23 maja 2013

12. Football game.



"I just had sex, And it felt so good, I just had sex.
And I'll never go back, To the not-having-sex, Ways of the past."

Ostrzeżenie: Scena seksu.
Nie odpowiadam za to, co czytasz.

Cassie P.O.V

Światło przenikające przez okno torturowało moje oczy. Czułam, jakby głowa miała eksplodować. Obróciłam się i przykryłam głowę kocem. Myślę, że miałam szalony sen, niewyraźnie wspomnienia przewijały się przez moją głowę. W tym śnie śmiałam się jak szalona, tańczyłam i… całowałam się z kimś? I był też basen. Człowieku, co za złowrogi sen! Przewróciłam się w łóżku, wykończona. Koc okrywał moją twarz; otworzyłam jedno oko. Miałam całe mokre łóżko, ubrania tak samo.
Usiadłam zbyt szybko, bo pokój wydawał się wirować, oczy spieprzyły, a oddech zniknął. Pojawiły się przebłyski wspomnień ostatniej nocy.
Wyścig, kompromitacja, bar, toaleta, żart, ciasto, euforia, śmiech, taniec, czerwono włosa dziewczyna, Chaz… CHAZ? EEWWW, EW! O mój cholerny Boże!
Tego było za wiele w mojej głowie. Nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Położyłam się, chwyciłam poduszkę, którą zakryłam głowę i…
— AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAH!
Kiedy postanowiłam wyjść z pokoju, była pora kolacji. Nie chciałam jeść, jedynie potrzebowałam sporej dawki aspiryny. Głosy, które usłyszałam, pochodziły z mojej głowy czy ktoś rozmawiał w pokoju? Przyspieszyłam kroku i zeszłam po schodach. W salonie na kanapie leżeli Ryan and Chaz. Kiedy ten drugi zauważył mnie, wybuchnął śmiechem.
— Nie mów nikomu co się stało! Lepiej, żebyś mnie słyszał, Chaz! — Wskazałam na niego.
— To nie moja wina! Byłaś pierwszą, która zaczęła, pamiętasz? — powiedział to seryjny morderca ze śmiechem. Miałam cholerną ochotę, by go uderzyć.
Justin i Paul zeszli po schodach. Justin zatrzymał się koło mnie z zarozumiałym uśmieszkiem.
— Co się tutaj dzieje? — spytał zdezorientowany Ryan.
Justin położył dłoń na moim ramieniu, śmiejąc się.
— Ona i Chaz lizali się wczoraj. — Ryanowi opadła szczęka, a Paul zaczął się śmiać.
— Zamknij się, Bieber. Nie mów tego głośno. — Uderzyłam go w ramię. Justin powinien być ostatnią osobą, która wie, że całowałam się z Chazem.
— Dlaczego nie? Podobało ci się. Spójrz co mi zrobiłaś, ty zboczony karle — rzucił Chaz, pokazując malinkę na szyi.
Moje oczy rozszerzyły się, wyraz szoku i niedowierzania był tak komiczny, że każdy się śmiał.
— Nie pamiętam tego. — Broniłam się, krzyżując ramiona; chciałam ukryć zakłopotanie.
— Nie chcę dolewać oliwy do ognia, ale wydaje mi się, że zrobiliście coś więcej niż tylko to — przekazał rozbawiony Justin.
— Co? — zapytaliśmy razem z Chazem.
— Myślę, że uprawialiście seks.
Roześmiałam się; Chaz skrzyżował ramiona, cicho wpatrując się we mnie.
— Nie muszę się o to martwić… — Pogładziłam piżamę, prostując się. — Wiesz, Chaz… zawiódł.
— Nie prawda! — zaprotestował Chaz.
— Tak, zawiodłeś. Przyznaj się. — Zaśmiałam się. Wszyscy kolesie nienawidzą nie… Sami wiecie, kiedy im "nie staje".
Justin podszedł do Chaza i tym razem jego objął ramieniem.
— Stary, zawstydzasz mnie!
— ZAMKNIJ SIĘ! — wykrzyknął Chaz, a my się roześmialiśmy. — Po prostu za dużo wypiłem… światło nie było korzystne… — Zakończył cienkim głosikiem, rękoma w kieszeni i spuszczoną głową.
— Tak czy inaczej to ulga, że się nie bzykaliśmy, Chaz… Nie masz pojęcia — wyjaśniłam.
— Hey, jestem gorący, ale nadal mam uczucia — powiedział smutno Chaz.
— W każdym razie! — powiedział to Ryan, obracając się do Justina. — Gdzie idziesz?
— Dzisiaj odbywa się turniej piłkarski. Opuściłem drużynę, ale Larry zapytał się, czy pokibicuję mu dzisiaj. — Zauważyłam jego ciuchy: kurtkę, jeansy i białą koszulkę. Wyglądał sexy.
— Larry dzisiaj gra? — spytałam, marszcząc brwi.
— Tak. Dlaczego jesteś zaskoczona? — zapytał Justin, zgarniając klucze od swojego samochodu.
— Myślałam, że wywalili go z drużyny. — Justin zachichotał.
— Tak, ale poprawił oceny i powrócił. Jesteśmy dobrymi znajomymi. Spadam — rzucił.
— Czasem to nie ty nalałeś mu wody do łóżka, nagrałeś to, mówiąc że się zsikał, a kiedy Larry to zobaczył w necie, podbiegł do ciebie w szkole, a ty złamałeś mu nogę? — zapytałam, odwołując się do wyrażenia "jesteśmy dobrymi znajomymi". Justin pociągnął nosem, patrząc na mnie przez chwilę.
— Może! — Wzruszył ramionami, patrząc na mnie z pogardą, następnie zrobił znak pokoju. — Do później!
Czekaliśmy aż Paul pójdzie za Justinem i zamknie drzwi.
— Ludzie ze szkoły zastanawiają się, gdzie jestem? — spytałam nagle, siadając na kanapie obok Ryana i Chaza, którzy grali w gry wideo.
— Dla reszty jesteś martwa — odpowiedział Chaz, patrząc w grę. Starałam się nie czuć smutna, bo jakby spojrzeć byłam dla nich nieżywa. To oznacza, że jestem niewidzialna, więc jeśli pewnej nocy pojawię się w ich pokojach, będą myśleli, że jestem duchem…
ZABAWNE! Muszę kiedyś tak zrobić.
— Więc… mogę do was dołączyć? — spytałam, uśmiechając się. Byłam skurwysyńsko znudzona, prawdopodobnie gry wideo dobrze na mnie podziałają.    
— Ahn… — wymamrotał Ryan nie spuszczając z tv wzroku. — Wiesz, jak w to grać?
— Nawet nie wiem w co gracie. — W tv zauważyłam tylko dwóch ludzi z jakimś mieczem światła, jeden był niebieski, a drugi czerwony. Obaj byli bardzo blisko siebie, walcząc przeciwko żołnierzom w białych zbrojach.
— Nie znasz Battlefront? — zapytał zszokowany Chaz wciąż ze spojrzeniem skierowanym w telewizor.
— Sorry, ale jakoś nigdy nie byłam wielką fanką Star Treka. — Mój nieśmiały uśmiech szybko zniknął, gdy Ryan spauzował grę i razem z Chazem spojrzeli na mnie, jakbym była pewnym rodzajem zagrożenia jako ogromny zielony robak.
— Star Trek? — powtórzył Ryan. Byłam zmieszana. Powiedziałam coś źle?
— Co? — spytałam.
— Myślę, że nie mogę teraz na nią patrzeć. — Chaz odwrócił głowę w inną stronę. — Nie wierzę, że się z nią całowałem. Co za hańba.
Zmarszczyłam brwi… Co się dzieje?
— Co? — Spojrzałam na Ryana.
— To nie jest Star Trek. To Star Wars. — Pokręcił rozczarowany głową.
— Okay, przepraszam, ale… dlaczego robicie z tego tak wielką sprawę?
— Fani Star Treków i Star Warsów są pewnego rodzaju "wrogami". — Zrobił cudzysłów w powietrzu.
— Mój błąd — rzuciłam, siadając na kanapie.
— Mój błąd? — Chaz podniósł głos. — Mój błąd? Popełniłaś zbrodnię i jedyne co masz do powiedzenia to "mój błąd"?
To będzie dłuuuuuuugi dzień.  

Justin P.O.V

Kiedy wchodziłem na arenę, zagrzmiał irytujący dźwięk trąbki. Ludzie bardzo głośno wiwatowali. Szkolna hala była ogromna. Jeśli była cała wypełniona, rozgrywała się wtedy gra "roku". Szczerze – nie obchodziło mnie to.  Mogłem robić dużo więcej rzeczy, ale nieeeeeeeeeee, bo obiecałem Larremu. Tak jakby dbał o to czy przyjdę, czy nie.
— Hey, Justin! — Rob, otoczony przez naszych kolegów w pierwszym rzędzie na boisku, zawołał mnie i pomachał bym do nich dołączył. Gapiłem się za wolnym miejscem, przy okazji przybijając każdemu piątkę. Usiadłem obok Hannah i Lauren.
— Siema, Rob. Co tam? — Skinąłem na niego głową.
— Nic, stary. Mecz zaczyna się za dziesięć minut. — Gadaliśmy z grupą jeszcze przez jakiś czas, kiedy poprosiłem Hannah, by zajęła mi miejsce, a ja w tym czasie pójdę po coś do jedzenia.
Gdy wróciłem jeszcze rozmawiali, ale wyglądali bardziej na poważnych. Usiadłem, trzymając hot-doga i wodę, kiedy ich rozmowa przykuła moją uwagę.
— Myślę, że nadużyłeś cracku* — rzucił Paul, posyłając mi ostrzegawcze spojrzenie. Hannah zaśmiała się jednym z tych swoich śmiechów.
— Przysięgam, że ją widziałem. — Nathan wykrzyknął.
— Kogo widziałeś?  — spytałem, upijając łyk wody.
— Cassie Hermiston. — Wyplułem wodę z ust. Każdy posłał mi dziwne spojrzenie, ale jestem… cóż, jestem Justin Szalony Bieber, nikt nie odważy się rzucić zabawnego komentarza.
— Ale… ona jest… no wiesz, martwa. — Wzruszyłem ramionami. Nikt nie mówił o tym, co przydarzyło się Cassie. Dzień po tym, jak znaleźli jej ciało w samochodzie zamknęli szkołę. Była znana, ale każdy w jakimś sensie się jej bał, bo mogła każdemu skopać tyłek. Dlatego trochę ciężko jest zrozumieć czy była popularna, bo była fajna, czy dlatego, że obawiali się jej.
— Wiem, ale przysięgam! Wyglądała dokładnie jak Cassie, ale… — Nathan urwał.
— Ale co? — Utkwiłem w nim wzrok.
— Cóż… jej twarz wyglądała tak samo jak Cassie, ale miała… długie blond włosy. — Wzruszył ramionami. — Przysięgam, mogłyby być bliźniaczkami.
— Cassie nie jest blondynką. Włosy tej suki były okropne, uwierz mi. Wiedziałbyś, gdyby to była ona. — Spojrzałem na Hannah. Ona jedna mogła mówić śmieszne rzeczy na temat Cassie. Ta laska serio zaczynała mnie denerwować. Wywróciłem oczami i miałem już coś powiedzieć, gdy zaczęły się okrzyki.
Drużyna wchodziła na boisko. Mam nadzieję, że stanie się coś okropnego. Gra bez dramatu jest tylko nudą grą. Jestem tutaj tylko dla bójek i lasek.
— Nie wiem dlaczego mecze piłki nożnej sprawiają, że się denerwuję. Szczególnie finał taki jak ten — przyznała Lauren. Uśmiechnąłem się.
— Wszystko sprawia, że się denerwujesz, Lauren. — Wywróciła oczami i zaśmiała się.
— Nie prawda. Jestem twardą osobą, ze wszystkim sobie radzę. — Posłała mi uśmiech.
— Tak, oczywiście, biorąc pod uwagę ostatni raz, kiedy uderzyłaś się w rękę i ją złamałaś. — Uniosłem brwi.
— To był naprawdę przykry wypadek. — Broniła się Lauren.
— Zrobiłaś to na kanapie w domu Morgan. — Odrobinę zarumieniła się.
— Nieważne. To tak jakbyś ty czasami się nie denerwował.
— Niee! W odróżnieniu od ciebie jestem prawdziwym twardzielem. — Puściłem oczko przez co Lauren zarumieniła się jeszcze bardziej. Hmm, znalazłem laskę na dziś. Teraz tylko czekać na bójkę. Przeważnie zdarza się pod koniec meczu.
Nad nami zabrzmiał kolejny dźwięk trąbki, co oznaczało, że gra miała się rozpocząć. Również wzmógł się hałas na widowni. Poprawiłem się w krzesełku, lekko podekscytowany – nie grą – ale tym, że mogę być chociaż raz zwykłym nastolatkiem, robiącym to co inni ludzie, nie musząc obawiać żadnych niespodzianek.
Moje oczy podążały za przypadkowym graczem z przeciwnej drużyny, nazywają go upadek, który pogłębił piłkę na co najmniej dziesięć metrów w kierunku naszego pola punktowego, zwyciężając pierwszą połowę. Zrobiłbym to lepiej. Usłyszałem gości, którzy rozmawiali o szansach na naszą wygraną. Kilka cheerlederek wbiegło na boisko, wiwatując i wesoło machając rękami. Uh, uwielbiam cheerlederki. Nie zauważyłem nawet, kiedy skończyła się przerwa i rozpoczął mecz, dopóki mojej uwagi nie przyciągnęły okrzyki za zdobyty punkt dla naszej drużyny.
Po chwili wszyscy się uciszyli i patrzyli na boisko, gdzie nadal rozgrywał się mecz.
Mój wzrok padł na gościa z przeciwnej drużyny, który przemknął na drugą stronę boiska. Skupiłem się na grze; siedziałem i obserwowałem co się dzieje. Kątem oka widziałem Lauren, która mozolnie stukała palcami o udo. Ona również była znudzona. Chyba czas to zmienić.
— Wracam za chwilę — rzuciłem; skinęli głowami po czym ponownie wbili wzrok na boisko. Prócz Hannah, która złapała mnie za nadgarstek.
— Gdzie idziesz? — zapytała. Walczyłem z ochotą wywrócenia oczami. Była tak zdesperowana, a poza tym zachowywała się, jakbyśmy się spotykali. Po prostu mnie zostaw.
— Przejść się. Zaczynają drętwieć mi nogi — powiedziałem, wstając. Na nieszczęście Hannah zrobiła to samo.
— Mogę pójść z tobą. — Chciałem ją odepchnąć. Dziewczyno, chcę się lizać z twoją koleżanką, nie z tobą.
— Pójdę sam — mruknąłem, a następnie obczaiłem ją z góry do dołu. Cóż, Hannah jest seksowna. Mogę zabawić się z dwiema dziewczynami. — Dobrze, ale tylko pięć minut.
Nie czekałem na odpowiedź, wiedziałem że zgodzi się na wszystko, co powiem.
Ruszyliśmy w dół hali. Udaliśmy się na sam dół klatki schodowej. Okazało się, że w tym miejscu ty widzisz każdego, ale on nie widzi ciebie. To moje miejsce, każdy mówi na nie "miejsce Justina", wiedzą gdzie ono jest. Kiedy do niego dotarliśmy, nie miałem jakiejkolwiek szansy, by się odezwać.
Dłonie Hannah wędrowały po mojej szyi, a usta wbiły się w skórę gardła. Ona naprawdę była zdesperowana. Wsparłem ją o ścianę, jej usta nie oderwały się ode mnie ani razu. Staliśmy tak dobrą minutę, ale w końcu się znudziłem. Czekałem, aż się do mnie dobierze. Człowieku, myślałem, że jest w tym o wiele lepsza.
Złapałem ją za włosy, po czym zaatakowałem jej szyję. Łatwo odnalazłem jej słaby punkt; cicho jęknęła.
— Hannah — wymamrotałem.
— Tak? — wyszeptała, zadyszana.
— Odejdź — odpowiedziałem, przygryzając jej skórę.
— Co? — spytała, zaskoczona. Moje usta przeszły na jej szczękę, następnie na policzek, a na samym końcu na podbródek.
— Powiedziałem odejdź. — Puściłem ją. Hannah wyglądała na zdezorientowaną.
— Ale… Dlaczego? — wykrzyknęła. Cholera, ta laska jest irytująca.
— Zanudzasz mnie, a ponadto mam plany co do innej osoby. — Uśmiechnąłem się.
Hannah parsknęła.
— Dobrze. Miłej zabawy z twoją dziwką. — Odchodząc, uderzyła mnie z ramienia. Odeszła z godnością. Suka.
Kiedy nie słyszałem już jej kroków, z kieszeni wyciągnąłem telefon. Poszukałem kontaktu na L. Jest. Lauren.

Od: Justin
Do: Lauren Master
Spotkajmy się w moim miejscu.

Wysłałem wiadomość. Przez mały otwór oglądałem mecz. Schody stały naprzeciw boiska. Co jakiś czas gracz uderzał w ich drewnianą część przez co rozchodził się huk. Poczułem wibracje telefonu.

Od: Lauren Master
Do: Justin
Czemu?

Wywróciłem oczami. Jest szczęściarą, że jest ładna i fajna. Poza tym nie jest suką jak Hannah, ale oczywiście lubi zabawę. Dostanie się do Lauren jest wyzwaniem, a ja bardzo tego chce.

Od: Justin
Do: Lauren Master
Jestem znudzony, ty też. Dajesz, wiesz, że tego chcesz ;) PS: nie mów nikomu, że będziesz ze mną.

Wiedziałem, że przyjdzie, więc nie czekałem na odpowiedź. Po pięciu minutach usłyszałem kroki. Zarzuciłem włosami. Czas na zabawę.
— Hey, śliczna. — Uśmiechnąłem się do Lauren. Jej blond włosy poruszały się z każdym krokiem.
— Więc… jestem. — Uśmiechnęła się.
— Tak. Witaj w moim miejscu. Poważnie myślę, by przynieść tu kanapę. — Lauren weszła śmiejąc się, po czym zamknąłem za nami drewniane drzwi. Spódnica, którą miała na sobie idealnie do niej pasowała.
— Wow, można stąd oglądać mecz. To tak jakbym była w środku boiska — rzuciła z podziwem.
— To dlatego, że dół schodów przylega do niego. — Uśmiechnąłem się. Lauren odwróciła się do mnie plecami.
— Oglądanie stąd meczu jest o wiele lepsze. — Podszedłem do niej i owinąłem wokół niej swoje ręce.
— Możemy robić coś lepszego niż oglądać mecz — wyszeptałem do jej ucha. Uśmiechnąłem się, kiedy zadrżała.
— Na przykład co?
— Jak… może to. — Musnąłem wargami jej szyję. Wstrzymała oddech. Odeszła o krok ode mnie. Tak, to jest dokładnie to czego chcę. Ona jest moją przynętą.
— Powiedz mi chociaż jeden powód dlaczego. — Skrzyżowała ramiona.
— Ponieważ jestem bardzo całuśny i uroczy. — Posłałem jej niewinny uśmiech. Zaśmiała się, więc wiedziałem, że już ją mam. — Ty również jesteś całuśna.
Zarumieniła się, po czym spojrzała w bok, więc nie mogłem widzieć, jak staje się coraz to czerwieńsza.
— Co się dzieje, Lauren? Sprawiam, że się denerwujesz? — rzuciłem, robiąc krok ku niej. Posłałem jej uśmiech, na co ona przegryzła wargę. Kiedy doszedłem do niej, złapałem ją za biodra i przyciągnąłem do siebie.
Lauren spojrzała w dół, by ponownie ukryć rumieniec.
— Oh, to będzie zabawna noc.
Delikatnie popchnąłem ją na ścianę. Zaczęła ciężej oddychać. Trzymając ją za biodra całowałem całą jej szyję. Lizałem i gryzłem póki nie odnalazłem jej słabego punktu. Moje dłonie powędrowały pod jej spódnicę. Jęknęła, gdy całowałem miejsce pod uchem. Mam cie.
Poczułem, jak niewygodnie kręciła się pode mną, ale nie chciała mi powiedzieć bym przestał. Moje usta powędrowały na jej. Całowałem ją ostro, mój język spoczywał na jej dolnej wardze prosząc o dostęp; zgodziła się. Pozwoliła, bym penetrował jej wnętrze. Przerwałem pocałunek, by przenieść dłonie najpierw na jej włosy, szyję, w dół na jej biodra, na spódniczkę, a na samym końcu moje dłonie spoczęły na jej rajstopach.
Podniosłem ją i ponownie oparłem o ścianę. Lauren oplotła mnie nogami w pasie. Jest o wiele lepsza od Hannah. Oblizałem usta, po czym ścisnąłem ją za pośladki w skutek czego lekko jęknęła.
Nie zawahałem się ponownie złączyć naszych ust, a palców wpleść w jej włosy, by przyciągnąć jej twarz jeszcze bliżej siebie. Drugą ręką przesuwałem po jej pasie. Lauren rękoma oplotła moją szyję, ponownie atakując moje wargi.  Przyczepiła się z pocałunkami do mojej szyi i znowu całowała moje usta. Jej lewa ręka spoczywała na moim ramieniu, a prawa wędrowała od szyi po pierś, by zakończyć podróż na moich spodniach. Cholera, mój penis stawał się twardszy.
Sugestywnie poruszyłem biodrami przez co jęknęliśmy w tym samym czasie.
— Justin… — Lauren jęknęła mi do ucha. Przeniosłem dłonie z jej rajstop na tyłek, ująłem go w dłonie, sprawiając, że jęknęła głośniej.
Wsunąłem język pod jej. Dłonie Lauren powędrowały do mojego paska, rozpinając go, a następnie ściągając. To sprawiło, że bardziej stwardniałem. Ponownie poruszyłem biodrami między jej nogami, pocierając się lekko o nią, przez co Lauren jęknęła jeszcze głośniej. Uśmiechnąłem się przy jej ustach. Dłonią powędrowałem do jej bielizny tylko po to, by sprawdzić czy jej mokra. To była moja szansa, by wsunąć do jej środka palec. Pocierałem jej łechtaczkę okrężnymi ruchami, aby móc powoli dostać się do środka. Odrobinę krzyknęła; uśmiechnąłem się do siebie.
Kciukiem zataczałem koła na łechtaczce. Jej jęki wypełniały moje uszy. Wysunąłem z niej palec, po czym powoli go ponownie wsunąłem. Lauren uniosła biodra w górę, mówiąc, że chce więcej.
— O mój Boże — jęknęła, ciężko oddychając. — Szybciej.
Uśmiechnąłem się do siebie, odrobinę przyspieszając. Lauren posłała mi mordercze spojrzenie.
— Co? — spytałem niewinnie.
— Szybciej do cholery. — Prawie krzyknęła.
Zaśmiałem się, ale zrobiłem o co poprosiła. Przyspieszyłem tempo, dokładając kolejnego palca do jej wnętrza. Również zwiększyłem tempo w drażnieniu jej łechtaczki, przez co zaczęła unosić biodra. Dodałem jeszcze jednego palca, sprawiając, że wykrzyknęła moje imię. Bojąc się, że ktoś może nas usłyszeć zaatakowałem jej usta, tym samym ją uciszając. Wokół palców poczułem soki Lauren; dochodziła. Zwiększyłem tempo, a kiedy miała eksplodować przestałem.
Lauren jęknęła, sfrustrowana.
— Co robisz? Dlaczego przestałeś? — spytała ze złością.
— Mogę dać ci coś o wiele lepszego — wyszeptałem do jej ucha. Lauren nie jest "dziwką". Uwierzcie mi, jestem pewny, że nigdy nie robiła tego w miejscu publicznym. Teraz była podniecona, więc pewnie nie miałaby nic przeciwko temu, by zrobić wyjątek.
W rzeczywistości to ona zaczęła. Zrzuciła moje spodnie, stałem jedynie w bokserkach, a następnie ściągnęła swoją spódniczkę. Mój penis stał się jeszcze twardszy na myśl o jej nagości. Gdy była zajęta zabawianiem się moim penisem, ja w tym czasie ściągnąłem jej koszulkę, odsłaniając fioletowy stanik. Mój ulubiony kolor. Wkrótce byliśmy prawie nadzy, z wyjątkiem bielizny. Chwyciłem ją i pchnąłem niedaleko mnie.
Byłem za bardzo napalony na grę wstępną. Położyłem Lauren na naszych rzeczach, więc nie mieliśmy żadnego kontaktu z podłogą… Serio powinienem przynieść sofę. Najpierw ściągnąłem swoje bokserki, a później jej majtki. Ponownie pocierałem penisem jej krocze. Lauren bardzo głośno jęczała. Położyłem się na niej, a ona oplotła mnie nogami w pasie. Zacząłem powoli w nią wnikać. Mój oddech stawał się cięższy z każdą chwilą, gdy coraz bardziej wchodziłem w Lauren, czując jaka jest ciasna.
Podczas gdy moje dłonie wędrowały po całym jej ciele, pochyliłem się nad Lauren, by całować jej usta z każdym oddechem. Dziewczyna lekko dyszała, gdy całowałem jej szyję. Pot zgromadził się na naszych rozgrzanych ciałach. Jęknęliśmy głośniej, gdy jeszcze głębiej w nią wszedłem. Poruszałem się w niej w dzikim tempie, z każdą chwilą coraz szybciej zanurzając się w Lauren.
Jej jęki wzmogły się, zresztą moje tak samo. W tym momencie nie dbałem o to czy ktoś nas usłyszy – a byłem pewny, że może – chwyciłem jej nogę i umieściłem na swoim ramieniu, przez co przeklęła i jęknęła jeszcze głośniej. Biedne dzieciaki, które były niedaleko nas. Zaczęła poruszać biodrami w rytm moich. Zazwyczaj zawsze się kontrolowałem, ale teraz byłem w takiej chwili, że nic mnie nie obchodziło.
Przyspieszyłem pchnięcia, Lauren ciągnęła mnie za włosy, podczas gdy jej jęki wypełniały całe pomieszczenie. Mocniej wepchałem penisa, przyprawiając ją o istny krzyk. Pchałem ją póki nie doszła. Ostatni raz wykrzyknęła moje imię, po czym spuściłem się w niej, głośno jęcząc.
Zostaliśmy w takiej pozycji, ja będąc na niej i w niej. Ciężko oddychaliśmy, przywracając energię.
— Wszystko w porządku? — spytałem ochryple.
— Tak. — Posłała mi delikatny uśmiech. Odwzajemniłem go, wychodząc z niej. Lekko z tego powodu jęknęła, przygryzając dolną wargę. — Gotowy na drugą rundę?


Uśmiechnąłem się szerzej. Boże, uwielbiam szkołę średnią. 


__________
*crack - kokaina sporządzona do palenia
Macie 'coś ostrego'. Przepraszam za błędy i w ogóle... Zastanawiam się czy czasem nie zawiesić bloga, ponieważ przez najbliższy miesiąc nie będę mieć za wiele czasu, bo wiecie, sesja
Jeśli chcesz bym informowany - napisz pod postem nick twittera 
Jeśli możecie to zareklamujcie bloga ;) Z góry dziękuję


nowy=15 komentarzy 

20 komentarzy:

  1. szkoda, że w tym rozdziale mało było Cassie i Justina razem, ale mimo wszystko sie jaram *_*

    OdpowiedzUsuń
  2. ale rozdział :D hahah

    OdpowiedzUsuń
  3. djbdhu świetny!
    czekam na nn :D

    OdpowiedzUsuń
  4. chcę następny <333333333

    OdpowiedzUsuń
  5. jekj3hekjh12ekj1h2kej1hkej1h2ek nic dodac nic ujac *______*

    OdpowiedzUsuń
  6. kocham ten szablon i kocham Ciebie za to tłumaczenie :*

    OdpowiedzUsuń
  7. czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  8. kjgfdsfdghjkj swietny świetny <333 już nie moge sie doczekać następnego

    OdpowiedzUsuń
  9. OMG rozdział szokujący troche... Niesamowity już czekam nn ;D

    OdpowiedzUsuń
  10. Mega juz nie moge sie doczekać następnego ;p

    OdpowiedzUsuń
  11. omg,świetne tłumaczenie! jeśli możesz, informuj mnie o nowych notkach - @dajtymbarka

    OdpowiedzUsuń
  12. był odjazdowy :D i chcę kolejny rozdział :D blog należy do moich ulubionych, które regularnie odwiedzam :)

    zapraszam:

    www.ryzykujac-zycie.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  13. hej kochana czekamy!!! :*****

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny ... kocham to opowiadanie <333

    OdpowiedzUsuń
  15. super super super !!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  16. ej no kochana czekamy!

    OdpowiedzUsuń
  17. calkiem fajne ;) bedziesz mnie informowac? @CarolynBelieber

    OdpowiedzUsuń
  18. Cudowne . Mogłabyś mnie informować. Bardzo proszę <3 @Sylwia_Bieber

    OdpowiedzUsuń
  19. O KURWA !!!!!!!! CO TO MIAŁO BYĆ? AH TAK, JUSTIN ZNALAZŁ SOBIE DZIFFKE DO PIEPRZENIA! YAAAY. A CASSIE NIC NIE WIE, BIEDNA CASSIE :D

    OdpowiedzUsuń