"Well I've been walkin, behind enemy lines, And I've beenfighting, from the other side, I've been saying, I won't fall thistime, But now I'm walkin, within enemy lines"
Demi Lovato
Demi Lovato
Cassie POV
Dźwięk deszczu uspokajał
mnie. Odgłos ten był przyjemny, spokojny, lekki i znajomy.
Niestety nie mogłam otworzyć
okna, by poczuć zapach mokrej ziemi. Uszczelnione były metalem, a sama szyba
była kuloodporna. Widocznie ten pokój był przeznaczony dla "gości"…
Jeśli wiecie co mam na myśli.
Jedyne, co mogłam
robić, to siedzieć na krześle przy oknie i oglądać deszcz. Niebo było
całkowicie szare, gdzieniegdzie pokryte ciemniejszymi chmurami. Cały dzień
padało. Właśnie tak, właśnie w taki sposób go spędziłam. Oglądając deszcz.
To był mój pierwszy
dzień w tym domu. Drugi, jeśli policzyć porwanie.
Trzymali mnie
tutaj, bo — słowa Justina — niesamowicie irytowałam ich rozmową ze mną oraz
ukrywali przede mną plan, jak przekształcić mnie na ich perfekcyjną "sekretną
broń".
Siedziałam w
niechlujny sposób z jedną nogą na oparciu krzesła, a rękoma bawiłam się
włosami.
Spojrzałam na
zegarek wiszący na ścianie sypialni, który wskazywał ósmą wieczorem. Zaśmiałam
się do siebie, że przegapiłam kozę. Szkoła musiała zadzwonić do mojej mamy,
która była pewnie zdesperowana, zastanawiając się, gdzie jestem, dlaczego nie
wróciłam wczoraj ze szkoły i dlaczego nie poszłam dzisiaj. Jeśli w ogóle o to
dbała.
To nie był pierwszy
raz, gdy tak zrobiłam, więc musi być pewnie wściekła i przygotowuje dla mnie
karę. Może to dobrze, że nie wróciłam do domu szybciej, myśląc w ten sposób.
Niebo ciemniało
bardzo szybko, więc nie mogłam dobrze obserwować deszczu. Wstałam z krzesła i
włączyłam lampkę. Oh, to jest nudne. Podeszłam do szafki, otworzyłam ją i
zerknęłam czy nie ma tam czasem czegoś na zabicie nudy.
Eeww, książki…
obrzydliwe! Spadam stąd. Zamknęłam szafkę i odeszłam.
Przemieszczałam się
po pokoju, sprawdzając każdą szafkę, szufladę, pudło, a nawet pod łóżkiem. Znalazłam
akcesoria, ubrania dla mężczyzn, a w innej szufladzie dla kobiet… Dziwne, nawet
dla nich. Zeszyty z dziwnymi projektami, z nabazgranymi nazwami.
Przeszłam do
łazienki; była mała, ale schludna. Szczoteczki do zębów, szczotki, mydło, pasta
do zębów, szampon, odżywka. Obcinaczka do paznokci, spinki, szpilki do włosów…
Faktycznie wiele
rzeczy.
Zaczesałam włosy w
wysokiego kucyka. Przemyłam twarz, umyłam zęby, próbując w miarę możliwości, by
znaleźć jakiś sposób, by poczuć się lepiej. To jest piekło i nie będę kłamać,
jestem trochę przerażona, ale nigdy nie przyznam się do tego. Następnie
osuszyłam moją twarz ręcznikiem, rozpuściłam włosy i szczotkowałam je dopóki
moje karmelowe włosy nie były poplątane, gładkie i miękkie.
Usłyszałam dźwięk
przekręcanego w drzwiach klucza, a następnie otwieranie gałki drzwi. Kroków w
moim pokoju. Moje serce przyspieszyło. Czułam w brzuchu dyskomfort. Odwróciłam
się od drzwi, by stać się niewidzialną, jak było to tylko możliwe.
— Cassie! —
Usłyszałam chrapliwy głos Justina, czując ulgę przechodzącą przez ciało.
Dziękowałam Bogu, że był to on, a nie ktoś inny z paczki. Ale z drugiej strony
Justin był obcy, zachowywał się jędzowato. Bałam się go. Bardziej niż
kogokolwiek innego. Tyle że wciąż był znajomą twarzą i była to DUŻA sprawa,
kiedy jesteś porwany.
— Tak? — spytałam,
wyłaniając się zza drzwi łazienki, a następnie opierając się o nie. Justin
ubrany był w czarną koszulkę z długim rękawem oraz w luźne białe spodnie, które
lekko zwisały.
— Sprawdzasz? —
spytał dokuczliwym tonem, unosząc brew z uśmiechem na ustach.
— Czego chcesz,
Bieber? — Skrzyżowałam ramiona na piersiach. Próbowałam stłumić rumieniec,
który próbował pojawić się na moich policzkach.
— Paul and Raul
wyszli, a reszta poszła spać, więc pomyślałem, że jesteś głodna, bo nie jadłaś
przez cały dzień. — Gdy to powiedział, w moim brzuchu zaburczało. Wow, byłam
głodna. Kto by pomyślał?
— Więc jem sama? —
zapytałam, by było to jasne. Wolałam jeść sama, niż w obecności obcych.
— Nie, nie sama.
Nie ufamy tobie, nie możesz kręcić się sama po domu, musi cię ktoś obserwować —
parsknął, jakbym była głupia i miała właśnie takie myśli. — Szczęśliwie masz
mnie za kompana.
— A dlaczego szczęśliwie?
— Przysięgam, próbowałam ograniczyć moją wrogą stronę, nawet gdy Justin nie był
dla mnie miły jeśli chciałam przetrwać. Moja osobowość bardzo łatwo budzi złą
stronę Justina.
— Będziesz głodować
aż do śmierci? — Justin miał poważny wyraz twarzy, możliwy do odczytania. Muszę
nauczyć się przymykać.
— Nie mam innego
wyjścia, prawda? — Pokręcił głową na nie. Westchnęłam, oglądając deszcz przez
pięć sekund, następnie przeniosłam wzrok na Justina, który wpatrywał się we
mnie. — Chodźmy.
Skinął głową, bym
szła za nim. Kiedy trafiłam do drzwi i byłam gotowa zejść na dół, Justin złapał
mnie za ramię.
— Poczekaj,
słodziutka. Gdzie myślisz, że idziesz? — Hm… Być może do kuchni? Przegapiłam
coś?
— Do kuchni?! — Mój
wyraz twarzy mówił, że to "coś oczywistego". Justin wywrócił jedynie
oczami. Pogrzebał w kieszeni spodni i wyciągnął białą chustę. Spojrzałam na
niego podejrzanie, a zarazem ze zmieszaniem.
— Naprawdę myślisz,
że pozwolimy ci tak chodzić po domu? Nie, jeśli nie będziemy pewni, że nie
będziesz sprawiać kłopotów — mówiąc, zakręcał chustką zanim nie otrzymał rulonu.
Wywróciłam oczami, ale nie protestowałam. Chusta zakryła mi oczy, przez co nic
nie widziałam. To było bardzo niewygodne. Nie byłam w stanie widzieć, więc
Justin mógł się patrzeć na mnie, jak tylko chciał.
— Nie wiem dlaczego
muszę to nosić, to nie jest tak, że ryzykowałabym przyłapanie i podcięcie
gardła. — Zaśmiał się na mój komentarz. — I… To jest dom, a nie dziupla. Wcześniej
czy później zobaczę ten "dom", jeśli chcesz bym dołączyła do twojej
mafii.
— Dokładnie… Nim
nie będziemy pewni, że nie będziesz sprawiać kłopotów. A teraz chodźmy, bo też
jestem głodny. — Położył ręce na moich plecach, by mnie prowadzić. Szłam wolno
z rozpostartymi rękoma. Moje lęk przed upadkiem był OGROMNY. Czułam cierpliwość
Justina, która powoli bladła nad moją powolnością.
Najwyraźniej nie
mógł dłużej wytrzymać i zarzucił mnie na swoje plecy. Sapnęłam z nagłego ruchu.
— Nie rób tego,
Bieber, w szczególności, kiedy jestem ślepa — stwierdziłam, trzymając się jego ramion,
by się podtrzymywać. Proszę nie pozwól mi spaść, gdy będzie schodzić po
schodach.
— Oh, kochanie.
Musisz nauczyć się żyć z niebezpieczeństwem, więc zacznij się przyzwyczajać. —
Poczułam chłód w dole brzucha. Nie spodobało mi się to ani trochę.
Wiem, że
schodziliśmy po schodach, ponieważ moje ciało podskakiwało w górę i w dół.
Ukryłam twarz na ramieniu Justina, próbując nie pamiętać jak wysoka i ile
stopni miała drabina.
— Awn, dziewczynka
boi się. Jakie to słodkie. — Stłumiłam pragnienie zlania tego drania w twarz.
— Zamknij się,
Bieber. Nie boję się. — Zaśmiał się, wcale mi nie wierząc. Moje oko zadrżało…
Oh, mężczyzna…
Zwalczyłam dreszcz,
który przeszedł po moim kręgosłupie. Justin był tak bardzo blisko mnie, a jego
oddech uderzał w mój słaby punkt. W końcu opuścił mnie na ziemię i mogłam zdjąć
chustę.
— Nie masz się
czego bać. — Uśmiechnął się uwodzicielsko. — Nie gryzę… Chyba, że tego chcesz.
Nie lubiłam tego,
jak blisko mnie stał. Jeśli jest coś, czego się uczę, to to, co powinnam, a nie
powinnam mówić Justinowi.
— Może powinniśmy
coś zjeść — rzuciłam, wyswobadzając się z uścisku Justina. Zauważyłam, że był
zły, najwyraźniej nie wystarczająco, bo uśmiechał się kpiąco.
— Tak, oczywiście.
Bierz, co chcesz — powiedział i podszedł do lodówki, z której wyciągnął jajka.
Podczas gdy on je rozbijał do rondla i włączył kuchenkę, ja niezręcznie
rozglądałam się po kuchni. Trochę się wstydziłam, by coś zjeść. Justin zdawał
sobie sprawę, że się nie ruszam. — Co? Naprawdę będziesz stać z założonymi
rękoma?
Wzięłam to jako
sygnał, by poszukać jedzenia, które mnie przyciągało. Otworzyłam szafki.
Galaretki, owoce, suplementy białek w serwatce i tym podobne, które pije się
przed pracą, batoniki zbożowe, popcorn, opiekany owies…
— Jesteście na
diecie czy co? — spytałam, odnosząc się do niskokalorycznego jedzenia. Justin,
mieszając jajka łopatką, zaśmiał się, jakby czekając na te pytanie.
— Nasza praca
wymaga od nas dobrej formy, więc jemy tylko zdrowe jedzenie, mieszkamy w
siłowni i uczestniczymy w zajęciach z walk. — Uśmiechnął się do mnie. Po tym,
co powiedział, nie mogłam zauważyć, że Justin jest w dobrej formie. Oczywiście
nie był napompowany, ale jak na kogoś, kto ma szczupłą sylwetkę dobrze
wyglądał. — Sprawdzasz?
Poczułam rumieniec.
Za każdym razem, gdy go lustrowałam, dostrzegał to. Jednak tym razem posłałam
mu swój najbardziej łamiący serce uśmiech, który wydawał się działać na kilku
facetów; włączając Justina.
— Dobrze, kochanie,
nie oczekuj ode mnie, że nie będę obczajała twojego małego ciałka, prawda? —
Justin wyszczerzył zęby w uśmiechu. Spojrzał na mnie.
— Wiedziałem, że
mnie chcesz. — Nie mogłam przestać się śmiać. Ten Justin był bardziej podobny
do tego ze szkoły. Uśmiechał się zadowolony z siebie. — Dobrze, ale teraz musisz
zjeść zdrowe jedzenie.
— Co to ma znaczyć?
— spytałam odrobinę defensywnie, krzyżując ramiona.
— Oh, nie. Nie to
miałem na myśli. Wyglądasz dobrze. — Byłam świadoma, że Justin mnie sprawdza.
Przegryzł wargę (by mnie zirytować, wiedziałam to). — Jeśli będziemy jeść
małokaloryczne jedzenie, ty też będziesz musiała.
Wywróciłam oczami.
— Nieważne —
zakończyłam, biorąc płatki z mlekiem. Po zabraniu składników, usiadłam przy
długim prostokątnym stole.
Byłam bardzo
zaskoczona, że płatki były dobre, biorąc pod uwagę fakt, iż zawierały mało
tłuszczu i były wykonane z czystej pszenicy. Kiedy Justin usiadł naprzeciw
mnie, spojrzałam na jego talerz ze zwycięskim uśmiechem.
— Mój posiłek jest
zdrowszy od twojego. — Nie miałam pojęcia skąd to wyszło. Justin był cicho, a
ja chciałam zachować szczęśliwą chwilę, nawet jeśli miałoby to oznaczać bym
mówiła losowe rzeczy. Bieber spojrzał na mnie z dziwnym wyrazem twarzy jakbym
była nieznanym gatunkiem i niewiadome było czy gryzę, czy nie. Mogłam sobie
wyobrazić, jak szturcha mnie kijem.
— Faktycznie, ale
usunąłem żółtko, więc jest to czyste białko i niskokaloryczne, znacznie mniej
niż twoje płatki. — Posłałam uśmiech typu "Nie dbam o to". Mrugnął do
mnie, a ja wywróciłam oczami.
— No weź… Wiem, że
cieszysz się możliwością spędzenia czasu z moją seksowną osobą. — Jakby jego
słowa nie były wystarczające, położył nogi na moich kolanach. Zauważyłam, że
(dziękuję Ci Boże) ma tylko skarpetki.
— Wygodnie? —
spytałam sarkastycznie, posyłając ironiczny uśmiech.
— Tak! Faktycznie.
Dzięki, że pytasz. — Wywróciłam oczami. Robiłam to już wiele razy.
Zdecydowałam go
zignorować i zwróciłam swoją uwagę na płatki.
Oboje pozostaliśmy
w ciszy przez dobrych kilka minut. Justin wciąż trzymał nogi na moich kolanach,
a jakby tego było mało to jego nogi zwisały, podczas gdy on nucił piosenkę.
Dzieci tych czasów.
— Więc jesteś
podekscytowana jutrzejszym dniem? — Spojrzałam na Justina, zmieszana.
— Co jutro?
— Jutro masz
pierwszą lekcję — mruknął, przeżuwając.
— I dlaczego mam
być podekscytowana? — ścisnęłam usta.
— Chciałbym… To nie
jest jak szkoła. To są lepsze zajęcia. — Uśmiechnął się.
— Jakie zajęcia? —
spytałam, podkreślając każde słowo, pozostawiając wątpliwości,
że to nie była dobra wiadomość
dla mnie.
— Poczekaj sekundę.
— Justin zabrał nogi z moich kolan i opuścił kuchnię.
Nie miałam
najmniejszego pojęcia, co się stanie. Skończyłam jeść płatki, wstałam, umyłam
miskę oraz łyżkę i usiadłam z powrotem. Na pewno nie mogłam opuścić kuchni. Rozglądałam
się niezręcznie. Minęła jedna minuta, dwie, aż Justin wreszcie wrócił niosąc
kartkę.
— Znalazłem to! —
rzucił, uśmiechając się. Usiadł na tym samym krześle i ponownie położył nogi na
moich kolanach. Podskoczyłam z tej nagłej akcji. Cholera, Bieber.
— Co znalazłeś? —
zawołałam gniewnie.
— Twój harmonogram.
— Wzruszył ramionami.
— Harmonogram? —
Okay, jeśli wcześniej byłam zmieszana, nic nie może się równać z teraz.
— Tak, potrzebujemy
byś była perfekcyjna — mówiąc, patrzył się prosto w moje oczy, ukazując jak
poważnie o tym mówił. Naprawdę chcą zamienić mnie w damską wersję Batmana…
oczywiście bez ubrań…
— Będziemy cie
uczyć przez cały miesiąc. Jeśli uświadomimy sobie, że jesteś gotowa, puścimy
ciebie na kilka misji, ale nie samą. Będziesz mieć kogoś ze sobą. — Usłyszałam
jego słowa, ale ich nie rozumiałam. Justin nie czekał na odpowiedź. — Będziemy
kontynuować trenowanie przez trzy miesiące. I wtedy zdecydujesz czy chcesz
nadal trenować czy zginąć.
— I co ja z tego
zyskam? — Podkreśliłam "ja", pokazując, że wiedziałam, iż wiele
dzięki mnie zdobędą, ale jakie korzyści dostanę ja?
— Jak myślisz, jak
płacimy za ten dom? Ten dom nie kosztuje połowę kasy, którą zarabiamy. Możesz
mieć wszystko, pieniądze, siłę, przedmioty, mężczyzn. — Zachichotał przy
ostatnim.
— Nie potrzebuję
trzech miesięcy, by znać swoją odpowiedź — mruknęłam, patrząc na niego.
— Nie wiem tego na
pewno. — Uśmiechnął się, ale zimno. Co z naszym krótkim momentem? Oczywiście zniknął.
Tym tematem przywołałam złą stronę Justina oraz moją niegrzeczną.
— Dlaczego tak
jest? — Skrzyżowałam ramiona. Justin zabrał nogi z moich kolan.
— Nigdy nie
słyszałaś, że to okrutny świat?
(...)
Wyszłam z łazienki i zamknęłam drzwi. Otworzyłam szafkę
i chwyciłam piżamę. Spojrzałam na ciuchy, które nadal były w torbie. Paul,
jeden z członków z ciemnymi włosami i jasnymi oczami, wrócił chwilę później po
mojej rozmowie z Justinem, przynosząc dla mnie torbę z rzeczami, niewiele, bo
zaledwie po trzy sztuki, a dla Justina zlecenia.
Justin powiedział, że gdy tylko zacznę moją "pracę",
dostanę wynagrodzenie i będę mogła kupić co zechcę. Wydaje mi się, że zrobił to
specjalnie, by uczynić całą tą sytuację bardziej kuszącą.
Przykro mi kolego,
ale to nie działa.
Tęsknię za domem,
za znajomymi, za moim pokojem, komputerem i telefonem.
Bardzo szybko
zmieniłam ubrania i wskoczyłam do łóżka, dziękując Bogu, że jest wygodne.
Mimo, że wczoraj
nic nie spałam, teraz nie mogłam zasnąć. Sięgnęłam po plan, zanim bym straciłam
odwagę i spojrzałam na niego. Harmonogram nie został zorganizowany przez czas,
ale na dzień. To był pierwszy raz, gdy widziałam i słyszałam, jak ktoś uczył,
jak zostać gangsterem. Wcale nie takie dziwne.
Poniedziałek: (Ryan)
- Historia mafii
10:00-13:00
15:00-16:00
CO DO CHOLERY? Będę
musiała uczyć się historii? NAPRAWDĘ?
Wtorek: (Justin)
- Zachowania społeczne
10:00-13:00
15:00-16:00
Zabijcie mnie
kamieniem.
Środa: (Paul)
- Biznes
10:00-13:00
15:00-16:00
To musi być ciekawe
Czwartek: (Chaz)
- Podbicie i bractwo Mafii
10:00-13:00
15:00-16:00
Piątek: (Justin)
- Bronie i bomby
10:00-13:00
15:00-16:00
Okay… To jedno
przykuło moja uwagę, bo zawsze chciałam wiedzieć, jak strzelać, ale bomby… Nie,
nie i nie! Po trzech miesiącach odchodzę. Odłożyłam papier na szafkę obok
łóżka.
Pukanie do drzwi.
Podskoczyłam w strachu. Otworzyły się i pojawiła się głowa Justina.
— Jest północ.
Powinnaś już spać. Jutro jest długi dzień.
— Bomby? —
wykrzyknęłam, wychodząc z łóżka i chwytając plan. Przyłożyłam go do twarzy
Justina, by mógł go przeczytać. — Mam się nauczyć, jak robić bomby?
— Jestem
odpowiedzialny za bomby, ale wszyscy wiedzą, jak je robić w nagłych wypadkach —
mruknął, odpychając papier i ręce z jego twarzy.
— I o co chodzi z
tymi gównianymi zajęciami? Wygląda to tak, jak byście nie wiedzieli co robić i
daliście mi losowe wykłady, więc nie ma sensu tego toczyć. Dostałam sporo
godzin lekcji czystego gówna.
Widocznie uderzyłam
w slaby punkt Justina, bo był zły.
— Czas się zamknąć!
Normalnie dajemy dwu godzinne zajęcia, bo nie chcemy cie zatrzymywać w sali
przez dłuższy czas, więc masz z nami zajęcia praktyczne, więc nie będziesz
siedziała na krześle. — Ok… Nie spodziewałam się tego. Justin zbliżył się. Jego
twarz była zła.
— I te lekcje "gówna"
— zaznaczył w powietrzu cudzysłów — uratują twój tyłek. Bierzemy tą pracę
bardzo poważnie. Chcemy, by wszystko było perfekcyjnie zaplanowane i każdy
członek musi wiedzieć, co robi. To ryzykowny świat, jeśli nie znasz każdego
szczegółu zabiją cię w dwie sekundy.
Otworzyłam usta w
szoku i zaskoczeniu. Nie wiedziałam, że to nadejdzie i nagle poczułam w brzuchu
dziwne uczucie, żal.
— Ju-Justin… I… —
wyjąkałam, nie wiedząc, co powiedzieć. Justin miał zimny wyraz twarzy bez emocji.
Zawsze tak ma, gdy tematem jest praca. Uniósł dłoń bym nie kontynuowała.
— Zapomnij o tym. —
Jego oczy było zimne i ta nieczułość, którą poczułam wewnątrz, zamroziła
wszelkie emocje. — Teraz idź po prostu spać, bo jutro będzie długi dzień. — Po
tym opuścił pokój, zamykając go z głośnym "bam". Zamknął drzwi na
klucz. Kolejny dzień, kolejny sposób na pieprzenie mnie.
(...)
Przewróciłam się w
łóżku; byłam śpiąca, ale nie mogłam zasnąć. Wydawało się, że to wszystko
postanowiło zaatakować mój umysł. Myślałam o mamie, szkole, moim porwaniu,
Justinie i jego nagłych zmianach nastrojów, kiedy rozmawiamy o jego mafii.
Czułam, jakbym dawała temu wszystkiemu upust. To co było we mnie, nie było
zdrowe i czułam tego efekty.
Usiadłam na łóżku,
rozglądnęłam się po pokoju; było ciemno, ale moje oczy już przyzwyczaiły się do
tego. Nie padało. Zaświeciłam lampkę; wstałam z łóżka i zaglądnęła pod nie, by
następnie wyciągnąć pudła, w których, przysięgam, widziałam kilka zeszytów.
Bingo.
Mały zeszyt, który
nie był spiralny i wyglądał na trochę stary. Kartki były niezapisane. Okładka
była zielonym omszeniem, a delikatnie detale dopełniały całości.
Chwyciłam długopis
i położyłam się na łóżku. Otworzyłam zeszyt, wzdychając.
"Pierwszy dzień, dobrze… drugi, jeśli policzyć
dzień, w którym mnie zgarnęli. Jakoś znalazłam sposób, by to wszystko pieprzyć.
Nie tylko dzisiejszy dzień, ale całe moje życie. Dlaczego w… Podejrzewam, że
ten zeszyt zostanie moim najlepszym przyjacielem, dziwne? Jestem zmęczona, a
jutro będzie długi dzień. Jutro mam pierwsze zajęcia… Nie wiem co o tym myśleć,
ale nie jestem tym podekscytowana. Czuję, jakbym była w zasięgu linii wroga."
__________
Przepraszam, że dodaję dopiero dzisiaj, ale wydarzył się okropny incydent i biegałam na policję chyba 4 razy w tygodniu... Eh, szkoda gadać.
Co do rozdziału.. Nie sprawdzałam błędów, więc jeśli jakieś są to przepraszam, ale nie mam siły ich sprawdzać.
Jeśli możecie, to polećcie tego bloga ;) z góry dziękuję.
CUDNY !
OdpowiedzUsuńswietny <3
OdpowiedzUsuńJassie <33
OdpowiedzUsuńzakochałam sie w tym bloguu 1 ;*
OdpowiedzUsuńjaaacciiiieeeeee ;D
OdpowiedzUsuńon jest taki iixsksidisdkisdss! *.*
cudowny rozdział <3
OdpowiedzUsuń