23 kwietnia 2013

4. Gangsters of the Hood



"Sometimes I work a scheme, But then it flips onme, Doesn't turn out how I planned, Gets stuck in quicksand"

Cassie P.O.V.

— Obudź się! — W uchu rozbrzmiewał dokuczliwy szept.
— Hmmm… — jęknęłam śpiąco. Po omacku szukałam twarzy właściciela głosu. Kiedy ją odnalazłam, była bardzo blisko mnie, więc ją pchnęłam, by się zamknęła i odwróciłam się w odwrotną stronę głosu, który zakłócał moją drzemkę.
— Obudź się! — Szept nie był już taki cichy. Jego właściciel musiał zdać sobie sprawę, że wkurzanie mnie tylko przy użyciu słów nie jest wystarczające, bo zaczął mnie zaczepiać. Czy to łaskotało? Tak, łaskotało. Czy dbałam o to? Nie bardzo, bo udawałam, że tego nie czuję. Aktualnie to sprawiało, że byłam bardziej śpiąca. — Obudź się, Cassie.
Znowu odnalazłam jego twarz i zaczęłam pukać go w nos.
— Co robisz? — spytał; mogłam wyczuć, że się uśmiecha, kimkolwiek był.
— Próbuję znaleźć przycisk drzemki. — Nagle poczułam się zbyt zmęczona, więc opuściłam rękę. Kocham te łóżko.
Usłyszałam głośne westchnienie.
— W porządku, jeśli tak chcesz, okay. Kazałaś mi to zrobić, więc nie wiń za to mnie później.
Nie miałam żadnego pojęcia, co ten irytujący głos powiedział. Nie próbowałam się tego dowiedzieć. Jedyną rzeczą jaką zrobiłam, to powrót do snu. Ohh, w sposób, w jaki moja głowa leżała na poduszce, sprawiał, że czułam się tak dobrze. Mogłam poślubić te łóżko, poślubić ten materiał, t…

PLUSK!!

Poczułam coś cholernie zimnego, mokro dostało się do każdego cala mojego ciała. Wyskoczyłam z łóżka ciężko oddychając, ponieważ:
·         Napad prawie spowodował atak serca.
·         Pieprzona zimna woda prawdopodobnie spowodowała u mnie hipotermię.
·         Moje spodnie i top były przemoczone.
— CO DO CHOLERY! — krzyknęłam, próbując wytrzeć wodę, przez którą niewyraźnie widziałam. Kiedy to zrobiłam, zauważyłam, że byłam twarzą w twarz ze śmiejącym się Justinem trzymającym wiadro. Moje oko drgało jak zawsze, gdy czułam czystą nienawiść.
Nie wiem co spowodowało mój ruch. Może to przez wodę, która dostała się do niekomfortowych miejsc. Albo zimno, które czułam. Albo śmiejący się Justin, który nie był w stanie trzymać wiadra, które wciąż było w połowie napełnione i stało; skoczyłam na niego.
Justin NIE SPODZIEWAŁ się mojej reakcji, polecieliśmy na łóżko. Obróciłam nas, że byłam na górze i unieruchamiałam go. Chwyciłam wiadro, które stało na podłodze obok łóżka. Otworzył szeroko oczy ze zdziwienia, a następnie rozszerzyły się…
— Czas na zemstę. Jakie to słodkie — wyszeptałam delikatnie. Justin nie miał czasu na myślenie czy cokolwiek. Wylałam na niego całą zawartość płynu. Oblewałam go od głowy do spodni, by być pewną, że poczuł zimno. Haha, Karma jest suką.
— Co do diabła?! — wykrzyknął, próbując osuszyć oczy. Uśmiechnęłam się zwycięsko, wciąż będąc na nim. Pochyliłam się nad jego twarzą.
— To jest lekcja, byś więcej nie zadzierał ze mną — wyszeptałam uwodzicielsko. Justin uśmiechnął się złośliwie i przewrócił nas. Zaskoczyło mnie to, mój mózg nie przetworzył co się wydarzyło, póki Justin nie wylądował na mnie. Przygniatał mnie.
— Justin zejdź. Miażdżysz mnie — zaoponowałam. Chłopak uśmiechnął się i opadł na ramiona. O MÓJ BOŻE. Jak takie małe dziecko może tyle ważyć? Ułożyłam sobie dobrze rękę pod nim po tym wszystkim, więc teraz nie przygniatał mi klatki piersiowej. — Justin, miażdżysz mi cycki.
— Oh! Przepraszam. — Uśmiechnął się, poprawiając ręce, by zmniejszyć swoją wagę i w końcu mnie nie przygniatać. Mrugnął. — Mogę je pomasować, jeśli chcesz.
— Ha ha! — Zaśmiałam się sarkastycznie. — Bardzo śmieszne, a teraz złaź ze mnie.
— Nie wiem! Jest mi tu bardzo wygodnie. — I jakby dla podkreślenia swoich słów, Justin pocierał się o mnie, dopóki nie znalazł jeszcze wygodniejszego i cieplejszego zakątka mojego ciała.  
— Mam nadzieję, że dobrze się bawisz. — Uśmiechnęłam się ironicznie.
— Tak! — Uśmiechał się; gdybym nie znała Justina, nie mogłabym powiedzieć, że drwi ze mnie, bo jego oczy były tak niewinne, niemal anielskie. — To miłe z twojej strony, że się upewniasz.
— Myślę, że powinieneś ze mnie zejść — rzuciłam, ignorując jego ostatni komentarz.
— Myślę, że powinnaś uprawiać ze mną seks. — Mrugnął.
— To się nie stanie — rzuciłam, pstrykając go w nos dla podkreślenie słów.
— W takim razie nie zejdę z ciebie. — Poruszył brwiami, jak miał to w zwyczaju.
Gdy miałam już zaprotestować, usłyszeliśmy pukanie do drzwi, a Justin dosłownie wyskoczył w łóżka. Wyprostowałam się na nim, a chłopak poszedł otworzyć drzwi. Nie mogłam się powstrzymać, ale zauważyłam, że oboje byliśmy przemoczeni, a teraz gdy Justina nie było na mnie – ŻADNYCH BRUDNYCH MYŚLI – zaczynało być mi zimno.
— Co? — Justin splunął na osobę, która stała za drzwiami.
— Prawie dziesiąta. — Męski głos przypomniał Justinowi.
— Okay, dziewczyna przygotowuje się. Wkrótce będziemy na dole. — I drzwi zamknęły się. — Lepiej się szykuj. — Posłałam mu sztuczny słodki uśmiech.
— Oh tak! Powiedz to moim przemoczonym rzeczom. — Podeszłam do szafki, wyciągnęłam z niej parę jeansów i bezrękawnik i prosto udałam się do łazienki.
Musiałam założyć przemoczony stanik póki nie kupie sobie innego. Ściągnęłam spodnie i wrzuciłam je pod prysznic. W zasadzie muszę je wyprać i suszyć przez CAŁY dzień póki nie wyschną i nie kupię innej pary.
Założyłam nowe ciuchy i związałam włosy w niechlujny kok.
— Chodźmy, kutasie — skomentowałam, stając przed Justinem i drzwiami.
— Viiish! Ktoś wstał lewą nogą. — Zamrugałam na ten komentarz.
— Oczywiście, że tak. Nie cieszyłam się z wody w moich spodniach Z SAMEGO RANA — wykrzyknęłam mu w twarz, a ten gnojem miał czelność się śmiać.
— Chodźmy już. — Wyciągnął opaskę, zawiązał ją na moich oczach i przewiesił sobie przez kolana. To będzie zabawne…

 (...)

Powiedzieć, że szkoła była zabawna, byłoby kłamstwem.
Ale powiedzieć, że historia mafii była nudna, byłoby jeszcze większym kłamstwem.
Nie wiem dlaczego, jak i co sprawiłoby by ten temat stał się ciekawszy.
Może dlatego, że to nie jest coś, co słyszy na co dzień, ponieważ prawie nikt o tym nie wie.
Może dlatego, że Ryan wyjaśniał to z takim entuzjazmem, że jego oczy świeciły, ukazując jak bardzo lubił ten temat, jakbym sama zaczynała go lubić. Opowiadał historię jakbyś był ich świadkiem, jak w filmie, byś mógł wszystko wyobrazić sobie w głowie.
Może przez te dwie rzeczy.
— Najstarszym i pierwszym prawdziwym gangiem był Chinese Mafia aka Triad. Był to pierwszy największy gang/mafia, który narodził się w Azji i który był pierwszym gangiem na świecie. — Siedziałam na krześle, ręce trzymając na biurku. Ryan powinien usiąść naprzeciwko mnie, jednak był tak podniecony, że chodził tam i z powrotem. To było urocze. — Te azjatyckie mafie brały udział w każdym rodzaju przestępstw, ale głównie zajmowały się czarnym rynkiem. Triad jest numerem jeden na świecie w przemycie narkotyków oraz największymi pod ziemią i najbardziej poszukiwanymi handlarzami w USA. Azjatyckie gangi są dyskretne, mądre i są podziemnymi klanami. I to jest dokładnie to, co robi nasza mafia. Dlatego musisz znać historię mafii.
— Więc mam naśladować to co oni robią? — spytałam, unosząc brwi.
— Tak… Ale musisz zrozumieć, jak na poważnie to bierzemy, ponieważ wszystkie te mafie mają sekretną broń. Chcemy, byś była nasza. Nikt wcześniej nie miał kogoś takiego. Oczywiście były kobiety, tyle że były zwierzątkami facetów, a my chcemy, byś była taka jak my — Ryan potrząsnął głową — jak również nie możemy być zmieszani z niewłaściwym gangsterem i naszą mafią, znani jaki jedni z nich.
— OOHH!!
— Masz to? — spytał, szybko wskazując na mnie.
— Nie. — Zacisnęłam usta. Ryan westchnął sfrustrowany i usiadł na krześle naprzeciwko mnie.
— Są dwa rodzaje "gangsterów". — Zmarszczyłam brwi.
— Co masz na myśli, mówiąc dwa rodzaje?
— Pierwsi: z którymi nie możemy mieć nic wspólnego. — Uderzył w stół, by podkreślić słowa. Wspomniałam już, jak bardzo kocham zajęcia z Ryanem? Jest śmiesznie, dziwnie, beztrosko, a kiedy robi się podekscytowany, zmienia pozycje. Teraz postanowił stać.
— Dlaczego nie? — zapytałam, lekko obracając głowę w bok, by wyrazić swoje zainteresowanie. Ryan stał się jeszcze bardziej podekscytowany.
— Chcą być bandytami, często są analfabetami i są mieszkańcami uciskanych gett, prowadząc się jako "gangi". — W powietrzu zrobił cudzysłów jak Justin. Pokiwałam pozytywnie głową.
— Nie przerywaj.
— Dają z siebie sto procent chcąc być "gangsterami", usiłują przedstawić siebie jako prawdziwych kryminalistów poprzez robienie graffiti, paląc czy sprzedając narkotyki, a także próbują wyglądać jak te wszystkie "dupki i macho" – cholera. — Zaśmiałam się z ruchu jego ręki. Coś podobnego do znaku pokoju, ale z uniesionymi kciukami.
— Widziałam takich w filmach. — Zaśmiałam się.
— Dokładnie. Jak żałośni są? I dlatego musimy trzymać się od nich z daleka, więc prawdziwa mafia nie może myśleć, że jesteśmy jak oni. — Przytaknęłam. — Są zupełnie wykluczeni z tego co reprezentują prawdziwi gangsterzy, a ulica chce być "gangstą" – typ, który nie umywa się do prawdziwych.
— Inaczej. Nie umywają się do gangsterów takich jak ty. — Tak, pocałowałam go w dupę. Ale jest to najlepszy sposób, by mnie polubili. Zwiększa to moje szanse na przeżycie i być może powrót do domu.
— Dokładnie. Teraz inny typ — powiedział, uśmiechając się. — Prawdziwi gangsterzy to ci, którzy zajmują się przestępczością zorganizowaną. Przede wszystkim Mafia. Odpowiedzialni za czarny rynek, szpiegostwo, zorganizowane bicie czy zamachy… i jeszcze coś o czym już wiesz. — Poczułam się strasznie i Ryan wtedy uświadomił sobie, jak jego słowa zabrzmiały. — Cóż… W każdym razie… — mruknął niespokojnie — "Ojciec Chrzestny" przedstawia archetyp prawdziwych gangsterów, brutalność bicia tłumu, strzelaniny, nadużywania kobiet, alkoholu i wszystkiego pomiędzy.
Rozszerzyły mi się oczy, a szczęka opadła.
— Nie myl prawdziwych gangsterów z powyższymi definicjami, jak to powszechnie jest. — Poczułam ulgę, gdy Ryan to powiedział, widząc moją zszokowaną twarz.
— Lepiej nie — rzuciłam. Ryan jedynie wzruszył ramionami.
— Teraz, kiedy usłyszysz "I'm da gangsta in da hood, yo. Bustin' shiznitz an' layin' da cuts straight sittin' on yo ass wiv me Colt 40 and homies, cuttin' back a fat split in me crib, yo."*, z nimi nie możemy zostać powiązani. — Zaśmiałam się z tego. Oh Ryan. Tylko ty.
— Myślę, że to jasne — powiedziałam, wycierając łzę. Ryan przytaknął, wyraźnie zadowolony z dzisiejszych postępów i mojego zachowania. Ding, ding, ding. Punkt dla mnie.                  

 (...)

— Jak się tutaj dostałaś? — zapytał Justin, wchodząc do kuchni z podejrzliwym wyrazem twarzy, widząc mnie siedzącą przy stole i jedzącą płatki.
— Cóż, ja ciebie też witam — powiedziałam z buzią pełną płatków. Ta, mieszkanie z samymi facetami ma wpływ.
— Nie martw się bracie, ona jest ze mną. — Ryan wyszedł z piwnicy z buzią pełną pełnoziarnistego chleba i kartonikiem soku w dłoni.
— Oh! — Justin mruknął zaskoczony; podszedł do stołu, gdzie byliśmy ja i Ryan, i usiadł na krześle ciężko wzdychając, odchylił się i zarzucił głowę do tyłu. Patrzył w sufit.
— Zmęczony? — Zgadnął Ryan.
— Ta, to był ciężki dzień. — Justin wyprostował się na krześle, trzymając ręce na stole. — Ale zakładam się, że twój również nie był łatwy. Jak z nią było?
— W rzeczywistości poszło bardzo dobrze, nie rozmawiała i serio zwracała uwagę. — Justin był wyraźnie zszokowany.
— Jesteś pewien, że nie udawała? — spytał, wskazując na mnie. Wywróciłam oczami z jego głupoty.
— Jestem pewien — odpowiedział Ryan, wyrzucając winogrono w powietrze, a następnie łapiąc do buzi.
— Tak, stary. Ostatecznie tym razem udało ci się złapać winogrono… — wykrzyknęłam, przybijając mu piątkę; przybił ją z podnieceniem.
— Jestem coraz lepszy. Lepszy od ciebie. — Mrugnął zwycięsko.
— Muszę dać mi lekcje. Jestem okropna. — Ponownie wypełniałam usta płatkami. Justin spojrzał na mnie, na Ryana, znowu na mnie i znowu na Ryana. Jego wyraz twarzy był bardziej zdezorientowany niż kiedykolwiek.
— Co się tutaj dzieje? — Uniósł ręce, jakby przygotowywał się do występu i twierdził, że jest częścią prawdziwego reality show.
— Co masz na myśli? — spytałam, udając zmieszanie.
— Od kiedy się przyjaźnicie? — Justin zerknął na mnie, jakbym była pod wpływem narkotyków albo po praniu mózgu przez Ryana.
— Więc… Nie jesteśmy — wyjaśniłam.
— Tak. Kiedy zajęcia się skończyły, zaprowadziłem ją do pokoju, bo wiesz… Musi nosić opaskę. Wzięła prysznic i zapytała się czy może coś zjeść, więc dlatego jesteśmy tutaj. — Ryan wzruszył ramionami.
— Ale dlaczego jesteście tacy przyjaźni? — Justin nalegał.
— Nie jesteśmy zaprzyjaźnieni. To dlatego, że zaczęliśmy rozmawiać o zajęciach, następnie opowiadać dowcipy. Ryan zaczął rzucać w górę winogrono i próbował je złapać do buzi, ale nie udawało mu się i w końcu to teraz zrobił, więc przybiliśmy sobie piątkę… — uniosłam brwi — Dlaczego to wygląda na tak wielką sprawę?
— Nie jest. Po prostu wygląda to dziwnie. — Wzruszył ramionami, odrobinę rumieniąc się.
— W każdym razie… — Ryan wymamrotał nieco zakłopotany. — Jest dobrą uczennicą. Zobaczysz jutro.
— Ha, wątpię. Chodziliśmy do tej samej szkoły, pamiętasz? — spytał, uśmiechając się pogardliwie.
— Cóż, zajęcia w szkole nie były interesujące, a nauczyciele z pewnością nie byli tak dobrzy jak Ryan. — Uśmiechnęłam się do niego, a on posłał mi kciuka w górę.
— Kto rozpoczął mafię? — Justin zapytał, patrząc na mnie opornie.
— The Italian Mobs. Są jednym z najbardziej szanowanych i znanych mafii w USA — odpowiedziałam, powtarzając dokładnie to czego nauczył mnie Ryan. Justin uniósł brwi w zaskoczeniu. Nie spodziewał się, że będę wiedzieć. — A nie mówiłam.
— Dobrze, że Justin przyszedł. Idę do łóżka spać, bo jestem cholernie zmęczony, poza tym jest prawie jedenasta. — Ryan wyglądał na zmęczonego; wstał i spojrzał na Justina — Zabierzesz ją?
— Jasne. — Justin przytaknął; żadne z nas się nie odezwało. Kiedy Ryan zniknął nam z oczu, nie odzywaliśmy się przez dobre dwie minuty. — Chcesz, żebym cie odprowadził?
— Ahn… jasne. — Posłałam mu słaby uśmiech. Chwyciłam chustkę i zasłoniłam sobie oczy. Kiedy skończyłam, odwróciłam się do Justina z uniesionymi rękoma. — Uważaj na mnie.
— Bardzo leniwie? — Wziął mnie w swoje ramiona jak facet nosi pannę młodą. Zaskoczyło mnie to przez co pisnęłam dziewczęco. Justin zaśmiał się z tego. — Jesteś takim dzieckiem.
— Zamknij się, Biebs. — Nie mogłam powstrzymać się przed wywróceniem oczu, nawet jeśli były one zamknięte.
— Zrób to. — Poczułam uśmiech na jego ustach; zasłoniłam je swoją dłonią. Zapomniałam, że był bardzo blisko i uderzyłam go.
— Proszę bardzo — prychnął na mój komentarz.
— Nie rób tego więcej. — Ton jego głosu brzmiał poważnie; potrząsnął głową, by pozbyć się mojej dłoni.
Wkrótce dotarliśmy do mojego pokoju. Justin postawił mnie, wyprostowałam się i zdjęłam z oczu opaskę.
— Dzięki mój osobisty koniu. — Posłałam mu irytujący uśmiech.
— Uważaj… Idź spać. I lepiej przyjdź wcześniej na moje zajęcia. — Uniósł brwi; wywróciłam oczami.
— Nieważne… — Justin obrócił się i odszedł w przeciwnym kierunku. — A, i Justin?
Obrócił się zdezorientowany.
— Tak?
— Jeśli znowu obudzisz mnie z wiadrem wody… Lepiej śpij z otwartymi oczami. — Po tym zamknęłam drzwi.


"Dzisiaj miałam pierwsze zajęcia. Było lepiej niż przypuszczałam, Ryan był miły. Myślę, że możemy został przyjaciółmi. Nauczyłam się, że prawdziwe mafie/gangi to nie takie, jakie są w TV, filmach czy książkach, ci tylko starają się jak mogą by być prawdziwymi "gangsterami" – słowa Ryana. Inaczej mówiąc, są to idioci, którzy chcą być fajnymi dupkami.
Jutro zajęcia z Justinem, coś o zachowaniach społecznych. Nie mam pojęcia co to może oznaczać. Oh, wspomniałam, że uderzyłam przez przypadek Justina? Nie był z tego powody szczęśliwy.
Więc…
Nobody’s perfect."



__________
I jest czwórka ;) Przepraszam za błędy, nieścisłości itp itd
Informacje o mafiach są prawdziwe, ponieważ autorka chodziła do bibliotek i wyszukiwała o nich informacji. 
Nowy w niedziele, a może i szybciej ;)
Hopu u like it ;)

5 komentarzy: