łatwo odnalazłem jej słaby punkt; cicho
jęknęła.
— Hannah — wymamrotałem.
— Tak? —
wyszeptała, zadyszana.
— Odejdź —
odpowiedziałem, przygryzając jej skórę.
— Co? — spytała,
zaskoczona. Moje usta przeszły na jej szczękę, następnie na policzek, a na
samym końcu na podbródek.
— Powiedziałem
odejdź. — Puściłem ją. Hannah wyglądała na zdezorientowaną.
— Ale… Dlaczego? —
wykrzyknęła. Cholera, ta laska jest irytująca.
— Zanudzasz mnie, a
ponadto mam plany co do innej osoby. — Uśmiechnąłem się.
Hannah parsknęła.
— Dobrze. Miłej
zabawy z twoją dziwką. — Odchodząc, uderzyła mnie z ramienia. Odeszła z
godnością. Suka.
Kiedy nie słyszałem
już jej kroków, z kieszeni wyciągnąłem telefon. Poszukałem kontaktu na L. Jest.
Lauren.
Od: Justin
Do: Lauren Master
Spotkajmy się w
moim miejscu.
Wysłałem wiadomość.
Przez mały otwór oglądałem mecz. Schody stały naprzeciw boiska. Co jakiś czas
gracz uderzał w ich drewnianą część przez co rozchodził się huk. Poczułem
wibracje telefonu.
Od: Lauren Master
Do: Justin
Czemu?
Wywróciłem oczami.
Jest szczęściarą, że jest ładna i fajna. Poza tym nie jest suką jak Hannah, ale
oczywiście lubi zabawę. Dostanie się do Lauren jest wyzwaniem, a ja bardzo tego
chce.
Od: Justin
Do: Lauren Master
Jestem znudzony, ty
też. Dajesz, wiesz, że tego chcesz ;) PS: nie mów nikomu, że będziesz ze mną.
Wiedziałem, że
przyjdzie, więc nie czekałem na odpowiedź. Po pięciu minutach usłyszałem kroki.
Zarzuciłem włosami. Czas na zabawę.
— Hey, śliczna. —
Uśmiechnąłem się do Lauren. Jej blond włosy poruszały się z każdym krokiem.
— Więc… jestem. —
Uśmiechnęła się.
— Tak. Witaj w moim
miejscu. Poważnie myślę, by przynieść tu kanapę. — Lauren weszła śmiejąc się,
po czym zamknąłem za nami drewniane drzwi. Spódnica, którą miała na sobie
idealnie do niej pasowała.
— Wow, można stąd
oglądać mecz. To tak jakbym była w środku boiska — rzuciła z podziwem.
— To dlatego, że
dół schodów przylega do niego. — Uśmiechnąłem się. Lauren odwróciła się do mnie
plecami.
— Oglądanie stąd
meczu jest o wiele lepsze. — Podszedłem do niej i owinąłem wokół niej swoje
ręce.
— Możemy robić coś
lepszego niż oglądać mecz — wyszeptałem do jej ucha. Uśmiechnąłem się, kiedy
zadrżała.
— Na przykład co?
— Jak… może to. —
Musnąłem wargami jej szyję. Wstrzymała oddech. Odeszła o krok ode mnie. Tak, to
jest dokładnie to czego chcę. Ona jest moją przynętą.
— Powiedz mi chociaż
jeden powód dlaczego. — Skrzyżowała ramiona.
— Ponieważ jestem
bardzo całuśny i uroczy. — Posłałem jej niewinny uśmiech. Zaśmiała się, więc
wiedziałem, że już ją mam. — Ty również jesteś całuśna.
Zarumieniła się, po
czym spojrzała w bok, więc nie mogłem widzieć, jak staje się coraz to
czerwieńsza.
— Co się dzieje,
Lauren? Sprawiam, że się denerwujesz? — rzuciłem, robiąc krok ku niej. Posłałem
jej uśmiech, na co ona przegryzła wargę. Kiedy doszedłem do niej, złapałem ją
za biodra i przyciągnąłem do siebie.
Lauren spojrzała w
dół, by ponownie ukryć rumieniec.
— Oh, to będzie
zabawna noc.
Delikatnie
popchnąłem ją na ścianę. Zaczęła ciężej oddychać. Trzymając ją za biodra
całowałem całą jej szyję. Lizałem i gryzłem póki nie odnalazłem jej słabego
punktu. Moje dłonie powędrowały pod jej spódnicę. Jęknęła, gdy całowałem
miejsce pod uchem. Mam cie.
Poczułem, jak
niewygodnie kręciła się pode mną, ale nie chciała mi powiedzieć bym przestał.
Moje usta powędrowały na jej. Całowałem ją ostro, mój język spoczywał na jej
dolnej wardze prosząc o dostęp; zgodziła się. Pozwoliła, bym penetrował jej
wnętrze. Przerwałem pocałunek, by przenieść dłonie najpierw na jej włosy,
szyję, w dół na jej biodra, na spódniczkę, a na samym końcu moje dłonie spoczęły
na jej rajstopach.
Podniosłem ją i
ponownie oparłem o ścianę. Lauren oplotła mnie nogami w pasie. Jest o wiele
lepsza od Hannah. Oblizałem usta, po czym ścisnąłem ją za pośladki w skutek
czego lekko jęknęła.
Nie zawahałem się
ponownie złączyć naszych ust, a palców wpleść w jej włosy, by przyciągnąć jej
twarz jeszcze bliżej siebie. Drugą ręką przesuwałem po jej pasie. Lauren rękoma
oplotła moją szyję, ponownie atakując moje wargi. Przyczepiła się z pocałunkami do mojej szyi i
znowu całowała moje usta. Jej lewa ręka spoczywała na moim ramieniu, a prawa
wędrowała od szyi po pierś, by zakończyć podróż na moich spodniach. Cholera,
mój penis stawał się twardszy.
Sugestywnie
poruszyłem biodrami przez co jęknęliśmy w tym samym czasie.
— Justin… — Lauren
jęknęła mi do ucha. Przeniosłem dłonie z jej rajstop na tyłek, ująłem go w
dłonie, sprawiając, że jęknęła głośniej.
Wsunąłem język pod
jej. Dłonie Lauren powędrowały do mojego paska, rozpinając go, a następnie
ściągając. To sprawiło, że bardziej stwardniałem. Ponownie poruszyłem biodrami
między jej nogami, pocierając się lekko o nią, przez co Lauren jęknęła jeszcze
głośniej. Uśmiechnąłem się przy jej ustach. Dłonią powędrowałem do jej bielizny
tylko po to, by sprawdzić czy jej mokra. To była moja szansa, by wsunąć do jej
środka palec. Pocierałem jej łechtaczkę okrężnymi ruchami, aby móc powoli
dostać się do środka. Odrobinę krzyknęła; uśmiechnąłem się do siebie.
Kciukiem zataczałem
koła na łechtaczce. Jej jęki wypełniały moje uszy. Wysunąłem z niej palec, po
czym powoli go ponownie wsunąłem. Lauren uniosła biodra w górę, mówiąc, że chce
więcej.
— O mój Boże —
jęknęła, ciężko oddychając. — Szybciej.
Uśmiechnąłem się do
siebie, odrobinę przyspieszając. Lauren posłała mi mordercze spojrzenie.
— Co? — spytałem
niewinnie.
— Szybciej do
cholery. — Prawie krzyknęła.
Zaśmiałem się, ale
zrobiłem o co poprosiła. Przyspieszyłem tempo, dokładając kolejnego palca do
jej wnętrza. Również zwiększyłem tempo w drażnieniu jej łechtaczki, przez co zaczęła
unosić biodra. Dodałem jeszcze jednego palca, sprawiając, że wykrzyknęła moje
imię. Bojąc się, że ktoś może nas usłyszeć zaatakowałem jej usta, tym samym ją
uciszając. Wokół palców poczułem soki Lauren; dochodziła. Zwiększyłem tempo, a
kiedy miała eksplodować przestałem.
Lauren jęknęła,
sfrustrowana.
— Co robisz?
Dlaczego przestałeś? — spytała ze złością.
— Mogę dać ci coś o
wiele lepszego — wyszeptałem do jej ucha. Lauren nie jest "dziwką".
Uwierzcie mi, jestem pewny, że nigdy nie robiła tego w miejscu publicznym.
Teraz była podniecona, więc pewnie nie miałaby nic przeciwko temu, by zrobić
wyjątek.
W rzeczywistości to
ona zaczęła. Zrzuciła moje spodnie, stałem jedynie w bokserkach, a następnie
ściągnęła swoją spódniczkę. Mój penis stał się jeszcze twardszy na myśl o jej
nagości. Gdy była zajęta zabawianiem się moim penisem, ja w tym czasie
ściągnąłem jej koszulkę, odsłaniając fioletowy stanik. Mój ulubiony kolor.
Wkrótce byliśmy prawie nadzy, z wyjątkiem bielizny. Chwyciłem ją i pchnąłem
niedaleko mnie.
Byłem za bardzo
napalony na grę wstępną. Położyłem Lauren na naszych rzeczach, więc nie
mieliśmy żadnego kontaktu z podłogą… Serio powinienem przynieść sofę. Najpierw
ściągnąłem swoje bokserki, a później jej majtki. Ponownie pocierałem penisem
jej krocze. Lauren bardzo głośno jęczała. Położyłem się na niej, a ona oplotła
mnie nogami w pasie. Zacząłem powoli w nią wnikać. Mój oddech stawał się
cięższy z każdą chwilą, gdy coraz bardziej wchodziłem w Lauren, czując jaka
jest ciasna.
Podczas gdy moje
dłonie wędrowały po całym jej ciele, pochyliłem się nad Lauren, by całować jej
usta z każdym oddechem. Dziewczyna lekko dyszała, gdy całowałem jej szyję. Pot
zgromadził się na naszych rozgrzanych ciałach. Jęknęliśmy głośniej, gdy jeszcze
głębiej w nią wszedłem. Poruszałem się w niej w dzikim tempie, z każdą chwilą
coraz szybciej zanurzając się w Lauren.
Jej jęki wzmogły
się, zresztą moje tak samo. W tym momencie nie dbałem o to czy ktoś nas usłyszy
– a byłem pewny, że może – chwyciłem jej nogę i umieściłem na swoim ramieniu,
przez co przeklęła i jęknęła jeszcze głośniej. Biedne dzieciaki, które były
niedaleko nas. Zaczęła poruszać biodrami w rytm moich. Zazwyczaj zawsze się
kontrolowałem, ale teraz byłem w takiej chwili, że nic mnie nie obchodziło.
Przyspieszyłem
pchnięcia, Lauren ciągnęła mnie za włosy, podczas gdy jej jęki wypełniały całe
pomieszczenie. Mocniej wepchałem penisa, przyprawiając ją o istny krzyk. Pchałem
ją póki nie doszła. Ostatni raz wykrzyknęła moje imię, po czym spuściłem się w
niej, głośno jęcząc.
Zostaliśmy w takiej
pozycji, ja będąc na niej i w niej. Ciężko oddychaliśmy, przywracając energię.
— Wszystko w
porządku? — spytałem ochryple.
— Tak. — Posłała mi
delikatny uśmiech. Odwzajemniłem go, wychodząc z niej. Lekko z tego powodu
jęknęła, przygryzając dolną wargę. — Gotowy na drugą rundę?
__________
*crack - kokaina sporządzona do palenia
Macie 'coś ostrego'. Przepraszam za błędy i w ogóle... Zastanawiam się czy czasem nie zawiesić bloga, ponieważ przez najbliższy miesiąc nie będę mieć za wiele czasu, bo wiecie, sesja.
Jeśli chcesz bym informowany - napisz pod postem nick twittera
Jeśli możecie to zareklamujcie bloga ;) Z góry dziękuję ♥
nowy=15 komentarzy
szkoda, że w tym rozdziale mało było Cassie i Justina razem, ale mimo wszystko sie jaram *_*
OdpowiedzUsuńale rozdział :D hahah
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńdjbdhu świetny!
OdpowiedzUsuńczekam na nn :D
chcę następny <333333333
OdpowiedzUsuńjekj3hekjh12ekj1h2kej1hkej1h2ek nic dodac nic ujac *______*
OdpowiedzUsuńkocham ten szablon i kocham Ciebie za to tłumaczenie :*
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńkjgfdsfdghjkj swietny świetny <333 już nie moge sie doczekać następnego
OdpowiedzUsuńOMG rozdział szokujący troche... Niesamowity już czekam nn ;D
OdpowiedzUsuńMega juz nie moge sie doczekać następnego ;p
OdpowiedzUsuńomg,świetne tłumaczenie! jeśli możesz, informuj mnie o nowych notkach - @dajtymbarka
OdpowiedzUsuńbył odjazdowy :D i chcę kolejny rozdział :D blog należy do moich ulubionych, które regularnie odwiedzam :)
OdpowiedzUsuńzapraszam:
www.ryzykujac-zycie.blog.pl
hej kochana czekamy!!! :*****
OdpowiedzUsuńŚwietny ... kocham to opowiadanie <333
OdpowiedzUsuńsuper super super !!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńej no kochana czekamy!
OdpowiedzUsuńcalkiem fajne ;) bedziesz mnie informowac? @CarolynBelieber
OdpowiedzUsuńCudowne . Mogłabyś mnie informować. Bardzo proszę <3 @Sylwia_Bieber
OdpowiedzUsuńO KURWA !!!!!!!! CO TO MIAŁO BYĆ? AH TAK, JUSTIN ZNALAZŁ SOBIE DZIFFKE DO PIEPRZENIA! YAAAY. A CASSIE NIC NIE WIE, BIEDNA CASSIE :D
OdpowiedzUsuń