29 maja 2013

13. Doubts and Surprises.



"I am trying not to tell you, But I want to. I'm scared of what you'll say.
So I'm hiding what I'm feeling. But I'm tired of Holding this inside my head"
Colbie Caillat

Justin P.O.V

— Gotowy na drugą rundę?

Uśmiechnąłem się szerzej. Boże, uwielbiam szkołę średnią. 

— Sorry, kochanie, ale ludzie zaczną się zastanawiać, gdzie jesteśmy — powiedziałem, uśmiechając się; Lauren westchnęła.
— Prawda. — Zszedłem z niej, podniosłem swoje ubrania, które następnie założyłem. Lauren zrobiła to samo. Poprawiłem jej włosy, by nie wyglądały na rozwalone. Zaśmialiśmy się z tego, a następnie doprowadziłem swoje do porządku.
— Cóż, chodźmy. — Uśmiechnąłem się. Kiedy dotarliśmy do drzwi, Lauren obróciła się i spojrzała na mnie.
— To się nie wydarzyło — ostrzegła mnie.
— Oczywiście. Nie żebym myślał o tym ponownie. — Puściłem jej oczko, a Lauren lekko zarumieniła się. Na zakończenie dnia brutalnie ją pocałowałem. — Okay, teraz możemy iść.
— Która godzina? — spytała. Sprawdziłem na telefonie.
— Dziewiąta. — Skinęła głową.
Nasza szkoła wygrała. Nie mogłem powiedzieć, że byłem zaskoczony. Po meczu udaliśmy się do restauracji, by świętować. Było miło, siedziałem obok Lauren, więc można powiedzieć, że się zabawialiśmy… oczywiście rękoma. Najtrudniej było być dyskretnym, jak to tylko możliwe i utrzymać Lauren cicho. Dziewczyna mogła krzyczeć.
Rozmowa szła dobrze o jakiejś tajemniczej parze, która w połowie krzyczała. Nikt nie dowiedział się kto i gdzie byli… Muszę mówić kim oni byli? Kaszle, kaszle. Kiedy wybiła pierwsza nad ranem, pożegnałem się z resztą towarzystwa i razem z Paulem wyszliśmy. Wsiedliśmy na motory.
— To byłeś ty i Lauren, co nie? — Zaśmiał się Paul.
— Nie! — Wzruszyłem ramionami.
— Po krzykach mogę zgadnąć, że jest dobra? — Uśmiechnął się.
— Zatrzymam to dla siebie. — Zaśmiałem się, po czym założyłem kask. — Do zobaczenia w domu.
Paul skinął głową i odjechałem. Drogi były puste. Byłem tylko ja i mój motor. Odgłosy silnika przepływały przez moje uszy.
Gdy powietrze przecinało moją skórę, coś przykuło moją uwagę. Samotna osoba spacerująca w ciemności pomiędzy drzewami. Reflektor motocykla oświetlił postać, ukazując drobniutką dziewczynę z długimi blond włosami, w niebieskiej bluzeczce i spódniczce. Wydawała się bardzo znajoma. Przyspieszyłem; dziewczyna przestraszona nagłym dźwiękiem obróciła się.
Rozpoznałem jej twarz. To dziewczyna Toddyego, z którą lizałem się w dniu, w którym facet zemścił się. Zatrzymałem motor, a ciekawa blondynka obróciła się zobaczyć kto to. Ściągnąłem kask.
— Hej, wszystko w porządku? — spytałem. Wydawała się na zaskoczoną.
— Justin Bieber? Myślałam, że Todd cie zabił. — Spojrzała na mnie, na moja twarz, upewniając się, że to ja.
— Potrzeba więcej niż jednego Todda, by mnie zabić, kochanie. — Uśmiechnąłem się. Tylko na mnie spojrzała, nic nie mówiąc. — Nie wydaje ci się, że to jest trochę niebezpieczne dla dziewczyny tak spacerować samej w środku nocy?
— Jakbym miała wybór. — Westchnęła, kiedy ujrzała moją zdziwioną minę. — Nie mam gdzie pójść.
— Dlaczego? A Todd? — Wywróciła oczami, kiedy powiedziałem Todd.
— Byłam z nim i jego kumplami na wyścigu. Chciał oszukać jednego z członków zawodów, wkładając do koła motoru bombę, a jeżeli ten uczestnik zwycięży, jego motor eksploduje i Todd stanie się zwycięzcą — rzuciła.
— A co to ma wspólnego z tobą?
— Dowiedział się, że wyłączyłam bombę. Uciekłam, zanim mógł zrobić cokolwiek. — Posłała mi słaby uśmiech.
— Mieszkałaś z nim i jego gangiem — stwierdziłem.
— Todd zabrał mnie z ulicy. — Wooow! Była włóczęgą…
— I teraz nie masz gdzie pójść? — Tylko wzruszyła ramionami. — Wpadłem — powiedziałem, wracając do swojego motta.
— Co? — zapytała, zaskoczona.
— Nie pozwolę ci spać na ulicy. Każda dziewczyna jak ty, która spotkała Todda, zasługuje na pieprzoną nagrodę. — Posłała mi słaby uśmiech. — Wsiadaj.
Poczułem za sobą jej wagę. Podałem jej swój kask; zakładając go, skrzywiła się. Czasami kobiety są kobietami.

Cassie P.O.V

— Jedz to, ty bezwartościowy newbie*— wykrzyknęłam, kiedy zastrzeliłam postać Chaza.
— CHOLERA! — krzyknął, kiedy zmarł.
— Pokłoń się swojemu szefowi. — Puściłam mu oczko, a Ryan zaśmiał się. Przez kilka godzin graliśmy w battleford. To uzależnia, przysięgam. Podałam Ryanowi swojego pada. — Cóż… Idę się napić.
Kiedy dotarłam do kuchni, otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam z niej dietetyczną wodę. Usiadłam na stole, wzdychając. Dlaczego czuję się przykuta? Nie potrafię tego wyjaśnić.
Prowadziłam ze sobą wewnętrzną rozmowę, gdy pojawił się Ryan z miską popcornu.
— Co jest, Cas? — Skinął głową, siadając naprzeciw mnie.
— Nic. — Wzruszyłam ramionami.
— Więc… — Spojrzał na mnie. — Zgadnij z kim rozmawiałem.
— Nie wiem. Z kim? — Ledwo zwróciłam na niego uwagę.
— Z Martinem. — Uśmiechnął się w sugestywny sposób. — Zaprosiłem go. Powinien już jechać.
Utkwiłam w nim spojrzenie.
— Kim jest Martin? — Chwyciłam garść popcornu. Ryan zmarszczył brwi, jakbym była dziwna… Zrobił to kilkukrotnie.
— Martin. Gość, w którym się podkochujesz. — Jego słowa nie miały żadnego znaczenia.
— Wciąż nie wiem kim on jest.
— Cassie… To facet z wyścigu. Byłaś o zazdrosna o niego, gdy rozmawiał z seksownymi laskami. — Lekko się zadławiłam.
— Tak! Prawda… Martin… — Niezręczny moment. Nie mogę winić Ryana za jego myśli. Oczywiście nie wie, że moje podkochiwanie się skierowane jest w kierunku Justina, a nie Martina. — Miło.
— Wooow. Uspokój się, Cassie. Nie musisz być aż tak podekscytowana. — Wywróciłam oczami na jego sarkazm.
— Przepraszam, że nie pozwałam wam przejąć nade mną przewagi. — Ryan otworzył usta na tę odpowiedź, gdy ktoś zapukał do drzwi. Wstał i podszedł do nich. — Nie wydaje ci się, że jest za późno, by ktoś nas odwiedzał?
— Nie! Noc jest nasza.
Człowieku, nie jestem w nastroju, by zaprzeczać, że podkochuję się w Martinie. Chwyciłam całą garść popcornu i wepchałam go do buzi. Może w ten sposób zrozumieją, że nie chcę rozmawiać i zostawią mnie samą.
Usłyszałam wesoły głos Ryana i zbliżające się do mnie kroki. Nagle stałam się nerwowa. Dobrze wiesz, że nie jestem przyjazną osobą, jeśli wiesz o czym mówię. Pomysłem na uśmiechanie się jako "nieznajomy" nie było dobre. Szczególnie, kiedy Ryan myślał, że wspaniale w kimś "podkochuję".
— Hey, Cassie. — Martin skinął, idąc obok Ryana. Zrobiłam to samo i wskazałam na pełne usta, że nie mogę mówić.
— Jemy popcorn — Ryan powiedział Martinowi, siadając obok mnie.
— Jest Chaz? Albo Justin? — zapytał Martin, rozglądając się po kuchni.
— Chaz właśnie gra w battleford. Pójdę z Toba. — Ryan napił się łyka wody, wstał i oboje opuścili kuchnię.
W końcu spokój. Zastanawiam się, co się dzieje w szkole. Justin opuścił już jeden tydzień, ale teraz wraca i poda sfałszowane zwolnienie od lekarza.
Trudno mi uwierzyć, że szkoła już się dla mnie skończyła. Czasami tęskniłam za byciem normalną nastolatką, ale szkoła była piekłem, więc w sumie się cieszę.
Co roku wegetowałam w kozie. Przysięgam, że jeśli moja mama nie przyśrubowałaby dyrektora to prawdopodobnie zostałabym wyrzucona ze szkoły.
Nie sądzę bym musiała aż tyle razu trafiać do kozy. Okay, może raz czy dwa. Nie jestem zwykłą dziewczyną. Rzeczywiście, zbyt często używane te słowo obraża mnie.
Wydaje mi się, że przez moją gadaninę często trafiałam do kozy. Po prostu nie znoszę głupich pytań albo nie potrafię kontrolować mojej… um, silnej osobowości. Tak, myślę, że mogę to tak określić.
Przykład?
Byłam pewna, że dyrektor jest w klasie. Kilkukrotnie słyszałam, jak ktoś wołał moje imię, ale nie miałam ochoty przerwać drzemki. To było takie miłe, gdy moja twarz spoczywała na ławce. Myślę, że dyrektor narzekając, rzucił jakieś ważne ostrzeżenie.
— Panno Hermiston, czyżbyś spała? — krzyknął nudny facet.
— Nie, ćwiczę, jak umierać!
— Koza, panno Hermiston. TERAZ — powiedział, wściekły.
— Cholera, koleś! Właśnie teraz? — mruknęłam; spojrzał na mnie niedowierzając, będąc prawie czerwonym.

Przykład drugi.
Stałam w kolejce po lunch. Byłam znudzona, dałabym wszystko za puszkę piwa aby się zrelaksować, wiecie. Za mną siedział Ben Steves, typowy szkolny mięśniak, który dbał tylko o dziewczyny i próżne rzeczy, nie zwracając uwagi na poczucie własnej wartości, który potrzebował kogoś takiego jak on, by czuć się w pełni.
— Rusz się, Hermiston, chcę dzisiaj opuścić tę kolejkę — mówił niecierpliwie.
— Nie spieszy mi się — odpowiedziałam obojętnie.
— Człowieku, twoje spodnie w kratkę są przerażające. — Zachichotał Ben. — Ale ciało pod nimi jest chyba całkiem, całkiem — wyszeptał do mojego ucha, łapiąc mnie za tyłek.
Nagle odwróciłam się. Szybko chwyciłam tacę od dziewczyny, która stała obok mnie i rzuciłam nią w Bena. Na nieszczęście kawałek pizzy, który leżał na tacy poleciał w kierunku Hannah, próżnej cheerlederce, która była przerażona, gdy ujrzała swoją białą bluzeczkę w sosie pomidorowym i serze.
Znałam ją na tyle, że wiedziałam, iż będzie walczyć; i właśnie to zrobiła. Hannah chwyciła czekoladowe ciastko chłopaka, który siedział przy stoliku naprzeciw nas, i zwróciła się w moim kierunku. Szczęśliwe poślizgnęła się na kawałku pizzy i ciastko, które trzymała, poleciało w stronę damskiej drużyny pływackiej, które wprost nienawidziły cheerlederek. Przysięgam, że nie wiem jak, ale w ciągu kilku sekund jedzenie zaczęło latać po całej stołówce i kilku z żartownisiów krzyknęło:
— BITWA!
Po około dziesięciu minutach dyrektor powstrzymał wrzawę. Stołówka była brudna, jedzenie było dosłownie wszędzie i jakimś cudem byłam jedyna, która nie ucierpiała, bo schowałam się pod stolikiem. Co myśleliście? Nie jestem głupia.
— Kto ponosi winę za ten bałagan? — krzykliwe spytał dyrektor.
Ok, jestem głupia, bo właśnie w tym momencie postanowiłam opuścić swoją kryjówkę. Około dziesięciu osób wskazało na mnie. Szmaty.
— Panno Hermiston, koza! — wykrzyknął z ostro pulsującą na czole żyłą.
— Cholera! — mruknęłam.

Byłam już gotowa, by pomyśleć o następnym przykładzie, kiedy:
— Stajesz się nikim, zachowując się w ten sposób — wyjaśnił Ryan, siadając na krześle naprzeciw mnie.
— O czym mówisz? — zapytałam, zdezorientowana.
— Wiesz o czym. Martin lubi gadatliwe dziewczyny albo te, które robią pierwszy krok. — Uniósł brwi.
— I? — Wciąż nie mogłam zrozumieć jego toku myślenia.
— Dlaczego zachowujesz się, jakbyś go nie lubiła?
— To dlatego że ja… — Oh, prawda. Zapomniałam, że miałam go lubić.
— Ponieważ? — powtórzył i czekał aż dokończę.
— Nic. — Przerwałam nasze piorunujące spojrzenia.
— Nie. Serio, co? — Argh, dlaczego nie może o tym zapomnieć?
— Nie lubię Martina — wykrzyknęłam.
— Wiem, że tak. Po prostu to przyznaj. — Wywróciłam oczami.
— Nie lubię go. — Mój głos brzmiał serio.
— Ale… widziałem, jak na niego patrzyłaś. Nie mogłaś oderwać od niego oczu, pamiętam, że to było wtedy, gdy Justin opowiadał o typach wyścigu i on… siedział… obok… niego… — Ryan odwrócił wzrok. — Ahn… — mruknął do siebie. Miał zamyślony wyraz twarzy, jakby starał się rozwiązać bardzo trudny problem matematyczny. Wiedziałam, że domyśli się brakującego elementu. Odwróć jego uwagę – krzyczałam sobie w myślach – ODWRÓĆ JEGO UWAGĘ!
Gdy byłam gotowa coś powiedzieć, było już za późno. Ryan uniósł wzrok, jego zdezorientowany wyraz twarzy przerodził się w zaskoczony. Spojrzałam na niego, przymykając jedno oko, więc mogłam go piorunować wzrokiem; czekałam na cios.
JUSTIN? — rzucił niespodziewanie. Oto jest… bomba.
— Uspokój się, Ryan. — Uniosłam dłonie.
— Nie mów mi, bym się uspokoił. To jest POWAŻNA sprawa. — Wciąż wyglądał na zszokowanego. 
— Dlaczego to jest poważna sprawa? — krzyknęłam. — Bo jestem nikim… I?
— Nie jesteś "nikim". Lubisz Justina… Jest mi ciebie szkoda. — Dziwnie na niego spojrzałam.
— Dlaczego? — zapytałam.
— Bo jest kłopotliwym sukinsynem. Jego nie da się poskromić — powiedział Ryan. Spojrzałam w dół na dłonie. Już to wiedziałam. — Powinnaś mu powiedzieć.
Ponownie na niego spojrzałam. Zszokowana. Patrzyłam się na niego, jakby był samym Barneyem.
— Co? — wykrzyknęłam. — Jesteś na cracku?
— Jestem poważny, Cassie. — Ryan spojrzał na mnie. — Możesz być zaskoczona jego odpowiedzią. Poza tym zgarniesz u niego punkt. Justin lubi dziewczyny, które nie boją się pierwsze podejść do kolesia.
Wciąż nie byłam pewna. Byłam w zaprzeczeniu, zwłaszcza kiedy pojawił się Martin, który również już poznał mój malutki sekret. Co za radość.
Ryan i Martin spędzili pół godziny na przekonywaniu mnie. Byłam bardziej pewna siebie. Usłyszeliśmy ryk dwóch silników motoru. Tak, moje serce zaczęło szybciej bić. Ale tak jak powiedziałam, byłam bardziej pewna siebie.
— To jest to, Cassie — rzucił Ryan, zeskakując z krzesła. — Teraz, póki nie zjawi się Chaz i nie powie o twojej pomyłce o Star Trekach i Star Warsów, bo Justin również może się ciebie wyrzec.
Wzięłam to jako znak, aby porozmawiać z Justinem. Wyszłam z kuchni i udałam się do drzwi wejściowych, które były otwarte.
— Ehn… Hey, Paul! — Zatrzymałam się, aby mu pomachać.
— Co słychać, Cassie. — Skinął głową w moją stronę.
Odczekałam całą minutę. Paul wszedł do kuchni, zostawiając mnie samą. Dwie minuty.
Gdzie do diabła jest Justin? Dlaczego nie ma go tak długo?
Po chwili usłyszałam kroki zmierzające ku drzwiom. Powtarzałam w głowie przemówienie do Justina, kiedy ujrzałam że nadchodzi; wspaniały jak zawsze.
— Hey, Justin. — Posłałam mu uśmiech. Kiedy się odwrócił pokazał w uśmiechu białe zęby i dołeczki w policzkach… Nieskazitelne. — Więc… muszę z tobą porozmawiać o…
Urwałam, kiedy ujrzałam za Justinem drobną postać. Cały czas ukrywała się za jego plecami. Blondynka, niebieskie oczy, opalona skóra, która świeciła, gładkie włosy. Niewiarygodnie piękna. Poczułam się świadoma siebie. Kim ona jest?
— O czym? — powtórzył Justin, czekając na moją odpowiedź. Jego oczy i blondynki były utkwione we mnie. Zauważyłam jej prawą dłoń na plechach Justina.
— Ja… ahn… — Utknął mi język. Co miałam powiedzieć? — Kim ona jest?
— Oh, prawda. — Justin podskoczył, jakby dopiero teraz przypomniał sobie o jej obecności. — Chodź poznać resztę.
Weszliśmy do salonu. Nic nie mogłam poradzić, że trzymała dłoń na plecach Justina. Nic nie mogłam poradzić na to, że reszta zauważyła, jak ta dziewczyna działała na moje emocje.
— Oh, spójrzcie na to — Ryan rzucił z podziwem i wielkim uśmiechem. — Wiedziałem, że w końcu wy dwoje s…
Urwał, kiedy zobaczył, że blondynka, która trzymała się za dłonie z Justinem to nie ja. Posłałam mu ostrzegawcze spojrzenie. Spojrzał na mnie zdezorientowany.
— Przepraszam… ale kim jesteś? — spytał Martin.
— A więc… to jest Chelsey. Znalazłem ją na ulicy. — Nasze oczy rozszerzyły się na słowa Justina.
— Mógłbyś podać troszkę więcej informacji — jęknął Raul.
— Hey! — wykrzyknął Chaz. — Ona czasem nie jest laską Todda?
— Była. Uciekła i błąkała się po ulicach. Zostanie z nami do czasu, aż nie podejmie decyzji co dalej będzie robić. Nie mogłem pozwolić Abu dziewczyna sama wędrowała w środku nocy.
— Mogłeś — wyszeptałam do siebie i Justin spojrzał na mnie. Usłyszał to.
— Jaki jest twój problem? — zapytał niegrzecznie. Starałam się nie ukazywać żadnych oznak bólu. Nałożyłam tarczę, udając, że to pierdolę.
— To nie tylko mój problem, ale nas wszystkich. Wiesz, nie każdy lubi, jak po jego domu kręci się dziwka — odpowiedział. Wszyscy patrzyli się na mnie. Jedynie Ryan i Martin rozumieli mój wybuch.
— To nie jest twój dom, więc nie ty tu decydujesz. — Justin zmarszczył brwi, patrząc na mnie ze złością. Był wściekły, ale zgadnijcie co. Nie obchodziło mnie to.
— Wszystko co mówisz to gówno prawda! — wykrzyknęłam.
— Nie. To jest mój dom. Skończ pierdolić, bo jesteś tylko gościem, jak każdy kto odwiedza ten dom. Przestań być suką. — Splunął na mnie; popatrzyłam na niego gniewnie. Miałam ochotę zdzielić go w głowę. A najważniejsze – jego słowa bolały, ale nie mogłam tego okazać.
— Cóż, biorąc pod uwagę fakt, że muszę tu przebywać albo po prostu zapomniałeś, że miałam życie przed twoim głupim pomysłem — wykrzyknęłam.
Nie mogłam dłużej na niego patrzeć. Przeszłam obok niego, szturchając go ramieniem tak, by go to zabolało. Udałam się na schody, ignorując spojrzenia. Nie byłam w humorze, by być w centrum uwagi.
Zamknęłam drzwi na klucz, po czym rzuciłam się na łóżko. Nie wiem dlaczego, ale lubię Justina. Lubię to, jaki jest dla mnie, gdy jesteśmy sami w nocy, albo jak opowiada mi nocne historie, albo gdy wiem, że jestem głupią idiotką, która się w nim zakochała.
Ale nic nie mogłam na to poradzić. Utknęłam w tym domu. Nie mogłam z nikim porozmawiać z gangu. Oczywiście chciałabym, aby odwzajemnił moje uczucie.
Zamknęłam oczy, pozwalając mojej śpiącej osobie przejąć nade mną kontrolę. Nie jestem już jedyną dziewczyną w tym domu, a najgorsze jest to… że ona jest piękna i  może skopać mój tyłek za każdym razem.

Pieprzyć moje życie.    


__________
*newbie - z angielskiego początkujący.

Dziękuję robaczki, że jesteście :’) Chyba nie wiecie ile to dla mnie znaczy. Kocham Was♥
A teraz przeczytajcie… Źle mi będzie to napisać, ale muszę zawiesić bloga na 2-3 tygodnie. Przyszły tydzień jest dla mnie okropny, każdego dnia coś mam, a poniedziałek to już lekka przesada… 3 kolokwia, gdzie na każde mam 10> stron… Musicie mnie zrozumieć, że nauka jest dla mnie najważniejsza.  

Jak myślicie, Chelsey namiesza w życiu Justina i Cassie? W sumie już to zrobiła, ale czy będzie gorzej?  

17 komentarzy:

  1. no co Ty kochana. oczywiście że rozumiemy. od tego zależy Twoja przyszłość. z resztą nic nam sie nie stanie jak trochę dłużej poczekamy. trzymamy kciuki żeby Ci dobrze poszło :)) x

    OdpowiedzUsuń
  2. super nie mogę doczekać się nn :)

    OdpowiedzUsuń
  3. głupi Justin! :/

    OdpowiedzUsuń
  4. uuuu.... zaczyna sie ciekawie .. już nie mogę sie doczekać następnego <333

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale sie namiesza ... już nie moge sie doczekać nastepnego .... <33x

    OdpowiedzUsuń
  6. aww to jest zajebiste <3 ddgdh nie mogę doczekać się następnego xx

    OdpowiedzUsuń
  7. uwielbiam to czytac noooo

    OdpowiedzUsuń
  8. To jest nieziemskie! Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału! <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Czekam na NN <33

    OdpowiedzUsuń
  10. http://no-one-can-hear-u.blogspot.com/
    + CZEKAM NA NN, AAAAA, KC! <3

    OdpowiedzUsuń
  11. hej:( my czekamy na rodzial :(

    OdpowiedzUsuń
  12. nie podoba mi się że Justin ma gdzieś Cassie ona go kocha a on sie pierdoli z jakąś laską ze szkoły i na dodatek będzie z tą. wrrrr ja bym się zabila na miejscy cassie

    OdpowiedzUsuń
  13. Czekamy Kochanie na rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  14. świetny, czekam na nn!

    OdpowiedzUsuń
  15. głupia Chelsey wszystko popsuła !!!

    OdpowiedzUsuń