"Sleep Little Nemo, You're covered in
leaves, You're digging too deep,
For what the cops will find, Their bullets aren'tstopping anything, You have to get rid of evidences, to dump herbody, I can get out of anything."
TrophyScars
TrophyScars
Cassie P.O.V
12 godzin później
Musicie zostać straceni.
Pozwólcie, że się
przedstawię. Nazywam się Cassie Hermiston. Mam osiemnaście lat i jestem
seniorem. Jestem całkowicie normalną nastolatką.
Normalną dziewczęcą
dziewczyną…
(…)
—
Co właśnie powiedziałeś? — krzyknęłam gniewnie na skurwiela.
—
Szalona suka… — Nie mogłam uwierzyć, że czarnuch znowu to powiedział. Serio
chyba chce umrzeć. Dobrze, dam mu kilka lekcji; skoczyłam na jego plecy.
Uderzyliśmy szafki, a ludzie zaczęli nas otaczać. Grupa Holttona oczywiście
stanęła za nim.
Twarzą
uderzył w szafki, ale było to tak mocne uderzenie, że zleciałam z jego pleców.
Wściekł się, bardzo się wściekł. Z kilku powodów zapomniałam, że jestem dziewczyną,
nie żebym dbała o to. Mogłam go zlać, gdzie tylko chciałam.
(…)
— Więc… Mogę być bardziej
dziewczęca, kiedy tylko zechcę. Tak czy inaczej, to nie ta sprawa. Teraz ci
opowiem, co wydarzyło się dwanaście godzin wcześniej, zanim ci skurwiele mnie
dopadli… Bądź ostrożny, cierpię na przypadek nadmiernego swag’u. Jeśli nie
jestś w stanie tego wytrzymać, przejdź do następnej części. Szczerze, nie
zranisz mnie tym. Nie powiem, że inni ludzie to czytają, więc dupku masz minutę, by iść do drugiego pokoju.
Gdzie to byłam?
Oh, racja…
(…)
Holtton
obrócił się i skierował w moją stronę z groźną miną, co nie było fair, bo wciąż
leżałam na ziemi, więc nie mogąc dużo zrobić. Wszyscy krzyczeli ‘Bijcie się!
Bijcie się! Bijcie się’, kiedy ktoś to usłyszał i zasłonił mi Holttona.
—
Hey, hey gościu, uspokój się, okey? Jeśli położysz na niej chociażby palec,
będziesz skończony. — Justin (jak zawsze, jako jedyny chronił mnie przed innymi
gośćmi, którzy chcieli mnie zlać, a uwierzcie, WIELU z nich już to próbowało)
odepchnął Holttona za ramiona i szepnął mu coś, by się uspokoił.
—
Nadchodzi dyrektor! — Ktoś krzyknął; tłum zaczął się od nas oddalać, głośno
rozmawiając i plotkując o tym, co się stało. Następnie przyszedł dyrektor z
ochroniarzem.
—
Co się dzieje? — spytał, spojrzał ironicznie na mnie. Nie była to nowa myśl, że
wpakowałam się w kłopoty.
—
Nic, sir — odpowiedziałam z małym uśmieszkiem, wstając z podłogi.
—
Lepiej żebyś nie kłamała, panno Hermiston, bo zamierzamy sprawdzić kamery. —
Cholera, dobrze mnie zna.
—
Ahh, przepraszam, sir. To również moja wina. Cassie wdała się w małą bójkę, ale
był to mały spór, pomyślałem, że chodzi o szkołę — rzekł Justin. Był prostym
uczniem, więc dyrektor mu uwierzy.
—
Jestem zaskoczony, bo nigdy nie wdawałeś się w bójki. Nie to co panna
Hermiston. — A więc teraz jestem tą złą. — Rozejdźcie się do klas. Zdajecie
sobie sprawę, że jesteście spóźnieni na pierwszą lekcję aż trzydzieści minut?
Do
diabła, co za przestępstwo.
—
Przepraszam, sir. To się więcej nie powtórzy. — Justin spojrzał w dół, udając,
że jest sobą rozczarowany.
—
Oczywiście, że to się nie powtórzy. Chcę was dwóch widzieć w moim gabinecie.
Teraz. — Oh, oh, mamy tutaj twardziela/skurwysyna.
Justin
rzucił okiem i poszliśmy za dyrektorem, co było śmiesznym spacerem. Tylko to
powiedz.
—
Za chwilę wrócę. Zachowujcie się — rzucił, kiedy siadaliśmy na krzesłach. Zabawne
było to, że mówiąc, patrzył się tylko na mnie. Dziękuję za zaufanie, dyrektorze
Nobsten. Naprawdę to docenia.
Wywróciłam
oczami.
Siedzieliśmy
w ciszy, nasłuchując kroków Nobstena, które nie nadchodziły. Spojrzeliśmy na
siebie i wybuchliśmy śmiechem.
—
O mój… — Justin płakał.
—
Założę się, że to najbardziej ekscytująca rzecz jaka ci się przytrafiła. —
Zażartowałam, jak zawsze.
—
Zdecydowanie nie. — Uśmiechnął się do mnie; jego oczy wyglądały jak wtedy, gdy
mówiąc, miał na myśli drugie znaczenie* (przekształcić to zdanie). Był pełen
sekretów. Zastanawiałam się, jak to jest być w jego umyśle. Jestem pewna, że to
straszne miejsce.
—
No proszę cie. Jakby twoje życie było pełne przygód. — Ściągnęłam kurtkę, a
jego spojrzenie powędrowało na dekolt;
on po prostu patrzył się w dal. Nie to, by Justin był taktowny, uwierzcie mi,
nie był ze względu na to, jak traktował inne dziewczyny w szkole.
On
nigdy nie może być taki dla dziewczyny, którą obchodzi. Oczywiście każdy wie o małej
sympatii Justina do mnie. Nic więc w tym dziwnego, że zawsze mi pomaga, gdy
zaczepiają mnie kolesie. Dziewczyny ze szkoły nie rozumieją, dlaczego nie
odwzajemniam uczuć. Justin jest cudowny. Mówią, że jest lubi dziewczynę,
traktuje ją jak księżniczkę.
Jest
zawodnikiem, a dziewczyny lecą na zawodników. Powodem, dla którego nie
pozwalałam Justinowi zbliżyć się do mnie, było to, że on próbowałby dostać się
do moich spodni, jak niektórzy mówili.
—
Możesz być moją przygodą. — Puścił oczko; wywróciłam oczami, oczywiście się
śmiejąc.
—
Nie byłbyś w stanie poradzić sobie z moim lansem/ ze mną. — Również puściłam mu
oczko. Uśmiechnął się i zauważyłam jeszcze, że lekko zarumienił. Tak, widziałam
rumieniec Justina pieprzonego Biebera. To niezręczne, tak myślę.
—
Kochanie, poradziłem sobie z tym wcześniej. — Do diabła, zawodnik chce grać?
Więc zacznijmy grę. Byłam gotowa odpowiedzieć coś bardzo mądrego, ale
przeszkodził mi dyrektor swoim powrotem.
—
Mam twoją historię, więc skończmy z tym. — Justin uśmiechał się, patrząc na
coś. Powędrowałam za jego wzrokiem, dostrzegając co to takiego śmiesznego było.
Podczas gdy teczka Justina była chudziutka, moja była ogromna; papiery
wylatywały z tego wszystkiego. Byłoby to śmieszne, gdyby była to historia kogoś
innego.
—
Co się dzieje? — spytałam, krzyżując ręce na kolanach.
—
Chwileczkę — rzucił, podnosząc na mnie palec. Siedział trzy minuty, pisząc coś
na swoim komputerze. Wszystko co mogłam zobaczyć, to jego palec, który bardzo
mnie irytował. — Proszę. Macie dzisiaj karę.
—
Dobrze. Mogę już iść? — Wywróciłam oczami.
—
Nie, to nie wszystko. Masz karę także jutro. — Co? CO?!
—
Dlaczego on dostał tylko dzień kary, podczas gdy ja mam dwa dni? — Kątem oka
zauważyłam, jak Justin próbował powstrzymać się od śmiechu. Cwel.
—
Chcesz dostać trzeci dzień? — Oczywiście dyrektor nie musiał pytać, bo znał
moją odpowiedź. Poczułam, jak moje lewe oko drga ze złości. Jestem typem osoby,
której drga oko, gdy jest piekielnie zły. Justin ma podobno tak samo.
—
Nieważne. — Bezgłośnie powiedziałam do siebie z wyrazem twarzy ‘Nie mam tego w
dupie’. Argh, nie znoszę tego gościa.
Opuściliśmy z Justinem pomieszczenie; on – śmiejąc się, a
ja… płonąc ze złości.
—
Więc wygląda na to , że do zobaczenia po szkole — rzucił z rozbawionym
uśmieszkiem, który miałam ochotę zdzielić pięścią.
—
Nieważne. — Odeszłam. Nie będę sama, ale jutro… Argh, nienawidzę szkoły.
—
Do zobaczenia, kochanie. — Uśmiechnął się, puszczając oczko. Wywróciłam tylko
oczami, ale prawdę mówiąc, zarumieniłam się.
—
Hey, Cassie. — Ktoś rzucił; spojrzałam w górę i dostrzegłam machających Hailey
i John’a. Odmachałam, jednocześnie dziękując Bogu, że byli jeszcze w tej szkole
mili ludzie.
(…)
Szczęśliwe
szkoła szybko się skończyła. Szłam w kierunku mojej szafki, gdy spotkałam
znajomych.
—
Słyszałam, że razem z Justinem dostaliście kozę. — Patricia, naprawdę urocza
cheerleaderka, złapała mnie za ramię.
—
Oczywiście on się w tobie podkochuje. — Amelia, bardzo irytująca dziewczyna,
która jakimś sposobem dostała się do naszej paczki, której tak naprawdę nikt
nie lubił, mogła pocałować mnie w dupę.
—
Tak, ale muszę już iść. Nie mogę się znowu spóźnić. Wiecie co się dzieje, gdy
ktoś spóźnia się do kozy — jęknęłam.
—
To prawda. — Moony, cukiereczek grupy, zgodziła się ze mną.
—
Więc życzcie mi powodzenia. — Przytuliłam każdego i odeszłam do swojej szafki. Byłam
szczęśliwa wkładając książki do szafki, gdy nagle ktoś z łoskotem ją zamknął. —
Co do cholery?
Spotkałam
parę niebieskich oczu, które pasowały do blond włosów Kyle’a. Gorący facet,
który uwielbiał mnie irytować i wyrwać się gdzieś ze mną.
—
Mogę ci w czymś pomóc, Kyle? — spytałam sucho z ironicznym uśmieszkiem.
—
Tak. Rzeczywiście tak. Co z naszą nauką rozszyfrowania szafek? — Uśmiechnął
się; uśmiech ten potrafił złamać serce każdej dziewczyny, ale nie moje.
Ponownie otworzyłam swoją szafkę i włożyłam do niej kilka książek.
—
Niestety nie, choć mogłoby być zabawne. Na nieszczęście mam kozę. — Zarzuciłam
włosy na jedną stronę; umiejętność, której się nauczyłam, by zdobyć facetów.
Mówię wam, lubię zwracać na siebie ich uwagę.
— Słyszałem.
Przez bijatykę? — Jego wzrok skierowany był na moje cycki. No cóż.
—
Widzę, że plotka szybko się rozeszła. — Zaśmiałam się.
—
Nie masz pojęcia — rzucił, a następnie zauważył swoją drużynę. — Więc do
zobaczenia później?
—
Pomyślę nad tym. — Stuknęłam go w ramię.
—
Będę się zbierać. — Skinęłam. Chłopcy.
Druga
trzydzieści pięć. Kurde. Koza jest z drugiej strony. Pan Scample zabije mnie.
Biegłam
najszybciej, jak tylko mogłam. Mówią, by być pięć minut szybciej, co oczywiście
nigdy się nie zdarza. Gdy dotarłam pod salę, weszłam bez pukania. Oczy
wszystkich skierowały się na mnie. I tak jak przewidziałam, pan Scample prawe
mnie zabił, ale go zignorowałam. Poszłam zająć miejsce. Wszyscy nadal się
gapili na mnie, jakbym była obcym… Nie wiem dlaczego to robili, bo tylko się
spóźniałam. Boże, przecież nikogo nie zabiłam.
Usiadłam
z tyłu za Justinem, pod oknem.
—
Spóźniona? Do kozy? Ts, ts… Nigdy się nie nauczysz. — Justin zażartował,
spoglądając na mnie; posłałam mu uśmiech.
—
Powinni się cieszyć, że się pojawiłam.
—
Oh, więc teraz nasz takie nastawienie? Jest gorzej, niż myślałem. — Uśmiechnął
się. Nie mogłam zaprzeczyć, że był to ładny uśmiech; prawie uśmiechnęłam się w
odpowiedzi. Prawie.
—
Możesz się do tego przyzwyczaić.
—
Jak mam to zrobić, skoro nie mam zbyt wiele czasu, by to robić? — Justin
uśmiechnął się.
—
Może świat nie chce byś się przyzwyczajał? Myślałeś o tym? — rzuciłam,
pochylając się nad ławką, by być bliżej Justina. Teraz byliśmy twarzą w twarz;
słyszałam jego oddech. Byłam złośliwa… Nie to, żebym narzekała.
—
Może powinniśmy udowodnić światu, że się myli? — Pochylił się odrobinę.
Cholera, również kpił sobie.
—
Zakładam się, że świat tego nie chce. — Wpatrywałam się w jego piwne oczy.
—
Przyzwyczai się. — Justin uśmiechnął się,
po czym zaśmiał. Odsunął moją głowę do tyłu.
—
Justin i Cassie! Żadnych rozmów! — wykrzyknął pan Mossel. Justin obrócił się i
usiadł prosto.
Był
styczeń, więc normalnie powinno być zimno, nawet w San Francisco. Nie tłumaczy
to dlaczego ostatnimi czasy pada. Niebo było zachmurzone, pokryte deszczowymi
chmurami.
W
klasie było tak nudno, że jedyną rzeczą jaką mogłam robić, to wpatrywać się
przez okno.
Jakiś
ruch wpadł mi w oko. Daleko, w pobliżu krzaków, stała grupa pięciu
zakapturzonych osób przez co nie mogłam ich rozpoznać.
Odeszli
kawałek… Co było bardzo dziwne.
Byłam
na jawie, gdy nagle na moją ławkę spadła kartka. Rozwinęłam ją: Kiedy
w końcu umówisz ze mną? Uśmiechnęłam się, wyciągając długopis z piórnika.
Odpisałam: Aż świat się skończy, po
czym odrzuciłam kartkę. Chwilę zabrało, aż dostałam ją z powrotem. Co
oznacza… że to się wkrótce stanie, tak? Jeśli tak się stanie, zgodzę się. Odrzuciłam kartkę.
Nie
wiem, jak to się stało, ale nasza konwersacja zakończyła się tak:
Więc
chcesz poczekać do końca świata, by w końcu przyznać, że czujesz coś do mnie?
Jestem pewna, że nawet
koniec świata nie zmusi mnie do tego.
Założę
się, że jestem w stanie rozkochać cie w sobie.
W twoich snach…. Założę
się, że to ja rozkocham cie w sobie… Opps, poczekaj, już to zrobiłam.
Czyjeś
ego jest bardzo wysokie… I nie. Nigdy nie zakochałem się. Załóżmy się.
Jaki zakład?
Że
rozkocham cie w sobie w ciągu trzech miesięcy.
To się nie stanie.
W
tym momencie mogę powiedzieć, że to się stanie.
W takim razie okey.
Zakładam się, że rozkocham CIEBIE we mnie w trzy miesiące.
Czy
to jest zakład, Cassie?
Jaka będzie nagroda dla
zwycięzcy?
Ahh…
Wiem! Przegrany będzie zabójcą dla zwycięzcy przez dwa tygodnie. Będzie robić,
co drugi powie.
Czy ty sobie kurwa
żartujesz ze mnie? A jeśli przegrany kogoś zabije?
Nielegalne
rzeczy nie są dozwolone.
Więc w innym przypadku
przegrany robi loda?
To
jest raczej dozwolone ;)
Ew! Jesteś chory! O to się
nie zakładam.
Co
Hermiston? Boisz się przegrać? Oczywiście, wiedziałem, że nie będzie w stanie mi się oprzeć. Teraz się zgodzisz.
Nie
przegram.
Kaszle, kaszle – tchórz – kaszle,
kaszle.
Haha,
bardzo śmieszne… Bądź gotów sprzątać mój pokój, Justinie Bieberze, ponieważ mam
wygraną w ręku.
A więc założyliśmy się.
Następnie obrócił się i potrząsnął moją
dłonią.
(…)
W końcu wolność!!!
Szkoła jest opustoszała.
Zmierzch gotowy jest, by się wyłonić.
Poczułam dziwne uczucie. Że coś jest nie
tak. Szkoła była całkowicie pusta, gdy nagle usłyszałam krzyk. Bolesny krzyk
jakby ktoś był torturowany.
Ktoś inny krzyknął, nadchodząc z parkingu
przy lesie.
Serce zaczęło mi walić. Każda normalna
osoba uciekłaby w przeciwnym kierunku. Ale ja nie jestem normalna. Ktoś cierpi
i potrzebuje pomocy.
Jesienny wiatr przywiał swąd czegoś
palącego się, bawiąc się i rozwalając moje włosy.
Zaczęłam biec w kierunku lasu. Podążając za
płaczem, usłyszałam w oddali pomruk i ujrzałam płomienie.
Nie byłam pewna czy mam halucynacje, czy
bieg po prostu zmieszał mi obraz. Nie będę kłamać, byłam całkowicie zmieszania.
Bieg zaparł mi dech w piersiach, moja klatka piersiowa unosiła się i opadała
bardzo szybko.
W końcu zauważyłam grupę mężczyzn w
ciemnych ubraniach; rozmawiali, śmiali się, a jeden z nich trzymał broń
skierowaną w płomienie. Skupiając wzrok, dostrzegłam, że płomień był mężczyzną.
Krzyczał w rozpaczy, biegał, tarzał się w trawie, by ugasić ogień, który
ogarniał całe jego ciało. Spojrzałam na grupę. Dwóch z nich z ciemnymi
brązowymi włosami wyglądało podobnie; byli oczywiście bliźniakami, a w
ostateczności braćmi. Inny miał brązowe
włosy.
Miałam zamknięte usta, więc nie wydawałam
żadnego dźwięku. Czułam, jak skręcają mi się wnętrzności. Schowałam się za
drzewem, upadając na kolana. Nie miałam wystarczająco siły dużo siły by
uciekać, iść, a nawet trzeźwo myśleć.
Po prostu oglądałam płonącego mężczyznę,
podczas gdy grupa z rozbawieniem go obserwowała. Facet, który trzymał broń,
powiedział coś do reszty, zaśmiał się i odszedł w kierunku płonącego mężczyzny.
Coś wyszeptał i nacisnął na spust. Podskoczyłam na dźwięk wystrzału.
Cisza. Mogłeś jedynie usłyszeć wiatr,
przynoszący ostatnie ślady spalonego ludzkiego ciała i liści, które się
nawzajem wyścigowały.
Mężczyzna odszedł, a w mojej głowie
zapaliła się czerwona lampka oznaczająca niebezpieczeństwo. Krzycząc na siebie,
starałam się przekonać, by uciekać jak najszybciej.
Wstałam powoli, nie spuszczając wzroku z
grupki, która polewała martwe ciało alkoholem i podpaliła je.
Ogień połknął każdy skrawek ciała. Właśnie
wtedy wybrałam moment, by uciec. Próbowałam. PRZYSIĘGAM, że próbowałam iść
najciszej. Jednak mój mózg i moje nogi nie chciały współpracować z rozsądkiem.
Zaczęłam usiekać, zdesperowana.
Mimo to coś poszło nie tak. Byłam tak
bardzo zaniepokojona, trzymając i szukając w torbie kluczy od samochodu,
którego nie mogłam dojrzeć. Potknęłam się i zraniłam w prawą stopę. Narobiłam
szumu, upadając.
— Co to było? — Usłyszałam za sobą jednego
z bliźniaków. Starałam się nie ruszać, może w ten sposób mnie nie zobaczą.
Ukrywałam się, jak to tylko mogłam. Zamknęłam oczy, chwytając z siłą krzak.
Miałam nadzieję, że to się nie dzieje naprawdę.
— Co do cholery? To dziewczyna? — spytał
kolejny z bliźniaków. Następnie ktoś przeszedł obok mnie, napełniając energią,
której potrzebowałam w żyłach, by ta następnie przepłynęła do serca i ponownie
wypełnia żyły.
Byłam w prawdziwym niebezpieczeństwie.
Niebezpieczeństwo, które dotyczyło życia lub śmierci. Jakoś zignorowałam rwący
ból w stopie i zaczęłam uciekać.
— KURWA! Niech ktoś ją złapie! TERAZ. —
Mogłam uciekać, ale nogi nie były pomocne. Nie uciekałam wystarczająco szybko.
Ktoś szybko dotarł do mnie i złapał za nadgarstek.
Upadliśmy. Przyparł mnie do ziemi. Zaczęłam
wykrzykiwać ‘Nie! Nie! Zejdź ze mnie! Nie!’, ale zatkał mi usta wielką łapą.
Próbowałam wydostać się spod niego.
Chwyciłam się ziemi, by jakoś uciec. Kopałam dwiema nogami, ignorując w jednej
z nich ból. Kopniak musiał zaboleć, bo facet puścił mnie na chwilę. Chwyciłam
szansę i zaczęłam uciekać najszybciej, jak tylko mogłam, ale złapał mnie
ponownie za nadgarstek i upadliśmy na ziemię. Znowu.
Moje oczy wypełniły się łzami. Nie byłam
słabą osobą. Nigdy nie płakałam w całym swoich życiu… Okey, dobrze, nie
płakałam od dwóch lat. W tej chwili dygotały mi nogi, głowa bolała od upadku.
Zauważyłam płonącego żywcem faceta, którego później zabiła grupa psychopatów. A
teraz jeden z nich dopadł mnie i nie miałam zielonego pojęcia, co się ze mną
stanie. Na pewno nie będzie to dobra rzecz.
— NIE! — Płakałam. Spróbowałam zrzucić
mężczyznę ze mnie. — Pro-proszę! Pozwól mi odejść!
— Oh, kochanie, to się nie stanie —
powiedział. Reszta podbiegła do nas. Jeden z brązowymi włosami wydał się
znajomy. Byłam pewna, że widziałam go gdzieś wokół szkoły. Zgadywałam, że był
umięśniony przez swój strój, a ja zawsze starałam się unikać mięśniaków.
Nienawidziłam ich.
— Awn… Czyż nie jest ładna? — Jeden z nich
skomentował, po czym wszyscy wybuchli śmiechem. Cwele.
— Hey… Chyba mam pomysł — rzucił facet,
który mnie przygniatał.
(…)
Tak
to się wszystko zaczęło. Teraz jestem pewna, że to ma sens.
A
więc powróćmy tam, gdzie zakończyłam.
(…)
Ból.
Pragnienie.
Głód.
I oszołomienie.
Tak się właśnie teraz czułam.
Nienajlepsza kombinacja jeśli chcesz znać
moją opinię.
— Obudziłaś się? — Ochrypły
głos zapytał cicho, jakby bał się
mnie przestraszyć. Za późno, mój kolego. Jestem już przerażona.
Szybko usiadłam, kładąc poduszkę na brzuchu, która robiła za moją tarczę. Tak!
Jestem osobą, która używa poduszki jako tarczy. Problem? Tak myślę.
Złapałam się na wpatrywaniu w karmelowe
oczy; otworzyłam usta ze zdziwienia, jak zareagowałam.
Nic nie mówiłam, Justin również.
Wpatrywałam się w niego oskarżycielskim wzrokiem, a on bez jakichkolwiek emocji
możliwych do odczytania.
Zmarszczyłam brwi, nie rozumiejąc dlaczego
Justin nie przerywał ciszy. Oczywiście wiedział, że spodziewałam się wyjaśnień,
ale nic nie mówił.
— Więc? — wymamrotałam, posyłając
spojrzenie "Masz problem z mózgiem?"
Splunęłam. Żachnął się, coś myślał, a wyglądał przy tym słodko. Wyciągnął
telefon, przeczytał coś, schował komórkę z powrotem do kieszeni kurtki i w
końcu przerwał ciszę.
—
Chcą nas zobaczyć na dole. — Złapał za moje ramię, po czym popchnął mnie, nie
czekając na moją odpowiedź. Widocznie byłam zdesperowana. Byłam też zmieszana,
bo jak nigdy chciałam znać odpowiedź.
Było
coś, czego nie pamiętałam… moja noga. Moja obolała noga. Było już z nią lepiej,
na szczęście się nie połamałam. Ale kiedy Justin popchał mnie, na nowo poczułam
ból przez co prawie wylądowałam na ziemi. Dobrze, że para dłoni podtrzymywała
mnie.
—
Więc teraz postanowiłaś zostać niezdarą? — był zły, ale wyczułam jego szyderczy
uśmiech.
—
Pieprz się, Bieber! Skręciłam kostkę, gdy twoi życzliwi przyjaciele gonili
mnie. To był jedyny powód, dlaczego mnie
złapali.
—
Skacz więc na jednej nodze. — Obrócił się, pchając mnie za ramię. Było to o
wiele lepsze, bo byłam w stanie go dogonić.
—
Kto nas chce? Dlaczego? Gdzie idziemy? Co się stały, gdy t… — Justin nagle się
zatrzymał, przez co wpadłam na jego plecy i straciłam równowagę. Obrócił się
przodem i złapał za nadgarstek zanim upadłam. Jego surowa twarz pasowała do
jego oczu; szczękę miał zaciśniętą. Był to pierwszy raz, gdy się go bałam.
Justin
nigdy nie zachowywał się niegrzecznie w moim stosunku. Nigdy. Wydawało się, że
jego zauroczenie moją osobą zniknęło jak piasek. Udawał, że mnie nie zna.
Jakbym była dodatkowym ciężarem na jego plecach.
Serce
mi przyśpieszyło; nigdy nie czułam przed nikim strachu.
Uniosłam
podbródek, zadarłam nosa i wpatrywałam w jego oczy. Byłam dla niego niska,
zresztą Justin nie należał do wysokich osób dzięki czemu rozpromieniłam się.
Był
bardzo blisko, nasze nosy prawie się dotykały, czułam jego oddech na ustach.
Starałam się nie zwracać na to uwagi, prawdopodobnie byłam w śmiertelnej
sytuacji, bo, cholera… Był zbyt seksowny.
—
Posłuchaj… Najlepiej zrobisz, jak się zamkniesz, bo nie widzę dla ciebie
przyszłości jeśli będziesz tyle gadać. — Jedyne co mogłam zrobić, to obcinać go
od dołu go góry. Ubrany był w biały sweter w serek, czarną skórzaną kurtkę i jak
zwykle naszyjnik. Uśmiechnął się zarozumiale, kiedy spostrzegł, że go obczajam.
Ten Justin był obcy, zupełnie inny niż ten w szkole.
Obrócił
się, złapał i zarzucił mnie sobie na plecy, zaskakując mnie tym. Ciężko przez
to było mi oddychać; Justin szedł dalej. Wciąż mnie niosąc, zszedł po schodach.
Dom był ogromny, ominęliśmy chyba z tysiąc pokoi zanim dotarliśmy do jednego, w
którym pełno było książek, papierów, teczek, szafek i sofa, na której siedziała
cała grupa.
— Jesteśmy! — rzucił Justin, upuszczając
mnie delikatnie na czarną sofę. Tym razem nie był niegrzeczny.
— Więc… Cassie… — mruknął blond mężczyzna,
podczas gdy siedziałam na sofie i z podejrzeniem wpatrywałam się w grupę. Jeśli
chcę przetrwać, muszę wejść do gry. — Cassie, tak?
— Tak?! — Miałam zmieszany głos.
— Dobrze… Gdy chciałem cie złapać…
Pamiętasz to? — CO PRÓBUJE PRZEZ TO OSIĄGNĄĆ?
—Tak?!
— Dobrze… Zauważyłem wtedy, że potrafisz
walczyć. Trenujesz coś? — Jesteś poważny? Ten facet był zagadką, ale
zdecydowałam się odpowiedzieć.
— Uh… Trenuję jiu
jitsu. Jestem w tym całkiem dobra — zażartowałam trochę zarozumiale. Później
zauważyłam, że moje słowa wywarły dobre wrażenie, bo każdy patrzył się na
każdego ze wzrokiem aprobaty. Jeśli mnie polubią, może mnie puszczą.
Jednak
coś było nie tak. Podczas gdy reszta grupy była zdumiona, Justin twardo
wpatrywał się we mnie. Nie wydawał się być pod wrażeniem.
—
Co wiesz na temat pakt gangu? — Słowa blondyna były bez sensu.
—
Ahh… C-co? — jęknęłam.
—
Co zrobić… — Nie miał szansy dokończyć, bo Justin złapał go za ramię i obrócił
w moją stronę.
—
To jest to o czym rozmawialiśmy, Cassie, gdy ‘spałaś’. — Justin zrobił
cudzysłów w powietrzu. — I zdecydowaliśmy, że chcemy mieć sekretną broń.
—
Ahh… — Dlaczego mi to mówi? Powinnam wiedzieć o czym mówi, ale mój mózg nie myślał
jasno. — Tak?
—
Sekretna broń będzie zdobywać dla nas rzeczy, które łatwo będzie mogła zwabić,
zwracać uwagę, dostawać rzeczy przez manipulację, a jednocześnie będzie mogła
walczyć, dzięki czemu mężczyźni nie będą mogli się oprzeć…
…
—
To perfekcyjna przynęta. Oczywiście tylko dziewczyny mogą to zrobić, ale
większość z nich nie może walczyć, chyba że będą trenowane przez najlepszych. —
I teraz wszystko nabrało sensu. Chcą, bym dołączyła do ich grupy. Dziewczyna,
która walczy i ma cycki.
Nie
dbałam o to, że boli mnie głowa. Nie dbałam o to, że rwie mnie noga. Jedyne
czym się przejmowałam, to UCIEKAĆ stąd jak najszybciej tylko bym mogła.
Biegłam, biegłam i wybiegłam z pokoju. Moja nagła ucieczka wszystkich
zaskoczyła, zapobiegając z ich strony jakiejkolwiek reakcji. Oczywiście
wyłączając Justina, który był przygotowany na tego typu sytuację. Po tym
wszystkich na pewno jest liderem.
Byłam
już w innym pokoju, gdy usłyszałam za sobą inne kroki, które mnie doganiały.
Spróbowałam zmusić nogi, by biegły szybciej, lecz na próżno.
Kiedy
dobiegłam do trzeciego pokoju, jedna walka z moim ciałem i poleciałam na ścianę
Ponownie
przyparł mnie do niej.
—
Jeśli spróbujesz znowu uciec, poderżnę ci gardło. — Justin wyszeptał ochryple
do mojego ucha. Czułam jego gorący oddech na szyi, dreszcze strachu przeciął
moje ciało. Wiedziałam, że nie żartował. — To jest umowa – albo dołączysz do
grupy, albo zginiesz. Za dużo widziałaś, dołączając do naszego gangu, ocalisz
swoje życie, lecz jeśli odmówisz… Dajemy ci wybór, powinnaś się cieszyć, suko —
wypluł te swoja w moją twarz; poczułam się jak gówno.
Nigdy
bym nie pomyślała, że Justin może być potworem, w szczególności dla mnie… Za
każdym razem, gdy mi pomagał z chłopakami, którzy chcieli mnie dorwać… Co się z
tym stało? Nigdy nie byliśmy kumplami, ale rozmawialiśmy i pomagaliśmy sobie
nawzajem. Kilku z ludzi mówiło mi, że Justin nigdy tak naprawdę nie był we mnie
zakochany, tylko mnie lubił, więc mógł dorwać się do moich majtek i powiedzieć
wszystkim, że dziewczyny takie jak ja powaliły go na kolana. Nigdy im nie
wierzyłam. Ale teraz wiedziałam już, że była to prawda.
Justin
zbliżył się jeszcze bardziej, kręcąc nosem po mojej szyi, powoli idąc w górę aż
dotarł do ucha.
—
Albo zaakceptujesz pracę, zgodzisz się być przez nas uczona na sekretną broń,
albo przyjmiesz kulkę w mózg. — Po tych słowach poczułam ciarki na kręgosłupie,
jednak nie mogłam zignorować jego zachrypniętego głosu i gorącego oddechu
blisko słabego punktu na mojej skórze, wywołało to gęsią skórkę.
Widząc,
że nie odpowiem, chwycił mnie i zaciągnął z powrotem do pomieszczenia, gdzie
była reszta grupy. Wszędzie kopałam, próbując uderzyć Justina. Jednak to nie
pomogło, żeby mnie puścił.
—
Ta laska potrafi kopać. — Kretyn mówiąc to, rzucił mnie na sofę.
—
Sukinsyn — przeklęłam, starając się naprawić fryzurę, i próbując zachować
resztki godności. Jednak było już za późno, bo wszyscy śmiali się.
—
Powinnaś się cieszyć, bo nigdy wcześniej nikomu nie dawaliśmy wyboru. — Justin
schylił się, opierając dłonie na moich udach. Starałam się ukryć obrzydzenie.
Oni oczywiście nie żartowali. Jeśli chcę przeżyć, muszę się zgodzić.
—
Nie chcę być częścią gangu — wyszeptałam Justinowi, posyłając mu mój najlepszy
szczenięcy wyraz twarzy. Chciałam odnaleźć jego wrażliwą stronę, która wciąż
tam była. Wydawało się, że trochę podziałało, bo Justin zmiękł.
—
Spójrz. Tak czy siak nie możesz odejść. Przepraszam, ale taka jest prawda.
Pozwolisz nam cię trenować, zaliczysz kilka misji. Za trzy miesiące jeśli nie
będziesz chciała dołączyć, a my będziemy pewnie, że nie będziesz nam zagrażać,
odejdziesz. Ale to nie jest obietnica, to jest twoja jedyna szansa na
przeżycie. I ja to zaakceptuje.
Zamknęłam
oczy, znając swoją odpowiedź. Nie byłam z tego powodu szczęśliwa, ale była to
jedyna szansa, by przeżyć. Justin jakoś odgadł moją odpowiedź.
Zbliżył
się do mojego ucha; poczułam jego oddech na szyi. Otworzyłam oczy, moje serce
podskoczyło, jak blisko się mnie znajdował. Wpatrywał się we mnie, jego oczy
były prawie złote.
—
I w ten sposób mogę być pewny, że wygram zakład — wyszeptał, uśmiechając się
zalotnie i puszczając oczko.
__________
Czy tylko ja kocham, jak niektóre osoby przedstawiają w taki sposób Justina? Takiego złego, a zarazem słodkiego? Aww <3
Teraz już wiemy, jak to wszystko się zaczęło. Jeśli są jakieś błędy to piszcie, a ja poprawię.
Do następnego!
chyba umarłaaaaaaaam
OdpowiedzUsuńCuuudowne! Kocham to !<3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ; *
Olla.
To jest świetne!!
OdpowiedzUsuń@dangerous_696
< 33
OdpowiedzUsuńto jest boskie, jaram się <3
OdpowiedzUsuńEkstra opowiadanie ;)
OdpowiedzUsuńTo jest rewelacyjne! xoxo
OdpowiedzUsuńPS: Tłumaczysz bardzo dobrze <3