"Sometimes I work a scheme, But then it flips onme, Doesn't turn out how I planned, Gets stuck in quicksand"
Cassie P.O.V.
— Obudź się! — W uchu
rozbrzmiewał dokuczliwy szept.
— Hmmm… — jęknęłam
śpiąco. Po omacku szukałam twarzy właściciela głosu. Kiedy ją odnalazłam, była
bardzo blisko mnie, więc ją pchnęłam, by się zamknęła i odwróciłam się w
odwrotną stronę głosu, który zakłócał moją drzemkę.
— Obudź się! — Szept nie
był już taki cichy. Jego właściciel musiał zdać sobie sprawę, że wkurzanie mnie
tylko przy użyciu słów nie jest wystarczające, bo zaczął mnie zaczepiać. Czy to
łaskotało? Tak, łaskotało. Czy dbałam o to? Nie bardzo, bo udawałam, że tego
nie czuję. Aktualnie to sprawiało, że byłam bardziej śpiąca. — Obudź się,
Cassie.
Znowu odnalazłam jego
twarz i zaczęłam pukać go w nos.
— Co robisz? — spytał;
mogłam wyczuć, że się uśmiecha, kimkolwiek był.
— Próbuję znaleźć
przycisk drzemki. — Nagle poczułam się zbyt zmęczona, więc opuściłam rękę.
Kocham te łóżko.
Usłyszałam głośne
westchnienie.
— W porządku, jeśli tak
chcesz, okay. Kazałaś mi to zrobić, więc nie wiń za to mnie później.
Nie miałam żadnego
pojęcia, co ten irytujący głos powiedział. Nie próbowałam się tego dowiedzieć.
Jedyną rzeczą jaką zrobiłam, to powrót do snu. Ohh, w sposób, w jaki moja głowa
leżała na poduszce, sprawiał, że czułam się tak dobrze. Mogłam poślubić te
łóżko, poślubić ten materiał, t…
PLUSK!!
Poczułam coś cholernie
zimnego, mokro dostało się do każdego cala mojego ciała. Wyskoczyłam z łóżka
ciężko oddychając, ponieważ:
·
Napad prawie
spowodował atak serca.
·
Pieprzona zimna
woda prawdopodobnie spowodowała u mnie hipotermię.
·
Moje spodnie i top
były przemoczone.
— CO DO CHOLERY! — krzyknęłam,
próbując wytrzeć wodę, przez którą niewyraźnie widziałam. Kiedy to zrobiłam,
zauważyłam, że byłam twarzą w twarz ze śmiejącym się Justinem trzymającym
wiadro. Moje oko drgało jak zawsze, gdy czułam czystą nienawiść.
Nie wiem co
spowodowało mój ruch. Może to przez wodę, która dostała się do niekomfortowych
miejsc. Albo zimno, które czułam. Albo śmiejący się Justin, który nie był w
stanie trzymać wiadra, które wciąż było w połowie napełnione i stało; skoczyłam
na niego.
Justin NIE
SPODZIEWAŁ się mojej reakcji, polecieliśmy na łóżko. Obróciłam nas, że byłam na
górze i unieruchamiałam go. Chwyciłam wiadro, które stało na podłodze obok
łóżka. Otworzył szeroko oczy ze zdziwienia, a następnie rozszerzyły się…
— Czas na zemstę.
Jakie to słodkie — wyszeptałam delikatnie. Justin nie miał czasu na myślenie
czy cokolwiek. Wylałam na niego całą zawartość płynu. Oblewałam go od głowy do
spodni, by być pewną, że poczuł zimno. Haha, Karma jest suką.
— Co do diabła?! —
wykrzyknął, próbując osuszyć oczy. Uśmiechnęłam się zwycięsko, wciąż będąc na
nim. Pochyliłam się nad jego twarzą.
— To jest lekcja,
byś więcej nie zadzierał ze mną — wyszeptałam uwodzicielsko. Justin uśmiechnął
się złośliwie i przewrócił nas. Zaskoczyło mnie to, mój mózg nie przetworzył co
się wydarzyło, póki Justin nie wylądował na mnie. Przygniatał mnie.
— Justin zejdź.
Miażdżysz mnie — zaoponowałam. Chłopak uśmiechnął się i opadł na ramiona. O MÓJ
BOŻE. Jak takie małe dziecko może tyle ważyć? Ułożyłam sobie dobrze rękę pod
nim po tym wszystkim, więc teraz nie przygniatał mi klatki piersiowej. —
Justin, miażdżysz mi cycki.
— Oh! Przepraszam.
— Uśmiechnął się, poprawiając ręce, by zmniejszyć swoją wagę i w końcu mnie nie
przygniatać. Mrugnął. — Mogę je pomasować, jeśli chcesz.
— Ha ha! —
Zaśmiałam się sarkastycznie. — Bardzo śmieszne, a teraz złaź ze mnie.
— Nie wiem! Jest mi
tu bardzo wygodnie. — I jakby dla podkreślenia swoich słów, Justin pocierał się
o mnie, dopóki nie znalazł jeszcze wygodniejszego i cieplejszego zakątka mojego
ciała.
— Mam nadzieję, że
dobrze się bawisz. — Uśmiechnęłam się ironicznie.
— Tak! — Uśmiechał
się; gdybym nie znała Justina, nie mogłabym powiedzieć, że drwi ze mnie, bo
jego oczy były tak niewinne, niemal anielskie. — To miłe z twojej strony, że
się upewniasz.
— Myślę, że
powinieneś ze mnie zejść — rzuciłam, ignorując jego ostatni komentarz.
— Myślę, że
powinnaś uprawiać ze mną seks. — Mrugnął.
— To się nie stanie
— rzuciłam, pstrykając go w nos dla podkreślenie słów.
— W takim razie nie
zejdę z ciebie. — Poruszył brwiami, jak miał to w zwyczaju.
Gdy miałam już
zaprotestować, usłyszeliśmy pukanie do drzwi, a Justin dosłownie wyskoczył w
łóżka. Wyprostowałam się na nim, a chłopak poszedł otworzyć drzwi. Nie mogłam
się powstrzymać, ale zauważyłam, że oboje byliśmy przemoczeni, a teraz gdy
Justina nie było na mnie – ŻADNYCH BRUDNYCH MYŚLI – zaczynało być mi zimno.
— Co? — Justin
splunął na osobę, która stała za drzwiami.
— Prawie dziesiąta.
— Męski głos przypomniał Justinowi.
— Okay, dziewczyna
przygotowuje się. Wkrótce będziemy na dole. — I drzwi zamknęły się. — Lepiej
się szykuj. — Posłałam mu sztuczny słodki uśmiech.
— Oh tak! Powiedz
to moim przemoczonym rzeczom. — Podeszłam do szafki, wyciągnęłam z niej parę
jeansów i bezrękawnik i prosto udałam się do łazienki.
Musiałam założyć
przemoczony stanik póki nie kupie sobie innego. Ściągnęłam spodnie i wrzuciłam
je pod prysznic. W zasadzie muszę je wyprać i suszyć przez CAŁY dzień póki nie
wyschną i nie kupię innej pary.
Założyłam nowe
ciuchy i związałam włosy w niechlujny kok.
— Chodźmy, kutasie
— skomentowałam, stając przed Justinem i drzwiami.
— Viiish! Ktoś
wstał lewą nogą. — Zamrugałam na ten komentarz.
— Oczywiście, że
tak. Nie cieszyłam się z wody w moich spodniach Z SAMEGO RANA — wykrzyknęłam mu
w twarz, a ten gnojem miał czelność się śmiać.
— Chodźmy już. —
Wyciągnął opaskę, zawiązał ją na moich oczach i przewiesił sobie przez kolana.
To będzie zabawne…
(...)
Powiedzieć, że
szkoła była zabawna, byłoby kłamstwem.
Ale powiedzieć, że
historia mafii była nudna, byłoby jeszcze większym kłamstwem.
Nie wiem dlaczego,
jak i co sprawiłoby by ten temat stał się ciekawszy.
Może dlatego, że to
nie jest coś, co słyszy na co dzień, ponieważ prawie nikt o tym nie wie.
Może dlatego, że
Ryan wyjaśniał to z takim entuzjazmem, że jego oczy świeciły, ukazując jak
bardzo lubił ten temat, jakbym sama zaczynała go lubić. Opowiadał historię
jakbyś był ich świadkiem, jak w filmie, byś mógł wszystko wyobrazić sobie w
głowie.
Może przez te dwie
rzeczy.
— Najstarszym i
pierwszym prawdziwym gangiem był Chinese Mafia aka Triad. Był to pierwszy
największy gang/mafia, który narodził się w Azji i który był pierwszym gangiem
na świecie. — Siedziałam na krześle, ręce trzymając na biurku. Ryan powinien
usiąść naprzeciwko mnie, jednak był tak podniecony, że chodził tam i z
powrotem. To było urocze. — Te azjatyckie mafie brały udział w każdym rodzaju
przestępstw, ale głównie zajmowały się czarnym rynkiem. Triad jest numerem
jeden na świecie w przemycie narkotyków oraz największymi pod ziemią i
najbardziej poszukiwanymi handlarzami w USA. Azjatyckie gangi są dyskretne,
mądre i są podziemnymi klanami. I to jest dokładnie to, co robi nasza mafia.
Dlatego musisz znać historię mafii.
— Więc mam naśladować
to co oni robią? — spytałam, unosząc brwi.
— Tak… Ale musisz
zrozumieć, jak na poważnie to bierzemy, ponieważ wszystkie te mafie mają
sekretną broń. Chcemy, byś była nasza. Nikt wcześniej nie miał kogoś takiego.
Oczywiście były kobiety, tyle że były zwierzątkami facetów, a my chcemy, byś
była taka jak my — Ryan potrząsnął głową — jak również nie możemy być zmieszani
z niewłaściwym gangsterem i naszą mafią, znani jaki jedni z nich.
— OOHH!!
— Masz to? —
spytał, szybko wskazując na mnie.
— Nie. — Zacisnęłam
usta. Ryan westchnął sfrustrowany i usiadł na krześle naprzeciwko mnie.
— Są dwa rodzaje "gangsterów".
— Zmarszczyłam brwi.
— Co masz na myśli,
mówiąc dwa rodzaje?
— Pierwsi: z
którymi nie możemy mieć nic wspólnego. — Uderzył w stół, by podkreślić słowa.
Wspomniałam już, jak bardzo kocham zajęcia z Ryanem? Jest śmiesznie, dziwnie,
beztrosko, a kiedy robi się podekscytowany, zmienia pozycje. Teraz postanowił
stać.
— Dlaczego nie? —
zapytałam, lekko obracając głowę w bok, by wyrazić swoje zainteresowanie. Ryan
stał się jeszcze bardziej podekscytowany.
— Chcą być
bandytami, często są analfabetami i są mieszkańcami uciskanych gett, prowadząc
się jako "gangi". — W powietrzu zrobił cudzysłów jak Justin.
Pokiwałam pozytywnie głową.
— Nie przerywaj.
— Dają z siebie sto
procent chcąc być "gangsterami", usiłują przedstawić siebie jako
prawdziwych kryminalistów poprzez robienie graffiti, paląc czy sprzedając
narkotyki, a także próbują wyglądać jak te wszystkie "dupki i macho"
– cholera. — Zaśmiałam się z ruchu jego ręki. Coś podobnego do znaku pokoju,
ale z uniesionymi kciukami.
— Widziałam takich
w filmach. — Zaśmiałam się.
— Dokładnie. Jak
żałośni są? I dlatego musimy trzymać się od nich z daleka, więc prawdziwa mafia
nie może myśleć, że jesteśmy jak oni. — Przytaknęłam. — Są zupełnie wykluczeni
z tego co reprezentują prawdziwi gangsterzy, a ulica chce być "gangstą"
– typ, który nie umywa się do prawdziwych.
— Inaczej. Nie
umywają się do gangsterów takich jak ty. — Tak, pocałowałam go w dupę. Ale jest
to najlepszy sposób, by mnie polubili. Zwiększa to moje szanse na przeżycie i
być może powrót do domu.
— Dokładnie. Teraz
inny typ — powiedział, uśmiechając się. — Prawdziwi gangsterzy to ci, którzy
zajmują się przestępczością zorganizowaną. Przede wszystkim Mafia.
Odpowiedzialni za czarny rynek, szpiegostwo, zorganizowane bicie czy zamachy… i
jeszcze coś o czym już wiesz. — Poczułam się strasznie i Ryan wtedy uświadomił
sobie, jak jego słowa zabrzmiały. — Cóż… W każdym razie… — mruknął niespokojnie
— "Ojciec Chrzestny" przedstawia archetyp prawdziwych gangsterów,
brutalność bicia tłumu, strzelaniny, nadużywania kobiet, alkoholu i wszystkiego
pomiędzy.
Rozszerzyły mi się
oczy, a szczęka opadła.
— Nie myl
prawdziwych gangsterów z powyższymi definicjami, jak to powszechnie jest. —
Poczułam ulgę, gdy Ryan to powiedział, widząc moją zszokowaną twarz.
— Lepiej nie —
rzuciłam. Ryan jedynie wzruszył ramionami.
— Teraz, kiedy
usłyszysz "I'm da gangsta in da hood, yo. Bustin' shiznitz an' layin' da cuts straight sittin' on yo ass wiv me
Colt 40 and homies, cuttin' back a fat split in me crib, yo."*, z nimi nie
możemy zostać powiązani. — Zaśmiałam się z tego. Oh Ryan. Tylko ty.
— Myślę, że to
jasne — powiedziałam, wycierając łzę. Ryan przytaknął, wyraźnie zadowolony z
dzisiejszych postępów i mojego zachowania. Ding, ding, ding. Punkt dla mnie.
(...)
— Jak się tutaj
dostałaś? — zapytał Justin, wchodząc do kuchni z podejrzliwym wyrazem twarzy,
widząc mnie siedzącą przy stole i jedzącą płatki.
— Cóż, ja ciebie
też witam — powiedziałam z buzią pełną płatków. Ta, mieszkanie z samymi
facetami ma wpływ.
— Nie martw się
bracie, ona jest ze mną. — Ryan wyszedł z piwnicy z buzią pełną
pełnoziarnistego chleba i kartonikiem soku w dłoni.
— Oh! — Justin
mruknął zaskoczony; podszedł do stołu, gdzie byliśmy ja i Ryan, i usiadł na
krześle ciężko wzdychając, odchylił się i zarzucił głowę do tyłu. Patrzył w
sufit.
— Zmęczony? —
Zgadnął Ryan.
— Ta, to był ciężki
dzień. — Justin wyprostował się na krześle, trzymając ręce na stole. — Ale
zakładam się, że twój również nie był łatwy. Jak z nią było?
— W rzeczywistości
poszło bardzo dobrze, nie rozmawiała i serio zwracała uwagę. — Justin był
wyraźnie zszokowany.
— Jesteś pewien, że
nie udawała? — spytał, wskazując na mnie. Wywróciłam oczami z jego głupoty.
— Jestem pewien —
odpowiedział Ryan, wyrzucając winogrono w powietrze, a następnie łapiąc do
buzi.
— Tak, stary.
Ostatecznie tym razem udało ci się złapać winogrono… — wykrzyknęłam,
przybijając mu piątkę; przybił ją z podnieceniem.
— Jestem coraz
lepszy. Lepszy od ciebie. — Mrugnął zwycięsko.
— Muszę dać mi
lekcje. Jestem okropna. — Ponownie
wypełniałam usta płatkami. Justin spojrzał na mnie, na Ryana, znowu na mnie i
znowu na Ryana. Jego wyraz twarzy był bardziej zdezorientowany niż
kiedykolwiek.
— Co się tutaj
dzieje? — Uniósł ręce, jakby przygotowywał się do występu i twierdził, że jest
częścią prawdziwego reality show.
— Co masz na myśli?
— spytałam, udając zmieszanie.
— Od kiedy się
przyjaźnicie? — Justin zerknął na mnie, jakbym była pod wpływem narkotyków albo
po praniu mózgu przez Ryana.
— Więc… Nie
jesteśmy — wyjaśniłam.
— Tak. Kiedy
zajęcia się skończyły, zaprowadziłem ją do pokoju, bo wiesz… Musi nosić opaskę.
Wzięła prysznic i zapytała się czy może coś zjeść, więc dlatego jesteśmy tutaj.
— Ryan wzruszył ramionami.
— Ale dlaczego
jesteście tacy przyjaźni? — Justin nalegał.
— Nie jesteśmy
zaprzyjaźnieni. To dlatego, że zaczęliśmy rozmawiać o zajęciach, następnie
opowiadać dowcipy. Ryan zaczął rzucać w górę winogrono i próbował je złapać do
buzi, ale nie udawało mu się i w końcu to teraz zrobił, więc przybiliśmy sobie
piątkę… — uniosłam brwi — Dlaczego to wygląda na tak wielką sprawę?
— Nie jest. Po
prostu wygląda to dziwnie. — Wzruszył ramionami, odrobinę rumieniąc się.
— W każdym razie… —
Ryan wymamrotał nieco zakłopotany. — Jest dobrą uczennicą. Zobaczysz jutro.
— Ha, wątpię.
Chodziliśmy do tej samej szkoły, pamiętasz? — spytał, uśmiechając się
pogardliwie.
— Cóż, zajęcia w
szkole nie były interesujące, a nauczyciele z pewnością nie byli tak dobrzy jak
Ryan. — Uśmiechnęłam się do niego, a on posłał mi kciuka w górę.
— Kto rozpoczął
mafię? — Justin zapytał, patrząc na mnie opornie.
— The Italian Mobs.
Są jednym z najbardziej szanowanych i znanych mafii w USA — odpowiedziałam,
powtarzając dokładnie to czego nauczył mnie Ryan. Justin uniósł brwi w
zaskoczeniu. Nie spodziewał się, że będę wiedzieć. — A nie mówiłam.
— Dobrze, że Justin
przyszedł. Idę do łóżka spać, bo jestem cholernie zmęczony, poza tym jest
prawie jedenasta. — Ryan wyglądał na zmęczonego; wstał i spojrzał na Justina — Zabierzesz
ją?
— Jasne. — Justin
przytaknął; żadne z nas się nie odezwało. Kiedy Ryan zniknął nam z oczu, nie
odzywaliśmy się przez dobre dwie minuty. — Chcesz, żebym cie odprowadził?
— Ahn… jasne. —
Posłałam mu słaby uśmiech. Chwyciłam chustkę i zasłoniłam sobie oczy. Kiedy
skończyłam, odwróciłam się do Justina z uniesionymi rękoma. — Uważaj na mnie.
— Bardzo leniwie? —
Wziął mnie w swoje ramiona jak facet nosi pannę młodą. Zaskoczyło mnie to przez
co pisnęłam dziewczęco. Justin zaśmiał się z tego. — Jesteś takim dzieckiem.
— Zamknij się,
Biebs. — Nie mogłam powstrzymać się przed wywróceniem oczu, nawet jeśli były
one zamknięte.
— Zrób to. —
Poczułam uśmiech na jego ustach; zasłoniłam je swoją dłonią. Zapomniałam, że
był bardzo blisko i uderzyłam go.
— Proszę bardzo —
prychnął na mój komentarz.
— Nie rób tego
więcej. — Ton jego głosu brzmiał poważnie; potrząsnął głową, by pozbyć się
mojej dłoni.
Wkrótce dotarliśmy
do mojego pokoju. Justin postawił mnie, wyprostowałam się i zdjęłam z oczu
opaskę.
— Dzięki mój
osobisty koniu. — Posłałam mu irytujący uśmiech.
— Uważaj… Idź spać.
I lepiej przyjdź wcześniej na moje zajęcia. — Uniósł brwi; wywróciłam oczami.
— Nieważne… —
Justin obrócił się i odszedł w przeciwnym kierunku. — A, i Justin?
Obrócił się zdezorientowany.
— Tak?
— Jeśli znowu
obudzisz mnie z wiadrem wody… Lepiej śpij z otwartymi oczami. — Po tym
zamknęłam drzwi.
"Dzisiaj miałam pierwsze zajęcia. Było lepiej niż
przypuszczałam, Ryan był miły. Myślę, że możemy został przyjaciółmi. Nauczyłam
się, że prawdziwe mafie/gangi to nie takie, jakie są w TV, filmach czy
książkach, ci tylko starają się jak mogą by być prawdziwymi "gangsterami"
– słowa Ryana. Inaczej mówiąc, są to idioci, którzy chcą być fajnymi dupkami.
Jutro zajęcia z Justinem, coś o zachowaniach
społecznych. Nie mam pojęcia co to może oznaczać. Oh, wspomniałam, że uderzyłam
przez przypadek Justina? Nie był z tego powody szczęśliwy.
Więc…
Nobody’s perfect."
__________
I jest czwórka ;) Przepraszam za błędy, nieścisłości itp itd
Informacje o mafiach są prawdziwe, ponieważ autorka chodziła do bibliotek i wyszukiwała o nich informacji.
Informacje o mafiach są prawdziwe, ponieważ autorka chodziła do bibliotek i wyszukiwała o nich informacji.
Nowy w niedziele, a może i szybciej ;)
Hopu u like it ;)
< 3
OdpowiedzUsuńWoow naprawde podoba mi sie ten blog ;D
OdpowiedzUsuń<3
OdpowiedzUsuńto opowiadanie jest boskie ♥
OdpowiedzUsuńJustin miał świetny sposób na pobudke Cassie :)
OdpowiedzUsuń