"You can go to hell, girl.
You better watch yourself. I'm feelin' feisty, alright
Friday night bitch fight."
Kesha
You better watch yourself. I'm feelin' feisty, alright
Friday night bitch fight."
Kesha
Cassie P.O.V
— Zamknij się — wyszeptałam… Do nikogo tylko do siebie
samej. Na twarzy trzymałam poduszkę, by zagłuszyć głosy i… zakłócające dźwięki
dochodzące z pokoju obok; próbowałam spać w ciszy, ale oczywiście nie mogłam.
Krzyknęłam w poduszkę.
Wygląda na to, że Justin i "Chelsey", albo
jak ją nazywam Płytką Dziwką, postanowili się zachowywać naprawdę cicho przez
ten tydzień. Wiedziałam, że nie tylko spali w pokoju Justina. Boże, nie mam
pięciu lat, ale miałam drobną nadzieję, że Płytka Dziwka śpi na kanapie,
podczas gdy Justin ma dla siebie swoje ogromne łóżko. Tyle że właśnie dzisiaj z
jakiegoś powodu postanowili trochę pohałasować, niszcząc ten piękny dzień. Co
za szczęście.
Teraz już wiem, co czuje Chaz. Jego pokój znajduję się
po prawej stronie od sypialni Paula. Ryan i Raul są jedynymi, którzy mają swoje
pokoje z dala od innych. Kiedy Paul przyprowadza do siebie dziewczynę Chaz jest
w takiej samej sytuacji, jak ja teraz, więc wynosi się do pokoju Ryana.
Mój pokój połączony jest z pokojem Justina, więc każdy
jęk i trzask łóżka.
Zacisnęłam pięść i uderzyłam nią z całej siły w
ścianę, wiedząc, że mnie usłyszą. Jednak odgłosy nie ucichły. Postanowili być
głośno właśnie tej nocy? Byłam cholernie zmęczona boksowaniem, omawianiem z
Chazem przez cały ranek i zajęciami z Paulem o sztuczkach i tajemnicach
dokonywania transakcji i przemytu.
Jutro mam pierwszą misję. Ryan powiedział, że jest
prosta i będą mnie wykorzystywać do największych sytuacji, ale muszę trenować
na serio i w prawdziwym świecie zobaczę, jak dobra będę. To dlatego poszłam
szybciej spać. Jestem cholernie wymęczona i potrzebuję dobrego odpoczynku, ale
najwidoczniej Justin robi to celowo.
Musiałabym pójść do Ryana, ale Chaz już tam jest.
Wygląda na to, że dzisiejszy dzień będzie głośny.
Płytka Dziwka jest tutaj od tygodnia. Za każdym razem, gdy szłam do kuchni lub do
pokoju nauk, widziałam ją przytuloną do Justina. Czułam się wtedy, jakby ktoś
dawał mi w twarz. Z Justinem nie rozmawiałam od ostatniej kłótni. Nie uczył
żadnego wysiłku, by to zrobić. Kolejne uderzenie w twarz.
Spędzałam dwadzieścia cztery godziny na nauce z
chłopakami, by zająć się czymś. Boks trenowałam z Ryanem; wcześniej z Justinem,
ale się nie odzywamy – to dlatego pozwolili mi pójść na ich "misję".
Szłam ja, Chaz i Ryan. Byłam strasznie podekscytowana… i zdenerwowana.
Czułam się gotowa i chciałam zrobić to jak najlepiej,
ale pierwszym krokiem jest sen i ZAMKNIĘCIE MORDY DWÓJCE ludzi zanim nie
strzelę kogoś w głowę.
Odczekałam pięć minut, ale oni wciąż nie byli cicho.
— Arrrgh! — jęknęłam, ściągając z siebie kołdrę, a
następnie wyskoczyłam z łóżka. Opuściłam pokój, szłam przez ciemny korytarz do
pokoju Justina. Odgłosy z pokoju były głośniejsze niż kiedykolwiek.
— O mój Boże! — krzyknął kobiecy głos, gdy Justin
nisko jęknął. Zarumieniłam się, a w brzuchy poczułam dyskomfort i dziwne uczucie.
Byłam zazdrosna… i co z tego? Zacisnęłam pięść i uderzyłam w drzwi.
— Możecie się zamknąć? — krzyknęłam do drzwi.
— Cassie, idź spać — Justin odkrzyknął szorstkim
stłumionym głosem.
— Myślisz, że nie chciałam? — Zaczynałam się złościć.
— Wasze odgłosy skutecznie mi to uniemożliwiają.
— Nieważne. — I zignorowali mnie. Justin zignorował
mnie, gdy w zasadzie rozmawialiśmy po raz pierwszy od tygodnia.
Nie mogłam spać, gdy oni zachowywali się niemożliwie
głośno. Powoli udałam się do kuchni. Otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam butelkę
wody, następnie usiadłam na stole, by pooddychać. W końcu spokój.
Wyjrzałam przez okno, spoglądając na tańczące przez
wiatr drzewa. Gwiazdy gasły na niebie. Nie wiem czemu tutaj, w San Francisco,
nie można ich dobrze zobaczyć, nawet bez wszystkich świateł.
Czułam, jak moje powieki stają się coraz to cięższe i
cięższe, aż w końcu zwinęłam się na stole.
Justin P.O.V
— Argh! — Wydałem z siebie ostatni jęk, zanim opadłem
na ciało Chelsey. Oboje ciężko oddychaliśmy.
Leżeliśmy tak przez chwilę, gdy usłyszałem, jak
dziewczyna chrapie, więc postanowiłem napić się soku. Ominąłem zamknięte drzwi
pokoju Cassie i zszedłem po schodach. Nie mogę pojąć dlaczego od tygodnia
zachowuje się jak suka.
Gdy dotarłem do kuchni, otworzyłem lodówkę skąd
wyciągnąłem butelkę wody. Kiedy chciałem sprawdzić czy tylne drzwi są
zamknięte, zauważyłem drobną postać, blondynkę, która trzymała głowę na stole i
ciężko oddychała. Chciałem się śmiać. Przez hałas nie mogła spać, a z głową na
stole owszem… Oh, okay. Uhum, powiedzcie mi coś więcej.
Podszedłem i szturchnąłem ją w ramię.
— Psiiiu — wyszeptałem jej do ucha. — Obudź się,
możesz już wrócić do swojego pokoju. Jest cicho i spokojnie tak jak chciałaś.
Cassie w ogóle się nie poruszyła tylko wymamrotała coś
niezrozumiale przez sen; głośno westchnąłem.
— Dobrze — mruknąłem pod nosem.
Z lodówki wyciągnąłem chantilly*. Na jej prawą dłoń
wcisnąłem sporą porcję. Ona jest praworęczna, nie?
Kosmykiem włosów posmyrałem jej noc. Cassie lekko
drgnęła dłoń. Robiłem tak dopóki nie ujrzałem żadnej reakcji z jej strony.
Stałem tak, aż w końcu odnalazłem jej słaby punkt.
Wiedziałem, że w końcu zareaguje i jej ręka pełna bitej śmietany zaatakuje… moją
twarz. Cholera, powinienem to przewidzieć.
Cassie ani nie otworzyła oczu, ani się nie zaśmiała.
Przez cały czas była cicho. Serio? Nawet we śnie jest demonem.
— Argh, po tym wszystkim powinnaś być mi wdzięczna. —
Lewą ręką ostrożnie złapałem ją pod kolanami, by jej nie obudzić, a prawą
podłożyłem pod plecy, jak świeżo poślubioną kobietę. — Jestem zbyyyt dobry.
Dzięki Bogu, że jest lekka, bo Cassie nie należy do
niskich dziewczyn. Nie będę mieć kłopotu z wniesieniem jej po schodach.
Wow, serio musi być zmęczona, bo śpi jak skała. W
końcu dotarłem do jej pokoju i delikatnie położyłem ją na łóżku, a następnie
okryłem kocem.
Jej twarz była taka spokojna, gdy nie mówiła. I w
końcu mogłem zobaczyć jej cechy. Podobnie jak w szkole średniej, gdzie przez
godziny wpatrywałem się w jej twarz, gdy mieliśmy razem cztery godziny zajęć.
Była inna. Nie gadała żadnych ściem ani o mnie, ani o kolesiach, bo była
sławna. Przeklinała i obrażała nauczycieli; zawsze chciałem taki być.
Fascynował mnie każdy jej ruch jaki wykonywała w
klasie, ale kiedy pojawiła się tutaj, straciła ducha indywidualności. Cassie
nigdy nie zakładała tarczy, by udawać dupka. Była nią, ale teraz jasno można
zobaczyć, że ukrywa siebie. Ta praca powoli ją zmienia, dlatego że wcześniej
tego nie robiła, a się uczyła. A co gorsza, że nie wiedziała. Opuściłem
sypialnię i zamknąłem drzwi, po czym udałem się do pokoju mojego i Chelsey.
Cassie P.O.V
"Beep, beep, beep"
Argh!!! Głupi budzik! Było południe, ale byłam zbyt
zmęczona, więc go zignorowałam. Po chwili jednak usłyszałam głośne walenie do
drzwi.
— Obudź się, musimy się przygotować na dzisiaj —
krzyknął Chaz z drugiej strony drzwi.
Zignorowałam go.
— Zbieraj swój tyłek z łóżka, ale to już. — Usiadłam.
Moje łóżko? Dlaczego nie pamiętam, że wróciłam do niego? Byłam w kuchni,
prawda? — Cas…
— Wstałam! — odkrzyknęłam, przerywając.
— Za dziesięć minut widzę cie w salonie — zakończył.
— Boże, ludzie w tym domu są tak irytujący — mruknęłam
do siebie.
— Słyszałem to — rzucił Chaz; wywróciłam oczami. — I
nie wywracaj oczami, panienko.
Następnie odszedł.
Dzisiaj o siódmej mam pierwszą misję. Jest prosta.
Mamy "pożyczyć" towary od konkurenckiego gangu. Tylko tyle. Jeśli
zrobię to dobrze, dostanę kolejne misje.
Gdy się przebrałam, zeszłam po schodach, by odszukać
resztę, włączając Justina i Płytką Dziwką. Dziwiłam się, że mogła chodzić.
— Cześć. — Pomachałam im, starając się unikać wzroku
Justina, który patrzył się na mnie.
— Oh, hey, Cassie. Przeglądamy to, co mamy do
zrobienia. — Skinęłam głową na słowa Ryana.
— Mówcie dalej — rzuciłam, siadając na pojedynczym
tapczanie, a następnie nogi położyłam na stoliku do kawy.
— Więc to jest nasze stałe i najprostsze zadanie. Tym
razem Cassie uda się z nami i zobaczymy, jak jej pójdzie. Jeśli dobrze w końcu
włączymy ją w na…
— Poczekaj! — wykrzyknęłam, a wszystkie pary oczu
zwróciły się ku mnie. Ryan, Paul, Justin, Płytka Dziwka, Raul, Chaz.
— Tak? — spytał grzecznie Ryan.
— Serio chcecie rozmawiać o naszych posunięciach przy
osobie, która nie należy do grupy i która była kurwą w innej mafii?
Wszyscy zgodnie spojrzeli na Płytką Dziwkę. Justin
prychnął, ale spojrzał na nią podejrzliwie. Dziewczyna wywróciła oczami.
— Dobrze, będę w pokoju Justina.
Czekaliśmy na dźwięk zamykanych drzwi.
— W każdym bądź razie, co zamierzasz robić, Cassie? —
Spojrzałam na Ryana. — Jesteś naszym celem, więc jesteś jedyną, która ukradnie
towary. — Pokiwałam głową z aprobatą. — Z Chazem obserwowaliśmy ich przez dwa
tygodnie. Towar trzymają w piwnicy, która zamknięta jest na klucz. Klucze trzymają
w przedpokoju, ale piwnicę możemy też otworzyć ręcznie. Uczyliśmy cie tego
przez dwa miesiące, więc sobie poradzisz.
— Posłuchaj teraz, co masz zrobić. Kiedy otworzysz
piwnicę będę tuż za tobą w krzakach osłaniając twoje tyły, Chaz będzie z przodu
domu gdyby ktoś chciał się pojawić. Dzisiaj jest jedyny dzień, kiedy chata
będzie stała pusta. Będziemy mieć słuchawki, więc Chaz ostrzeże nas przez
komunikator, gdy ktoś zechce się jednak pojawić. Macie to? — Każdy skinął
głową.
— Coś jeszcze o towarach — Justin powiedział
chrapliwym głosem. — Trzymają je w czerwonych pudłach, pierwszy rząd jest z
produktami. Przeważnie mają dwa lub trzy czarne pudła z bronią. Jeśli je
zauważysz, chwyć jedno.
Spojrzał na mnie; skinęłam, przełykając ślinę. Boże,
dlaczego musi być tak piękny?
— Wspaniale — mruknął Ryan.
(…)
— Ostatni z gości siada na motorze — wyszeptałam
Ryanowi i Chazowi. Wysiedliśmy z samochodu milę od domu.
Siedzieliśmy pomiędzy dużymi krzakami. Przez
trzydzieści minut patrzyliśmy przez lornetki; musieliśmy być pewni, że nikogo
nie było w domu. Włosy związałam w kucyka, poza tym mieliśmy na sobie ubrania
kamuflujące. Byłam na to przygotowana.
Po czasie, który wydawał się trwać wieki, dom opuścił
ostatni z członków. W końcu mogliśmy normalnie oddychać.
— Okay, Cassie, teraz twoja kolej — rzucił Ryan,
kładąc sztylet na mojej dłoni. Tak, miałam swój własny sztylet z literką C.
Oczywiście C nie pochodziło od Cassie tylko od inicjału marki. Nieważne, to
było słodkie. — Wiesz, co masz teraz robić.
— Tak, Chaz — wspomniałam mu przy wejściu do domu.
Odczekaliśmy, jak zniknie. — Okay, chodźmy. Trzymaj się z tyłu, ale nie za
blisko.
— Proszę, dziewczyno… Zapomniałaś już z kim
rozmawiasz? — Wywróciłam oczami i zachichotałam.
Szliśmy najdyskretniej, jak tylko potrafiliśmy, więc
nie przyciągnęliśmy uwagi sąsiadów.
Gdy zobaczyłam drzwi razem z Ryanem pobiegliśmy ku
nim.
— Masz ze sobą broń? — spytał cicho Ryan.
— Tak — odpowiedziałam, wyciągając broń, a następnie
naładowałam ją. To było mega, nie będę kłamać. Poczułam się jak prawdziwy
dupek.
Chwyciłam za swój sztylet i upadłam na kolana.
Trzymając za pokrętło drzwi, sztylet włożyłam w dolną część zamka. Ok, teraz
najtrudniejsza część. Przekręcić w lewo, nacisnąć, trzymać za końcówkę,
przekręcić w prawo i znowu wcisnąć.
Klik!
— Uhu! Pięć minut, twój nowy rekord. — Wiwatował Ryan.
— Ty i reszta robicie to w trzydzieści sekund —
poskarżyłam się.
— Bo mamy lata praktyki, a ty wciąż jesteś dzieckiem.
— Wyśmiał mnie.
— Okay, prawda. Chodźmy. — Sztylet schowałam za pas i
ponownie trzymałam pistolet.
Otworzyłam drzwi, a palca trzymałam na spuście w razie
nagłego wypadku. Żadnego dźwięku; rozejrzałam się dookoła, gdzie było pusto z
wyjątkiem gruzu.
— Czysto! — wymamrotałam, po czym usłyszałam, jak Ryan
westchnął z ulgą.
— Okay, więc teraz spróbujmy się szybko uwinąć. —
Skinęłam, po czym weszłam do środka. Dzięki Bogu, że piwnica była mała, dużo
mniejsza od przeciętnego garażu.
Okay, spójrzmy. Czerwone pudełka, czerwone pudełka…
Tam! Znalazłam! Chwyciłam cały rząd czerwonych pudełek. Ostrożnie opuściłam
piwnicę i udałam się w stronę krzaków. Pudełka zasłaniały mi cały widok.
— Ryan! — wyszeptałam.
— Tutaj — odpowiedział, przez co lekko podskoczyłam.
Moje mięśnie odpoczęły, gdy Ryan zabrał ode mnie pudełka. — Położę je za
drzewami, kiedy ty pójdziesz po resztę.
Z powrotem wróciłam do piwnicy po kolejne pudełka, po
czym zaniosłam je Ryanowi.
— Zanieś je do samochodu, ponieważ został jeszcze
jeden rząd czerwonych, zanim wezmę czarne…
— Okay, ale nie odchodź stąd i uważaj. — Skinęłam
głową, po czym czekałam na powrót Ryana.
Rozglądnęłam się wokół, obserwując otoczenie, gdy
zauważyłam ruch w pobliżu krzaków sąsiada. Zmrużyłam oczy, by lepiej widzieć.
— Gotowa? — spytał Ryan, po raz drugi dzisiejszego
dnia przyprawiając mnie o skok.
— Cholera, Ryan — wykrzyknęłam, trzymając się za
klatkę piersiową i próbując uspokoić adrenalinę.
— Sorry. — Zaśmiał się.
— Będzie ci naprawdę przykro, kiedy pozbędę się tego
uśmiechu uderzeniem z pięści. — To sprawiło, że śmiał się jeszcze bardziej;
wywróciłam oczami. — Po prostu powiedz Chazowi, że mamy prawie wszystko.
Po raz kolejny udałam się do piwnicy, by zabrać resztę
czerwonych pudeł, a następnie przyniosłam je Ryanowi.
— Ty, Chaz, będziesz nieść czarne pudełka —
powiedziałam mu, gdy tylko się pojawił. Było ich zaledwie trzy, ale za to były
ciężkie.
Ryan i Chaz czekali na mnie, aż zamknę drzwi na klucz.
Czułam ogromną falę ulgi i dumy, wiedząc, że moja
pierwsza misja zakończyła się sukcesem.
Ostatni raz spojrzałam na krzaki, gdzie zauważyłam
jakiś ruch, kiedy wracaliśmy do samochodu. Nic. Potrząsnęłam głową i
odeszliśmy.
(…)
Upiłam łyk rumianku, przewracając stronę w magazynie,
więc mogłam przeczytać co jest ważne. Plotki o gwiazdach.
Byłam tak tym ubawiona, że nie zauważyłam, gdy ktoś
się pojawił. Płytka Dziwka chwyciła butelkę wody. Oboje pozostałyśmy w ciszy,
patrząc na siebie nawzajem.
— Więc… gratulacje z wykonania pierwszej misji. —
Płytka Dziwka posłała mi uśmiech. Co za suka, która chodzi w obcisłej piżamie,
z głupimi, wspaniałymi włosami, myśląc, że jest boginią piękna i jest
szczęśliwa, że ktoś odniósł wielki sukces? Egoistyczna kurwa.
— Tak, prawda — mruknęłam, z powrotem przenosząc uwagę
na magazyn.
— Huh? — Była wyraźnie zmieszana.
— Nie jestem zła, ale wracaj do swojej klatki. — Teraz
wyglądała na zszokowaną.
— Spójrz, jeśli coś ci zrobiłam to przepraszam, nie
było to zamierzone, więc byłoby dobrze gdybyśmy zaczęły…
— Oh, zamknij się. Nie mam ochoty słyszeć twojego
pieprzenia. — Wywróciłam oczami.
— To przez Justina? — Nagle spytała, sprawiając, że
zakrztusiłam się rumiankiem.
— Co? — spytałam w szoku.
— Tak, bo za każdym razem gdy jestem z nim stajesz się
zła, poza tym Justin powiedział, że stałaś się taka od czasu, gdy mnie tutaj
sprowadził. Więc jeśli lubisz go bardziej… — Wywróciłam oczami.
— Zamknij się. Nic nie wiesz. — Spojrzałam na nią, jak
na głupią, ale Płytka Dziwka miała rację. — Po prostu powinnaś się zamknąć.
Jesteś tutaj, bo Justin cie pieprzy. Jesteś niczym tylko przedmiotem.
— Przepraszam. — Płytka Dziwka podniosła głos.
Uśmiechnęłam się, kiedy zauważyłam, że zaczęłam ją wkurzać.
— Słyszałaś. Faktycznie jesteś jak zwierzę. Wiesz, jak
mały piesek albo kotem. Coś, z czym możemy się bawić.
— Przepraszam? — wykrzyknęła, a jej twarz zaczęła
przybierać kolor czerwony.
— Ale nie wiem dlaczego ma ciebie za swojego psa. Mam
na myśli, że nie jesteś nawet odrobinę atrakcyjna. — Oblizałam usta, ubawiona
zaistniałą sytuacją.
— Gdybym nie była atrakcyjna Justin wybrałby ciebie
nie mnie "pod uwagę". — Zrobiła cudzysłów. — Lizałabyś mu tyłek tak
bardzo, jak byłabyś zdesperowana.
— Cóż, jestem jedyną, która z nim nie sypia, a ma
gdzie mieszkać, podczas gdy ty jesteś bezdomną. — To było obrzydliwe, nie będę
kłamać. Byłam okropna, ale nie dbałam o to.
— Mówisz za dużo do kogoś, kto to dostał się do
interesu, gdzie zabijasz i kradniesz, i może mieszkać z kolesiem. Z kolesiem,
KTÓRY nigdy cie nie uderzy i nie będzie z tobą. — Ouch, też wie jak pogrywać.
— Bardziej dba o mnie niż o ciebie. Mogę cie teraz
zastrzelić, a on nie miałby
nawet nic przeciwko temu. — Płytka Dziwka tylko
wywróciła oczami, ale wiedziała, że moje słowa wpłynęły na nią.
— Powiedział, że lubi moje towarzystwo, inne niż
twoje, że nie ścierpi go po raz drugi. — Ta dziwka prosi się, by ją trzepnąć.
— Założę się, że upadnie mi na nogi. — Zaśmiałam się.
— A ja powiem ci, że pierwsza sprawię, że zakocha się
we mnie. — Wzruszyła ramionami.
— Czy to zakład? — rzuciłam wyzwanie.
— No pewnie, że tak. Osoba, która pierwsza sprawi, że
Justin zakocha się w niej, wygrywa. — Uśmiechnęła się. — To miłosna wojna,
każdy ruch jest dozwolony.
— Dobrze. Osoba, która przegra, goli sobie połowę
głowy — odpowiedziałam. Płytka Dziwka zawahała się, ale po chwili zmężniała.
— Ktoś za dużo naoglądał się Hanny Montany —
zaszydziła.
— Dla ciebie, bo biorąc pod uwagę fakt, jesteś jedyną,
która wiedziała skąd to pochodzi. — Zarumieniła się lekko.
— Nieważne. Mam nadzieję, że będziesz ładnie wyglądać
z ogoloną połową głowy. — Po tym opuściła pokój.
Zastawiam się dlaczego u licha wpadam w tak wiele
zakładów.
__________
*Bita śmietana wymieszana z cukrem pudrem i wanilią
Witajcie! Witajcie! Ah, oh, uh! W czwartek kończę
sesję! Znaczy się bez żadnych poprawek, które pewnie się jakieś pojawią (ale to
bez znaczenia). Przybywam do Was z nowym rozdziałem! Ostatnimi czasy na stronie
jjbf wynikły jakieś problemy, ale jak już pisałam - wszystko ogarnęłam.
Nie sprawdzałam błędów, bo nie mam tak szczerze już
czasu, obiecałam, że dodam wczoraj, ewentualnie dzisiaj, więc chciałam się
pospieszyć, bo muszę ogarnąć notatki z prawa karnego procesowego.
Do następnego!
nowy=20 komentarzy
jeju nie mogę się doczekać nowego! :)
OdpowiedzUsuńsuper nie moge doczekać się nn :P
OdpowiedzUsuńabufsukbwufyiwe super :)
OdpowiedzUsuńświetny rozdział. mam nadzieję że za niedługo będzie nowy ;p
OdpowiedzUsuńOMG !!!! zakład .. ^^ kiedy następny ? nie mogę sie doczekać.!
OdpowiedzUsuńCzekam Na Kolejny. : )
OdpowiedzUsuńJesteś Mega. : *
O kurwa nie mg. się doczekać nowego.. :***
OdpowiedzUsuńczekamy na nastepny xdd
OdpowiedzUsuńboskie <33 nie mogę sie doczekać następnego *-*
OdpowiedzUsuńja bym już na Justina nie zwracała uwagi jak on może pierdolic ta laskę wrrr
OdpowiedzUsuńDAWAJ TEN RODZIAŁ, JESTEŚ BOOOSKA! *__*
OdpowiedzUsuńKOCHAM CIĘ DZIEWCZYNO!!
OdpowiedzUsuńUwielbiam! Kurcze. Jak płynnie i z przyjemnością się to czyta. Zero jakichkolwiek błędów, pisane estetycznie. Nic dodać nic ująć! :) Niesamowite! Czekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny i już nie mogę się doczekać ;o Mam ochotę nakopać Justinowi. A te zakłady są coraz ciekawsze :D
TO JUŻ TRZECI ROZDZIAŁ CZ.II NA http://our-heart-ache.blogspot.com/ ZAPRASZAM
Jesteś wspaniała.. to tłumaczenie odmienia życie :o ♥
OdpowiedzUsuńBoże, jaki on jest słodki :o
OdpowiedzUsuńHaha, wiadome że Cassie wygra!
OdpowiedzUsuńCZEKAM NA NN!
OdpowiedzUsuńMoje ulubione tłumaczenie, kochanie jesteś wspaniała. Tyle dla mnie znaczy to twoje włumaczenie.. naprawdę idealnie tlumaczysz. Dziękuję za to że jesteś! nie przestawaj nigdy tłumaczyć i pisać. KOCHAM CIE! ♥
OdpowiedzUsuńKurde chce już nexta c:
OdpowiedzUsuńWspaniale..
OdpowiedzUsuńKOCHAM CIĘ!! ♥
OdpowiedzUsuńczytam oryginał i to.. PRAWIE NICZYM SIĘ NIE RÓŻNI! NA ZAWSZE!
OdpowiedzUsuńkocham to < 3
OdpowiedzUsuńfjeriovmkjndvkjbnvbbcvcxcxv <3333333333
OdpowiedzUsuńkocham to <33
OdpowiedzUsuńczekam na NN
dbdhdbhdbdhsjsbsjdhdjdndjdbd Zajebiste
OdpowiedzUsuńCassie nie była by sobą gdyby się nie założyła :)
OdpowiedzUsuń