20 kwietnia 2013

3.Within Enemy Lines.



"Well I've been walkin, behind enemy lines, And I've beenfighting, from the other side, I've been saying, I won't fall thistime, But now I'm walkin, within enemy lines"
Demi Lovato


Cassie POV

Dźwięk deszczu uspokajał mnie. Odgłos ten był przyjemny, spokojny, lekki i znajomy.
Niestety nie mogłam otworzyć okna, by poczuć zapach mokrej ziemi. Uszczelnione były metalem, a sama szyba była kuloodporna. Widocznie ten pokój był przeznaczony dla "gości"… Jeśli wiecie co mam na myśli.
Jedyne, co mogłam robić, to siedzieć na krześle przy oknie i oglądać deszcz. Niebo było całkowicie szare, gdzieniegdzie pokryte ciemniejszymi chmurami. Cały dzień padało. Właśnie tak, właśnie w taki sposób go spędziłam. Oglądając deszcz.
To był mój pierwszy dzień w tym domu. Drugi, jeśli policzyć porwanie.
Trzymali mnie tutaj, bo — słowa Justina — niesamowicie irytowałam ich rozmową ze mną oraz ukrywali przede mną plan, jak przekształcić mnie na ich perfekcyjną "sekretną broń".
Siedziałam w niechlujny sposób z jedną nogą na oparciu krzesła, a rękoma bawiłam się włosami.
Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie sypialni, który wskazywał ósmą wieczorem. Zaśmiałam się do siebie, że przegapiłam kozę. Szkoła musiała zadzwonić do mojej mamy, która była pewnie zdesperowana, zastanawiając się, gdzie jestem, dlaczego nie wróciłam wczoraj ze szkoły i dlaczego nie poszłam dzisiaj. Jeśli w ogóle o to dbała.
To nie był pierwszy raz, gdy tak zrobiłam, więc musi być pewnie wściekła i przygotowuje dla mnie karę. Może to dobrze, że nie wróciłam do domu szybciej, myśląc w ten sposób.
Niebo ciemniało bardzo szybko, więc nie mogłam dobrze obserwować deszczu. Wstałam z krzesła i włączyłam lampkę. Oh, to jest nudne. Podeszłam do szafki, otworzyłam ją i zerknęłam czy nie ma tam czasem czegoś na zabicie nudy.
Eeww, książki… obrzydliwe! Spadam stąd. Zamknęłam szafkę i odeszłam.  
Przemieszczałam się po pokoju, sprawdzając każdą szafkę, szufladę, pudło, a nawet pod łóżkiem. Znalazłam akcesoria, ubrania dla mężczyzn, a w innej szufladzie dla kobiet… Dziwne, nawet dla nich. Zeszyty z dziwnymi projektami, z nabazgranymi nazwami.
Przeszłam do łazienki; była mała, ale schludna. Szczoteczki do zębów, szczotki, mydło, pasta do zębów, szampon, odżywka. Obcinaczka do paznokci, spinki, szpilki do włosów…
Faktycznie wiele rzeczy.
Zaczesałam włosy w wysokiego kucyka. Przemyłam twarz, umyłam zęby, próbując w miarę możliwości, by znaleźć jakiś sposób, by poczuć się lepiej. To jest piekło i nie będę kłamać, jestem trochę przerażona, ale nigdy nie przyznam się do tego. Następnie osuszyłam moją twarz ręcznikiem, rozpuściłam włosy i szczotkowałam je dopóki moje karmelowe włosy nie były poplątane, gładkie i miękkie.
Usłyszałam dźwięk przekręcanego w drzwiach klucza, a następnie otwieranie gałki drzwi. Kroków w moim pokoju. Moje serce przyspieszyło. Czułam w brzuchu dyskomfort. Odwróciłam się od drzwi, by stać się niewidzialną, jak było to tylko możliwe.
— Cassie! — Usłyszałam chrapliwy głos Justina, czując ulgę przechodzącą przez ciało. Dziękowałam Bogu, że był to on, a nie ktoś inny z paczki. Ale z drugiej strony Justin był obcy, zachowywał się jędzowato. Bałam się go. Bardziej niż kogokolwiek innego. Tyle że wciąż był znajomą twarzą i była to DUŻA sprawa, kiedy jesteś porwany.
— Tak? — spytałam, wyłaniając się zza drzwi łazienki, a następnie opierając się o nie. Justin ubrany był w czarną koszulkę z długim rękawem oraz w luźne białe spodnie, które lekko zwisały.
— Sprawdzasz? — spytał dokuczliwym tonem, unosząc brew z uśmiechem na ustach.
— Czego chcesz, Bieber? — Skrzyżowałam ramiona na piersiach. Próbowałam stłumić rumieniec, który próbował pojawić się na moich policzkach.
— Paul and Raul wyszli, a reszta poszła spać, więc pomyślałem, że jesteś głodna, bo nie jadłaś przez cały dzień. — Gdy to powiedział, w moim brzuchu zaburczało. Wow, byłam głodna. Kto by pomyślał?
— Więc jem sama? — zapytałam, by było to jasne. Wolałam jeść sama, niż w obecności obcych.
— Nie, nie sama. Nie ufamy tobie, nie możesz kręcić się sama po domu, musi cię ktoś obserwować — parsknął, jakbym była głupia i miała właśnie takie myśli. — Szczęśliwie masz mnie za kompana.
— A dlaczego szczęśliwie? — Przysięgam, próbowałam ograniczyć moją wrogą stronę, nawet gdy Justin nie był dla mnie miły jeśli chciałam przetrwać. Moja osobowość bardzo łatwo budzi złą stronę Justina.     
— Będziesz głodować aż do śmierci? — Justin miał poważny wyraz twarzy, możliwy do odczytania. Muszę nauczyć się przymykać.
— Nie mam innego wyjścia, prawda? — Pokręcił głową na nie. Westchnęłam, oglądając deszcz przez pięć sekund, następnie przeniosłam wzrok na Justina, który wpatrywał się we mnie. — Chodźmy.  
Skinął głową, bym szła za nim. Kiedy trafiłam do drzwi i byłam gotowa zejść na dół, Justin złapał mnie za ramię.
— Poczekaj, słodziutka. Gdzie myślisz, że idziesz? — Hm… Być może do kuchni? Przegapiłam coś?
— Do kuchni?! — Mój wyraz twarzy mówił, że to "coś oczywistego". Justin wywrócił jedynie oczami. Pogrzebał w kieszeni spodni i wyciągnął białą chustę. Spojrzałam na niego podejrzanie, a zarazem ze zmieszaniem.
— Naprawdę myślisz, że pozwolimy ci tak chodzić po domu? Nie, jeśli nie będziemy pewni, że nie będziesz sprawiać kłopotów — mówiąc, zakręcał chustką zanim nie otrzymał rulonu. Wywróciłam oczami, ale nie protestowałam. Chusta zakryła mi oczy, przez co nic nie widziałam. To było bardzo niewygodne. Nie byłam w stanie widzieć, więc Justin mógł się patrzeć na mnie, jak tylko chciał.
— Nie wiem dlaczego muszę to nosić, to nie jest tak, że ryzykowałabym przyłapanie i podcięcie gardła. — Zaśmiał się na mój komentarz. — I… To jest dom, a nie dziupla. Wcześniej czy później zobaczę ten "dom", jeśli chcesz bym dołączyła do twojej mafii. 
— Dokładnie… Nim nie będziemy pewni, że nie będziesz sprawiać kłopotów. A teraz chodźmy, bo też jestem głodny. — Położył ręce na moich plecach, by mnie prowadzić. Szłam wolno z rozpostartymi rękoma. Moje lęk przed upadkiem był OGROMNY. Czułam cierpliwość Justina, która powoli bladła nad moją powolnością.
Najwyraźniej nie mógł dłużej wytrzymać i zarzucił mnie na swoje plecy. Sapnęłam z nagłego ruchu.
— Nie rób tego, Bieber, w szczególności, kiedy jestem ślepa — stwierdziłam, trzymając się jego ramion, by się podtrzymywać. Proszę nie pozwól mi spaść, gdy będzie schodzić po schodach.
— Oh, kochanie. Musisz nauczyć się żyć z niebezpieczeństwem, więc zacznij się przyzwyczajać. — Poczułam chłód w dole brzucha. Nie spodobało mi się to ani trochę.
Wiem, że schodziliśmy po schodach, ponieważ moje ciało podskakiwało w górę i w dół. Ukryłam twarz na ramieniu Justina, próbując nie pamiętać jak wysoka i ile stopni miała drabina.
— Awn, dziewczynka boi się. Jakie to słodkie. — Stłumiłam pragnienie zlania tego drania w twarz.
— Zamknij się, Bieber. Nie boję się. — Zaśmiał się, wcale mi nie wierząc. Moje oko zadrżało… Oh, mężczyzna…
Zwalczyłam dreszcz, który przeszedł po moim kręgosłupie. Justin był tak bardzo blisko mnie, a jego oddech uderzał w mój słaby punkt. W końcu opuścił mnie na ziemię i mogłam zdjąć chustę.
— Nie masz się czego bać. — Uśmiechnął się uwodzicielsko. — Nie gryzę… Chyba, że tego chcesz.
Nie lubiłam tego, jak blisko mnie stał. Jeśli jest coś, czego się uczę, to to, co powinnam, a nie powinnam mówić Justinowi.
— Może powinniśmy coś zjeść — rzuciłam, wyswobadzając się z uścisku Justina. Zauważyłam, że był zły, najwyraźniej nie wystarczająco, bo uśmiechał się kpiąco.
— Tak, oczywiście. Bierz, co chcesz — powiedział i podszedł do lodówki, z której wyciągnął jajka. Podczas gdy on je rozbijał do rondla i włączył kuchenkę, ja niezręcznie rozglądałam się po kuchni. Trochę się wstydziłam, by coś zjeść. Justin zdawał sobie sprawę, że się nie ruszam. — Co? Naprawdę będziesz stać z założonymi rękoma?
Wzięłam to jako sygnał, by poszukać jedzenia, które mnie przyciągało. Otworzyłam szafki. Galaretki, owoce, suplementy białek w serwatce i tym podobne, które pije się przed pracą, batoniki zbożowe, popcorn, opiekany owies…
— Jesteście na diecie czy co? — spytałam, odnosząc się do niskokalorycznego jedzenia. Justin, mieszając jajka łopatką, zaśmiał się, jakby czekając na te pytanie.
— Nasza praca wymaga od nas dobrej formy, więc jemy tylko zdrowe jedzenie, mieszkamy w siłowni i uczestniczymy w zajęciach z walk. — Uśmiechnął się do mnie. Po tym, co powiedział, nie mogłam zauważyć, że Justin jest w dobrej formie. Oczywiście nie był napompowany, ale jak na kogoś, kto ma szczupłą sylwetkę dobrze wyglądał. — Sprawdzasz?
Poczułam rumieniec. Za każdym razem, gdy go lustrowałam, dostrzegał to. Jednak tym razem posłałam mu swój najbardziej łamiący serce uśmiech, który wydawał się działać na kilku facetów; włączając Justina.
— Dobrze, kochanie, nie oczekuj ode mnie, że nie będę obczajała twojego małego ciałka, prawda? — Justin wyszczerzył zęby w uśmiechu. Spojrzał na mnie.
— Wiedziałem, że mnie chcesz. — Nie mogłam przestać się śmiać. Ten Justin był bardziej podobny do tego ze szkoły. Uśmiechał się zadowolony z siebie. — Dobrze, ale teraz musisz zjeść zdrowe jedzenie.  
— Co to ma znaczyć? — spytałam odrobinę defensywnie, krzyżując ramiona.
— Oh, nie. Nie to miałem na myśli. Wyglądasz dobrze. — Byłam świadoma, że Justin mnie sprawdza. Przegryzł wargę (by mnie zirytować, wiedziałam to). — Jeśli będziemy jeść małokaloryczne jedzenie, ty też będziesz musiała.
Wywróciłam oczami.
— Nieważne — zakończyłam, biorąc płatki z mlekiem. Po zabraniu składników, usiadłam przy długim prostokątnym stole.
Byłam bardzo zaskoczona, że płatki były dobre, biorąc pod uwagę fakt, iż zawierały mało tłuszczu i były wykonane z czystej pszenicy. Kiedy Justin usiadł naprzeciw mnie, spojrzałam na jego talerz ze zwycięskim uśmiechem.
— Mój posiłek jest zdrowszy od twojego. — Nie miałam pojęcia skąd to wyszło. Justin był cicho, a ja chciałam zachować szczęśliwą chwilę, nawet jeśli miałoby to oznaczać bym mówiła losowe rzeczy. Bieber spojrzał na mnie z dziwnym wyrazem twarzy jakbym była nieznanym gatunkiem i niewiadome było czy gryzę, czy nie. Mogłam sobie wyobrazić, jak szturcha mnie kijem.
— Faktycznie, ale usunąłem żółtko, więc jest to czyste białko i niskokaloryczne, znacznie mniej niż twoje płatki. — Posłałam uśmiech typu "Nie dbam o to". Mrugnął do mnie, a ja wywróciłam oczami.
— No weź… Wiem, że cieszysz się możliwością spędzenia czasu z moją seksowną osobą. — Jakby jego słowa nie były wystarczające, położył nogi na moich kolanach. Zauważyłam, że (dziękuję Ci Boże) ma tylko skarpetki.
— Wygodnie? — spytałam sarkastycznie, posyłając ironiczny uśmiech.
— Tak! Faktycznie. Dzięki, że pytasz. — Wywróciłam oczami. Robiłam to już wiele razy.
Zdecydowałam go zignorować i zwróciłam swoją uwagę na płatki.
Oboje pozostaliśmy w ciszy przez dobrych kilka minut. Justin wciąż trzymał nogi na moich kolanach, a jakby tego było mało to jego nogi zwisały, podczas gdy on nucił piosenkę. Dzieci tych czasów.
— Więc jesteś podekscytowana jutrzejszym dniem? — Spojrzałam na Justina, zmieszana.
— Co jutro?
— Jutro masz pierwszą lekcję — mruknął, przeżuwając.
— I dlaczego mam być podekscytowana? — ścisnęłam usta.
— Chciałbym… To nie jest jak szkoła. To są lepsze zajęcia. — Uśmiechnął się.
— Jakie zajęcia? — spytałam, podkreślając każde słowo, pozostawiając wątpliwości, że to nie była dobra wiadomość dla mnie.
— Poczekaj sekundę. — Justin zabrał nogi z moich kolan i opuścił kuchnię.
Nie miałam najmniejszego pojęcia, co się stanie. Skończyłam jeść płatki, wstałam, umyłam miskę oraz łyżkę i usiadłam z powrotem. Na pewno nie mogłam opuścić kuchni. Rozglądałam się niezręcznie. Minęła jedna minuta, dwie, aż Justin wreszcie wrócił niosąc kartkę.
— Znalazłem to! — rzucił, uśmiechając się. Usiadł na tym samym krześle i ponownie położył nogi na moich kolanach. Podskoczyłam z tej nagłej akcji. Cholera, Bieber.
— Co znalazłeś? — zawołałam gniewnie.
— Twój harmonogram. — Wzruszył ramionami.
— Harmonogram? — Okay, jeśli wcześniej byłam zmieszana, nic nie może się równać z teraz.
— Tak, potrzebujemy byś była perfekcyjna — mówiąc, patrzył się prosto w moje oczy, ukazując jak poważnie o tym mówił. Naprawdę chcą zamienić mnie w damską wersję Batmana… oczywiście bez ubrań…
— Będziemy cie uczyć przez cały miesiąc. Jeśli uświadomimy sobie, że jesteś gotowa, puścimy ciebie na kilka misji, ale nie samą. Będziesz mieć kogoś ze sobą. — Usłyszałam jego słowa, ale ich nie rozumiałam. Justin nie czekał na odpowiedź. — Będziemy kontynuować trenowanie przez trzy miesiące. I wtedy zdecydujesz czy chcesz nadal trenować czy zginąć.
— I co ja z tego zyskam? — Podkreśliłam "ja", pokazując, że wiedziałam, iż wiele dzięki mnie zdobędą, ale jakie korzyści dostanę ja?
— Jak myślisz, jak płacimy za ten dom? Ten dom nie kosztuje połowę kasy, którą zarabiamy. Możesz mieć wszystko, pieniądze, siłę, przedmioty, mężczyzn. — Zachichotał przy ostatnim.
— Nie potrzebuję trzech miesięcy, by znać swoją odpowiedź — mruknęłam, patrząc na niego.
— Nie wiem tego na pewno. — Uśmiechnął się, ale zimno. Co z naszym krótkim momentem? Oczywiście zniknął. Tym tematem przywołałam złą stronę Justina oraz moją niegrzeczną.
— Dlaczego tak jest? — Skrzyżowałam ramiona. Justin zabrał nogi z moich kolan.
— Nigdy nie słyszałaś, że to okrutny świat?

 (...)

Wyszłam z łazienki i zamknęłam drzwi. Otworzyłam szafkę i chwyciłam piżamę. Spojrzałam na ciuchy, które nadal były w torbie. Paul, jeden z członków z ciemnymi włosami i jasnymi oczami, wrócił chwilę później po mojej rozmowie z Justinem, przynosząc dla mnie torbę z rzeczami, niewiele, bo zaledwie po trzy sztuki, a dla Justina zlecenia.
Justin powiedział, że gdy tylko zacznę moją "pracę", dostanę wynagrodzenie i będę mogła kupić co zechcę. Wydaje mi się, że zrobił to specjalnie, by uczynić całą tą sytuację bardziej kuszącą.
Przykro mi kolego, ale to nie działa.
Tęsknię za domem, za znajomymi, za moim pokojem, komputerem i telefonem.
Bardzo szybko zmieniłam ubrania i wskoczyłam do łóżka, dziękując Bogu, że jest wygodne.
Mimo, że wczoraj nic nie spałam, teraz nie mogłam zasnąć. Sięgnęłam po plan, zanim bym straciłam odwagę i spojrzałam na niego. Harmonogram nie został zorganizowany przez czas, ale na dzień. To był pierwszy raz, gdy widziałam i słyszałam, jak ktoś uczył, jak zostać gangsterem. Wcale nie takie dziwne.

Poniedziałek: (Ryan)
- Historia mafii
10:00-13:00
15:00-16:00
CO DO CHOLERY? Będę musiała uczyć się historii? NAPRAWDĘ?
Wtorek: (Justin)
- Zachowania społeczne
10:00-13:00
15:00-16:00
Zabijcie mnie kamieniem.
Środa: (Paul)
- Biznes
10:00-13:00
15:00-16:00
To musi być ciekawe
Czwartek: (Chaz)
­- Podbicie i bractwo Mafii
10:00-13:00
15:00-16:00
Piątek: (Justin)
- Bronie i bomby
10:00-13:00
15:00-16:00

Okay… To jedno przykuło moja uwagę, bo zawsze chciałam wiedzieć, jak strzelać, ale bomby… Nie, nie i nie! Po trzech miesiącach odchodzę. Odłożyłam papier na szafkę obok łóżka.
Pukanie do drzwi. Podskoczyłam w strachu. Otworzyły się i pojawiła się głowa Justina.
— Jest północ. Powinnaś już spać. Jutro jest długi dzień.
— Bomby? — wykrzyknęłam, wychodząc z łóżka i chwytając plan. Przyłożyłam go do twarzy Justina, by mógł go przeczytać. — Mam się nauczyć, jak robić bomby?
— Jestem odpowiedzialny za bomby, ale wszyscy wiedzą, jak je robić w nagłych wypadkach — mruknął, odpychając papier i ręce z jego twarzy.
— I o co chodzi z tymi gównianymi zajęciami? Wygląda to tak, jak byście nie wiedzieli co robić i daliście mi losowe wykłady, więc nie ma sensu tego toczyć. Dostałam sporo godzin lekcji czystego gówna.
Widocznie uderzyłam w slaby punkt Justina, bo był zły.
— Czas się zamknąć! Normalnie dajemy dwu godzinne zajęcia, bo nie chcemy cie zatrzymywać w sali przez dłuższy czas, więc masz z nami zajęcia praktyczne, więc nie będziesz siedziała na krześle. — Ok… Nie spodziewałam się tego. Justin zbliżył się. Jego twarz była zła.
— I te lekcje "gówna" — zaznaczył w powietrzu cudzysłów — uratują twój tyłek. Bierzemy tą pracę bardzo poważnie. Chcemy, by wszystko było perfekcyjnie zaplanowane i każdy członek musi wiedzieć, co robi. To ryzykowny świat, jeśli nie znasz każdego szczegółu zabiją cię w dwie sekundy.
Otworzyłam usta w szoku i zaskoczeniu. Nie wiedziałam, że to nadejdzie i nagle poczułam w brzuchu dziwne uczucie, żal.
— Ju-Justin… I… — wyjąkałam, nie wiedząc, co powiedzieć. Justin miał zimny wyraz twarzy bez emocji. Zawsze tak ma, gdy tematem jest praca. Uniósł dłoń bym nie kontynuowała.
— Zapomnij o tym. — Jego oczy było zimne i ta nieczułość, którą poczułam wewnątrz, zamroziła wszelkie emocje. — Teraz idź po prostu spać, bo jutro będzie długi dzień. — Po tym opuścił pokój, zamykając go z głośnym "bam". Zamknął drzwi na klucz. Kolejny dzień, kolejny sposób na pieprzenie mnie.

 (...)

Przewróciłam się w łóżku; byłam śpiąca, ale nie mogłam zasnąć. Wydawało się, że to wszystko postanowiło zaatakować mój umysł. Myślałam o mamie, szkole, moim porwaniu, Justinie i jego nagłych zmianach nastrojów, kiedy rozmawiamy o jego mafii. Czułam, jakbym dawała temu wszystkiemu upust. To co było we mnie, nie było zdrowe i czułam tego efekty.
Usiadłam na łóżku, rozglądnęłam się po pokoju; było ciemno, ale moje oczy już przyzwyczaiły się do tego. Nie padało. Zaświeciłam lampkę; wstałam z łóżka i zaglądnęła pod nie, by następnie wyciągnąć pudła, w których, przysięgam, widziałam kilka zeszytów. Bingo.
Mały zeszyt, który nie był spiralny i wyglądał na trochę stary. Kartki były niezapisane. Okładka była zielonym omszeniem, a delikatnie detale dopełniały całości.
Chwyciłam długopis i położyłam się na łóżku. Otworzyłam zeszyt, wzdychając.

"Pierwszy dzień, dobrze… drugi, jeśli policzyć dzień, w którym mnie zgarnęli. Jakoś znalazłam sposób, by to wszystko pieprzyć. Nie tylko dzisiejszy dzień, ale całe moje życie. Dlaczego w… Podejrzewam, że ten zeszyt zostanie moim najlepszym przyjacielem, dziwne? Jestem zmęczona, a jutro będzie długi dzień. Jutro mam pierwsze zajęcia… Nie wiem co o tym myśleć, ale nie jestem tym podekscytowana. Czuję, jakbym była w zasięgu linii wroga."

__________
Przepraszam, że dodaję dopiero dzisiaj, ale wydarzył się okropny incydent i biegałam na policję chyba 4 razy w tygodniu... Eh, szkoda gadać.
Co do rozdziału.. Nie sprawdzałam błędów, więc jeśli jakieś są to przepraszam, ale nie mam siły ich sprawdzać. 
Jeśli możecie, to polećcie tego bloga ;) z góry dziękuję.   

6 komentarzy: