"I'm a blonde so excuse me.
I'm a blonde I get crazy.
And everybody knows, We're a little more than fun.
I like to play it up like I'm dumb.
'Cause I'm a blonde"
And everybody knows, We're a little more than fun.
I like to play it up like I'm dumb.
'Cause I'm a blonde"
Cassie POV
— CASSIE! —
Wysoki, eksplodujący głos rozniósł się w moich bębenkach. Sprawił, że
otworzyłam oczy.
Ktoś uderzył w drzwi, a następnie je otworzył.
Pokazała się wkurzona Chelsey. Jej zęby miały czarny odcień. Usiadłam na łóżku
z uśmieszkiem na gębie.
— Chelsey, kochana. Masz coś na zębach —
ostrzegłam ją, wskazując na własne zęby.
— Wiesz, byłam pod wrażeniem innych żartów,
ale ten jest żałosny. Kopiowanie z filmów jest dla frajerów. — Dłonie oparła na
biodrach.
— Potrzebowałam zaimprowizowanego planu, by
mieć czas na wymyślenie czegoś innego — odpowiedziałam, wzruszając ramionami.
— Potrzebowałam zaimprowizowanego planu, by
mieć czas na wymyślenie czegoś innego. — Chelsey naśmiewała się wysokim głosem.
— Hey! To moja sprawa — wykrzyknęłam, wstając.
— Hey! To moja sprawa. — Znowu powtórzyła.
— Przestań! — powiedziałam, podchodząc do
niej. Odrobinę cofnęła się.
— Teraz już wiesz, jakie to irytujące. I
uważaj na siebie, blondie. — Uniosła brew.
— Ty również, blondynko. — Teraz był mój czas,
by ją wykpić. — I nawet tam nie idź, bo też jesteś blondynką.
— Nieważne. Po prostu uważaj. — Odwróciła się
i opuściła pokój.
— Dawaj, suko! — wykrzyknęłam, zamykając
drzwi.
Z powrotem
położyłam się na łóżku, przypominając sobie psikusy, jakie robiłyśmy sobie z Płytką
Dziwką, by rozkochać w sobie Justina. Dziewczyna dowiedziała się, że to ja
spowodowałam u niej ‘krwawienie’.
‘Po filmie razem z Justinem, Chazem i Ryanem zasnęliśmy na kanapie.
Spałam na kolanach Justina, kiedy poczułam, że coś łaskocze mnie w lewy
policzek. Zignorowałam to i usłyszałam westchnięcie. Przysięgam. Łaskotanie
zaczęło się przemieszczać, potem ktoś trzasnął drzwiami.
—
Uhm… Cassie. Masz coś na twarzy. — Usłyszałam wysoki głos należący do niezwykle
irytującej suki. Ale ona miała rację. Coś łaskotało mnie w twarz.
Otworzyłam oczy i kątem ujrzałam dwa
czułki, ciemnobrązową figurkę na policzku. Małe oczka spoglądały na mnie bez
obaw na tym świecie, a następnie futrzane nóżki poruszyły się. I wtedy
uświadomiłam sobie, że malutkie coś to karaluch. Jeden z moich największych
wrogów.
Zeskoczyłam z kanapy, przesuwając
dłoń Justina, która spoczywała na mojej talii. Zaczęłam wrzeszczeć, skakać,
kręcić głową i szarpać za włosy jakbym była jakimś maniakiem. Przez mój atak
każdy się obudził.
—
Co się dzieje? — wykrzyknął Ryan, podczas gdy ja zaczęłam płakać, ciągle
podskakując i krzycząc ‘ew, ew, ew’.
Następnie pobiegłam do swojego pokoju. Już nie usłyszałam, jak Justin
zapytał, co się stało.
—
Oh, miała na twarzy karalucha. Serio musi częściej brać prysznic.
Byłam piekielnie wściekła, ale zbytni zajęta
braniem czwartego prysznica. Pocierałam policzek gąbką dopóki nie zaczął piec.
Gdy skończyłam i przebrałam się w
czyste ciuchy, stanęłam przed lusterkiem. Lewy policzek nie tylko palił, ale
był strasznie czerwony, a z niektórych miejsc nawet odrobinkę leciała krew. To
tyle. Jeśli serio chce się bawić, tak będzie.’
Przez
odświeżenie tych wspomnieć, czułam, jak robi mi się gorąco, ale chwilkę później
na moich ustach pojawił się uśmiech, przypominając moją zemstę.
‘W siódemkę mieliśmy się wybrać do
chińskiej restauracji. Przed wyjściem Płytka Dziwka postanowiła wziąć prysznic
zanim wrócą Justin i Raul. Nie wiedziała, że coś na nią czeka.
Razem z Ryanem i Paulem siedzieliśmy
w salonie, grając w grę wideo. Usłyszeliśmy krzyk dziewczyny. Wykonałam ten
plan na własną rękę. Oczywiście pomysł naszedł mnie, kiedy z Chazem oglądałam TCA.
Substancję przy prysznicu sama zmontowałam i byłam z tego dumna.
Podskoczyliśmy w trójkę, kiedy
usłyszeliśmy krzyk dziewczyny. Po chwili w salonie pojawiła się cała pokryta
zieloną mazią Płytka Dziwka. Owinięta ręcznikiem pozostawiała za sobą zielony
ślad.
—
Nie będę tego sprzątać — oświadczyłam. Oczy Płytkiej Dziwki przewiercały moją
duszę.
—
Oh, odpłacę ci się za to — wykrzyknęła przed powrotem na górę.
—
Nie chcę być złapana — odkrzyknęłam. — Nawet się nie boję.’
Pozwólcie,
że coś wam powiem. Maź wyblakła po dwóch dniach, ale okropnie śmierdziało.
Justin nie zbliżał się do Chelsey.
Ależ
oczywiście, odpłaciła mi się.
‘Zamówiliśmy pizze. Każdy jaką
chciał. Moja była z kurczakiem i topionym serem. Kiedy je dostaliśmy,
usiedliśmy w kuchni, ja obok Justina. Rozmawialiśmy. Dziwne było to, że Płytka
Dziwka nie zrobiła tego przede mną. Powinnam ją znać lepiej niż coś innego.
Po skończonym posiłku zostaliśmy z
Justinem w kuchni. Rozmawialiśmy, jak mieliśmy to w zwyczaju. Nagle poczułam,
że dzieje się ze mną coś dziwnego. Brzuch wydał dziwny odgłos, skręcając
jedzenie, które niedawno zjadłam.
Najgorsze było to, że Justin zaczął
się do mnie zbliżać, kiedy nasza rozmowa przybrała poważniejszy ton. Kiedy
opowiadał mi o swojej rodzinie, prawą dłoń przyłożył do mojej twarzy, kciukiem
wodząc po policzku. Przybliżył swoją twarz z lekko rozchylonymi ustami gotowy,
by mnie pocałować. To było to. Kiszki skręciły się i cała pizza postanowiła
wrócić i powiedzieć hello.
Wijąc się, zwymiotowałam całą
zawartość żołądka na Justina buty.
Nawet
nie jestem w stanie skończyć tej historii. Po całym zdarzeniu poszłam wziąć
prysznic – dlaczego zawsze tak kończę, gdy Płytka Dziwka robi mi psikusy? –
dziewczyna trzymała butelkę syropu Ipecac*(Lek, który powoduje wymioty. W
przeszłości stosowany, by częściowo opróżnić żołądek z trucizny. W Polsce nie
ma odpowiednika tego leku). Teraz już wiem, dlaczego pizza dziwnie smakowała.
Ta,
może ostatni żart był ‘niedojrzały’, ale teraz jestem pewna, że Justin nie
pocałuje Płytkiej Dziwki przez dłuższy czas. Dobre jest to, że dziewczyna
całkiem się mnie boi. Nim wymyślę kolejny żart, muszę trzymać się od
niedojrzałych, które nie są takie dobre.
Najpierw
potrzebuję pomocy Chaza. Jest niezły z wykonywania kawałów.
Gdy
usiadłam na jego łóżku, wiedziałam, że wprowadzenie moich planów w życie będzie
trudne. Dlatego potrzebowałam pomocy. Musiała to być osoba godna zaufania, a
Chaz taki był, ponieważ Ryan miał coś do Płytkiej Dziwki. Chaz powiedział, że pomoże
ze wszystkim, ale nie zaangażuje się fizycznie.
— Chaz, kochasz mnie? — zapytałam z miną
porzuconego szczeniaka.
Chłopak
założył niebieską koszulkę, a następnie spojrzał na mnie, zdezorientowany.
Podszedł, usiadł obok, po czym czule chwycił moje dłonie.
— Posłuchaj, Cassie. To nie ty jesteś
problemem, jesteś seksowna i takie tam, ale nic takiego nie czuję, poza tym
lubisz Justina.
Rozszerzyłam
oczy. CO? On myśli, że się w nim zakochałam? Zabrałam dłonie, będąc już
zestresowaną.
— Nie mówię o takiej miłości, dziwaku.
Zastanawiam się, czy kochasz mnie jako koleżankę! — powiedziałam ze złością.
— Phew, co za ulga! — powiedział uśmiechnięty.
— Wiesz, że jesteś moją ulubienicą, bardzo cie kocham.
Uśmiechnęłam
się. Zdumiewało mnie, że nasza przyjaźń polepszyła się przez tych kilka dni.
Chaz jest głupi. Czasami to fajnie mieć głupiego przyjaciela, który może robić
głupie rzeczy albo zgadzać się w głupich planach.
— Okay! Musisz mi pomóc rozsypać proszek
powodujący swędzenie na wszystkich rzeczach Chelsey, wszędzie, gdzie siada i
czego dotyka — powiedziałam.
— Nie, Cassie. Powiedziałem już, że nigdy
więcej się nie zaangażuję. Wiesz, że Justin może mnie zabić.— Pokręcił głową.
— Nawet się nie dowie — uspokoiłam go.
— Cassie, to nie jest miłe… — Właśnie w tym
momencie zasłoniłam uszy; Chaz kontynuował swoją wypowiedź. Na szczęście nie
rozumiałam nic poza niejasnymi i niespójnymi dźwiękami.
— # &&&%%% $ $ # # / / / / / ((())
SHAHAHANJH? () (= / / / &&%% $ # $% $ ¨. — Zdjęłam ręce z uszy, by się
przekonać czy zakończył swoją moralistyczną mowę. — Ona nie jest taka zła, jak
ci się wydaje. Musisz dać ludziom szansę… — Ponownie zakryłam uszy. Ustąpił i
kontynuował:
—
IA&%$%A9999898a69696969#2”””"&&%A%A €€®€®®€...
— CHOLERA, CHAZ! ZAMKNIJ SIĘ! — wykrzyknęłam,
nie mogąc dłużej tego znieść.
Spojrzał
na mnie z drżącą dolną wargą. Wyglądał, jakby miał się rozpłakać. Poważnie?
— Przepraszam, Chaz, ale nie jestem w humorze,
by teraz wysłuchiwać twojej przemowy. Potrzebuję twojej pomocy, a nie zgody.
Wiesz, że nawet jeśli się nie zgodzisz być moim partnerem to ja i tak się nie
poddam. — Byłam poważna.
— Nie. Boję się Justina — odpowiedział,
krzyżując w nadąsaniu ramiona.
Wywróciłam
oczami. Najwyraźniej będę musiała wszystko odwołać.
— Poważnie boisz się kogoś kto boi się
Barney’a? Poza tym ostatnio stałeś się moim najlepszym przyjacielem i nie ma
znaczenia to, że jesteś dziwny i głupi, bycie obok ciebie to niezły ubaw, więc
bezwarunkowo musisz być po mojej stronie. Biorę na siebie całą odpowiedzialność
i dam ci w zamian co tylko chcesz.
Ku
mojemu zdziwieniu, z nadąsanego zmienił się na zainteresowanego.
— Cokolwiek zechcę?
— Tak! — odpowiedziałam bez zastanowienia.
— Dajesz słowo?
— Tak, cokolwiek zechcesz.
— Zatem dołączam do ciebie — odpowiedział,
wstając.
— Poczekaj, co chcesz w zamian? — spytałam,
ciekawa.
— Wkrótce się dowiesz, Cassie. Wkrótce. — Jego
demoniczny uśmiech lekko mnie przestraszył. Starałam się to zignorować, bo
jakby nie patrzeć osiągnęłam to, co chciałam. Sprzymierzeńca.
(…)
Uzyskanie
kopii kluczy z szuflady z biura było proste. Musieliśmy wiedzieć, gdzie są
pozostali, gdy będziemy w ich pokojach, by nie mogli nas złapać.
Kiedy
zeszliśmy na parter, spostrzegliśmy, że dom był pusty. Chaz popchał mnie w
stronę ogrodu, gdzie zauważyliśmy chłopaków, a następnie Płytką Dziwkę w
nadmiernie śmiałym bikini. Skąd ona wzięła strój kąpielowy?
Justin
wszedł do basenu z czarnych kąpielówkach Speedo. Uśmiechając się, potrząsnął
głową. Moje oczy śledziły spływającą kroplę wody z jego policzka poprzez szyję
i swobodnie w dół do pępka.
— @ @ § € € &&%% $
& /)) / (& (&%% $ # "" jjahgdbvt § § § = 0 & —
odezwał się Chaz.
— Huh? — zapytałam, nic nie rozumiejąc, ponieważ ciągle
wpatrywałam się w Justina.
Trzepnął mnie w
plecy i powiedział…
— Pytałem, czy podziwiasz widok. — Zaśmiał
się.
— Oh, tak. Mam na myśli, nie… jest… — Naprawdę
nie wiedziałam co mam powiedzieć, a histeryczny śmiech stojącego obok mnie
Chaza wcale nie pomagał.
— Chelsey też wcale nie jest taka zła —
wyszeptał, lustrując Płytką Dziwkę z góry na dół. Wywróciłam oczami.
Wpatrywaliśmy
się w blond dziewczynę w niezwykle skąpym bikini, która leżała na leżaku z
zamkniętymi oczami i książką w ręku.
Rozmawiała
z Ryanem. Zastanawiałam się, jaki mógł to być rodzaj rozmowy, bo jedyną rzeczą
jaką słyszałam był śmiech Ryana. Zdrajca. Nie mogę uwierzyć, że jest po jej
stronie, bo się w niej podkochuje.
— Co robimy? — zapytał Chaz.
— Myślę, że to odpowiedni czas, by wcielić mój
plan w życie — powiedziała, ciągnąc chłopaka do domu.
Chaz
nas prowadził, bo wiedział, gdzie znajdują się wszystkie pokoje.
Po
otwarciu drzwi ujrzałam bałagan; ciuchy rozrzucone na podłodze, pornole na łóżku,
piwa na stoliku nocnym…
— Okay, co robimy w twoim pokoju, Chaz? —
zapytałam z dłońmi opartymi na biodrach.
— Sorry… zapomniałem, że to mój. — Zarumienił
się, szybko zamykając drzwi.
Zaśmiałam
się. Dosłownie to nigdy nie byłam w jego pokoju, jedynie w przedniej części,
gdzie znajdują się komputer i sofa.
Z
torby, którą niósł, wyciągnęłam słoik z nalepką, na której pogrubioną czcionką
widniało ‘Itching powder.
— Następny pokój, koleś — powiedziałam.
Po
wejściu do sypialni Ryana musiałam kontrolować dziwny impuls, by wszystkiego
nie poprzewracać. Pomieszczenie było wyjątkowo zorganizowane; wyrównane
poduszki bez jakichkolwiek fałdek i starannie ułożone książki na stoliku
nocnym.
Chwilę
później podeszliśmy do szafki. Chaz w tym czasie robił sobie żarty z Ryana,
ukazując jak dziwny jest. Szafka uporządkowana była podobnie jak reszta pokoju;
kolorowe etykiety wskazywały jakiego rodzaju ubrania były używane. Rzeczy
podzielone były kolor, rozmiar, a nawet markę. Chłopak musi mieć lekką obsesję
na punkcie czystości i organizacji. Nawet tego nie wiedziałam.
— Szalony nigga! — To było jedyne, co mogłam wyszeptać.
— Musimy to robić? Ryan nie zrobił ci nic
złego — powiedział Chaz tuż za mną.
— Zdradził mnie z Płytką Dziwką! —
powiedziałam, ostrożnie rozsypując puder na ubraniach Ryana tak, by nie
spostrzegł, że ktoś tu był.
— Płytka Dziwka? — zapytał, unosząc brwi.
— Tak ją nazwałam — odpowiedziałam, na co Chaz
zaśmiał się.
— Nieźle siostra, nieźle.
W
końcu weszliśmy do pokoju Justina. Niedługo po tym odnalazłam torbę. Oh,
zapłaci za to.
Pokój
wyglądał jak połączenie bałaganu z porządkiem Chaza i Ryana. Łóżko ledwo grało
z schludnie położonym pośrodku trzech książek na nocnym stoliku tuż przy ramce
ze zdjęciem kobiety i czarną gitarą w rogu.
— Dawaj, Cassie, ktoś może przyjść — poskarżył
się Chaz, podchodząc do szafki, a następnie wyciągając z niej torbę. Podążyłam
za nim.
Przyjemność
w tym momencie była ogromna.
Nie
mogłam się doczekać, by zobaczyć jak w niekontrolowany sposób swędzi Płytką
Dziwkę, a ona nie wie dlaczego. Dla niej chciałabym przesadzić z proszkiem.
Zasłużyła na to.
Kiedy
skończyliśmy z bagażem, powróciliśmy do pokoju, by rozsypać proszek na łóżku.
Następnie zobaczyłam ręcznik i pomyślałam sobie, że należy do Płytkiej Dziwki,
ponieważ był jasnofioletowy. Oczywiście i na nim rozpyliłam odrobinę proszku.
Wtedy
usłyszeliśmy głos w korytarzu.
— Chelsey, to nie potrwa długo, wezmę tylko
prysznic. — Obok siebie ujrzałam białego jak papier Chaza.
Cholera,
co teraz?
Szczęśliwie
zamknęłam drzwi, więc włożenie przez Justina klucza i przekręcenie go umożliwi
mi popchanie Chaza i mnie pod łóżko.
Usłyszeliśmy,
jak Justin wszedł do pokoju. Chaz wyglądał, jakby miał dostać atak. Nie był
sam. Widzieliśmy nogi Justina. Musiał przyjść prosto z basenu.
Byłam
w szoku, kiedy zauważyłam spadające na ziemie bokserki Justina, które chłopak
następnie kopnął na bok. Chaz zaśmiał się irytująco.
— Powinnaś zerknąć. Kiedy będziesz miała znowu
taką okazje? — Chaz wyszeptał mi do
ucha.
Posłałam
mu zabójczy wzrok i prawie krzyknęłam:
CHCESZ
UMRZEĆ?
Dlaczego
zawsze muszę wpakować się w niezręczne sytuacje z Justinem. Dlaczego to zawsze
mnie się przytrafia?
— Mam paraliż mięśni — wyszeptał Chaz,
czołgając się i prawie ujawniając naszą skrytkę. Gwałtownie pociągnęłam go do
mnie. W tym momencie zadzwonił telefon Justina. Chłopak usiadł na łóżku i
zaczął rozmawiać.
Wciąż
widzieliśmy tylko połowę.
Miałam
ochotę uciec, ale Justin tu był, leniwie rozmawiając przez telefon.
W
końcu pożegnał się i udał się do łazienki. Odetchnęliśmy z ulgą. Teraz albo
nigdy!
— Uciekaj, Chaz!
Wyszłam
z prawej strony łóżka, a Chaz z lewej. Drzwi nie były zamknięte na klucz i to ułatwiło
naszą ucieczkę.
Na zewnątrz zauważyłam, że Chaz wziął sobie zbyt
poważnie ‘Uciekaj, Chaz!’, bo kontynuował ucieczkę na parter. Podążyłabym za
nim, ale poczułam pustkę w dłoni.
CHOLERA,
GDZIE JEST PUDER?
Jak
najszybciej tylko mogłam wróciłam do pokoju Justina. Rzuciłam się na podłogę,
by poszukać pojemniczka od pudru. Byłam już prawie za drzwiami, gdy…
— Cassie?
Zaalarmowana
obróciłam się i spojrzałam na Justina. Rozszerzyły mi się oczy, pojemniczek
poleciał na podłogę, kiedy ujrzałam nagiego chłopaka. To był pierwszy raz. Myślę,
że było to bardzo niezręczne.
— Co tutaj robisz? — zapytał bez cienia
zażenowania.
Szybko
podniosłam pojemniczek z ziemi i opuściłam pokój bez odpowiedzi, gwałtownie
zamykając drzwi.
Sapając,
oparłam się całym ciężarem o drzwi. Nigdy nie byłam tak zakłopotana. Musiałam mieć
czerwoną twarz jak papryczka chilli. Chciałam zniknąć z mapy, by otworzyła się
przede mną czarna dziura bym nigdy więcej nie stanęła twarzą w twarz z Justinem.
— OUUCH! — krzyknęłam, kiedy drzwi, o które
się opierałam zniknęły i upadłam na podłogę.
Zabolało,
kiedy uderzyłam głową o podłogę. Zamrugałam, próbując odzyskać ostrość. Justin,
dziękuję Bogu – tak myślę – miał na sobie ręcznik. Na moje nieszczęście jego Kalata
wciąż była odsłonięta. Wciąż trzymał za klamkę i powstrzymywał śmiech.
— Teraz odpowiesz na moje pytanie? Co robiłaś
w moim pokoju?
— Ja… ja… byłam… ja… — Cholera! Skąd wzięło
się to jąkanie?
Chciałam
kopnąć samą siebie, ale musiałam wymyślić najbardziej rażące kłamstwo na
świecie.
— Przyszłam zapytać czy wychodzicie gdzieś
dzisiaj… Właśnie tak! Weszłam bez pukania, a ciebie nie było. Następnie… tam…
hum… — Tylko nie jąkanie się!
Widok
nagiej piersi Justina jedynie sprawiał, że powracałam myślami do obrazu całego
nagiego chłopaka… O Boże!
— Następnie… tam… hum… — Idiota naśladował mój
głos, ubawiony zaistniałą sytuacją.
— Dobrze wiesz co!
— Grupa chce iść do klubu nocnego czy coś, ale
myślę, że będziemy mogli pójść dopiero jutro. Czy starasz się wpasować, Cassie?
I co trzymasz w dłoni?
—
Ah… ah… Szampon.
— Ah… ah… i po co ci to? — Drwiąc, zapytał ponownie.
— Jeśli jeszcze raz będziesz mnie naśladować to…
to…
— To… to… — Zaśmiał się.
— Idiota! — krzyknęłam, kiedy wstawałam. Zostawiłam
go wciąż śmiejącego się.
Ja
i Chaz byliśmy jedyni, który siedzieli już w jadalni. Z niecierpliwością
czekaliśmy na pozostałych, którzy jeszcze nie zeszli. Miałam wybuchnąć w
napadzie lęku, kiedy…
— AAAAAAAAAAAHHHHHH!!!! — Wpatrywaliśmy się w siebie
nawzajem, dobrze wiedząc z którego pokoju dochodził krzyk.
—
Kurwa! — wyszeptał blady Chaz.
__________
Rozdzielam rozdział na dwie części. Dziękuję Wam, że wciąż jesteście. Przepraszam za tak długą zwłokę. Proszę Was tylko o jedno: nigdy się nie tnijcie. Po raz kolejny mam problemy w domu. Po raz kolejny nie miałam dostępu do jakiegokolwiek urządzenia, by przetłumaczyć rozdział.